Danielle Steel "Palomino"Sam, odnosząca zawodowe sukcesy piękna kobieta jest szaleńczo zakochana swoim w mężu. Jedyną rysą na jej udanym życiu jest bezpłodność. Gdy mąż odchodzi do kochanki, która spodziewa się jego upragnionego dziecka, świat Sam rozsypuje się jak domek z kart. Zrozpaczona, przeżywająca załamanie nerwowe zostaje zmuszona przez współpracowników do wyjazdu na długie wakacje. Wybiera kalifornijskie ranczo swojej dawnej znajomej, gdzie odnajduje powoli spokój.
Książka rozwija się powoli i spokojnie, jak większość powieści Steel. Poznajemy bohaterkę w chwili, gdy jest w kryzysie – mąż właśnie oznajmił jej, że ją opuszcza dla kochanki, która urodzi mu wkrótce dziecko. Dla bezpłodnej Samanthy jest to potworny cios i długo nie może się z tego otrząsnąć. Podróż na odległe ranczo ma być rodzajem terapii i sposobem na poradzenie sobie z bolesną utratą ukochanego.
Autorka serwuje spokojne opisy plenerów, pracy na ranczu, codzienności kowbojów, ich zachowania i niepisanego kodeksu, którym się kierują ci mężczyźni, a powoli w tle rozwija się relacja między Sam a Tate'em – zastępcą zarządcy rancza.
Wątku romantycznego jest mało. Relacja Tate'a i Sam jest krótka ale intensywna. Oni w zasadzie nie mieli czasu, żeby się naprawdę pokochać, a mimo to ich wzajemne uczucie przetrwało lata. Trochę to niedorzeczne, podeszli do tego bardzo serio jak na trzy miesiące romansu. Z drugiej strony Sam bardzo szybko zapomniała o 11 latach spędzonych z byłym mężem, choć kochała go do tego stopnia, żeby zaliczyć poważne załamanie nerwowe z powodu rozstania z nim.
W drugiej połowie akcja skupia się na walce Sam z własnymi słabościami i odkrywaniu prawdziwego celu życia. Powoli oswaja się z nową sytuacją, godzi z losem i zaczyna żyć według własnych reguł, a nie tych narzuconych jej przez kogoś.
Czuć, że książka była pisana dobre 40 lat temu, bo wartości, którymi się kieruje bohater zupełnie nie przystają do obecnego świata i z dzisiejszego punktu widzenia, jego zachowanie nie miałoby sensu. Poza tym pruderyjność i podejście bohaterów do niepełnosprawności, ich postrzeganie świata, brak nowoczesnych gadżetów, to sprawia, że ta książka się mocno zestarzała. Mimo to wciąż ma swój urok.
Podobał mi się klimat powieści – spokój, malownicze plenery, obecność koni i ranczo, powolne ale nie zbyt rozwlekłe tempo opowieści, całkiem dobrze rozpisana trauma bohaterki po rozwodzie, a potem wypadku i jej odkrywanie siebie na nowo. To wszystko napisane subtelnie i ze smakiem, bez niepotrzebnego patosu.
Zdecydowanie jest to jedna z lepszych obyczajowych powieści Danielle Steel, dlatego daję 8/10. Moja ocena mogłaby być wyższa, gdyby nie trochę potraktowany po macoszemu wątek romantyczny.
Link do działu recenzji:
viewtopic.php?p=1240199#p1240199