Bardzo lubię książki Martin, zwłaszcza "Szaloną pannę Mathley" i "Granice ryzyka". Były jednymi z pierwszych "prawdziwych" romansów jakie przeczytałam
Mam z nimi miłe wspomnienia.
"
Szalona panna Mathley" to historyk. Książka raczej dla osób, które zaczynają przygodę z romansem. Dlaczego? Brakuje tutaj jakiś wielkich uniesień, całowania, dotykania, podglądania etc. Odniosłam wrażenie, że jeśli Anglicy naprawdę byli kiedyś tak bardzo pruderyjni to ta historia idealnie się wpasowuje. Mamy tutaj młodą kobietę, która próbuje się wymigać od małżeństwa zaręczając z zupełnie nieodpowiednim mężczyzną. On chce wypaść dobrze przed rodziną, zdaje się. Taki nawrócony hulaka. Ich umowa może prowadzić tylko do złego
Przez pannę Mathley wpadają w coraz to nowsze kłopoty. Szalona kobieta, ale nie robi niczego, bo jest złośliwa czy chce go sprawdzić, po prostu taka jej natura. Hmm... właściwie to on wpada w te kłopoty napędzany jej prośbami i entuzjazmem. Ona natomiast, by ratować go z opresji wymyśla coraz to nowsze historyjki.
Zachowują się trochę jak dorośli, trochę jak dzieci puszczone na wolność. Jest to ciepła, miła opowieść. Raczej nie ma scen, gdzie można się pośmiać, ale uśmiechnąć- jak najbardziej. Oczywiście wszystko kończy się dobrze
Nawet zjeżdżanie po poręczy czy proces
"
Granice ryzyka" to zaś współczesna opowieść. Całkowicie inny styl niż Mathleyówna. Mamy tutaj seksownego milionera, który po latach wygnania, na które sam się skazał, wraca do domu. Jest i piękna, niezależna młoda kobitka, która pokutuje za grzechy, uwielbia konie i próbuje przeżyć kolejny dzień... Historia całkiem zgrabna. Pojawia się Cruella, która tak naprawdę jest... lesbijką. Nawet jest jakiś buziaczek. Ale naprawdę tylko jeden! Chociaż początkowo próbuje nakłonić do zawarcia "świętego związku małżeńskiego" naszego bohatera. Amen. Jak wspomniałam- są też konie, które odgrywają dość dużą rolę. Wesołych, kochających rodziców, siostrę wstręciulę, z wielkim móżdżkiem i pana wredotka, który lubi zdobywać i bynajmniej nie jest ślepy! Co oznacza, że naprawdę warto przeczytać. Tak słodko... Bohaterowie praktycznie muszą oberwać w łeb, żeby się przekonać, że się kochają. Ach jo...