Teresa Medeiros "Grota"
Conn - władca Erinu, ma problem. Ktoś bezlitośnie morduje jego wiernych rycerzy, którzy zapuszczają się do mrocznej groty. W końcu postanawia sam rozprawić się z tajemniczym złoczyńcą. Na miejscu okazuje się, że to dwójka rodzeństwa. Conn rani śmiertelnie brata, a siostrę bierze jako zakładniczkę. Dziewczyna pała do niego nienawiścią, jednak przystaje na pewien układ. Od tej pory jako wierna poddana będzie mieszkać w zamku Conna, a on odpuści jej wszystkie winy i zapewni byt.
Nie za bardzo wiem co mam o tej książce myśleć, bo z jednej strony bardzo lubię Medeiros, a z drugiej, ta historia to zdecydowanie najsłabsza książka jej autorstwa, jaką czytałam. Zacznę może od tych rzeczy, które mi się nie podobały, bo jest ich zdecydowanie więcej niż pozytywów.
Po pierwsze – motyw, którego szczerze nie znoszę, czyli on starszy i doświadczony, a ona nieopierzony dzieciak, który dorasta i zakochuje się w swym oprawcy (i zarazem wybawcy). Wprawdzie Gelina dorasta i przemienia się w kobietę, a on stara się nie wykorzystać dziecka, ale nie do końca mi pasuje takie rozwiązanie. Wolę kiedy romans nie pachnie hebefilią. Zwłaszcza, że Conn przedstawiony jest jako bardzo posunięty w latach (choć ma około 36 lat).
Po drugie – bohaterowie. Dziewczyna miota się od nienawiści do miłości. Raz kocha Conna, a zaraz potem go nienawidzi. Trochę nie rozumiem dlaczego ona popada ze skrajności w skrajność. Przysięga Connowi wierność i deklaruje miłość a za chwilę go nienawidzi i rabuje i morduje jego poddanych. To wygląda jakby miała chorobę dwubiegunową. Między nią a Connem jest sporo przemocy, włącznie z rękoczynami i użyciem przedmiotów ostrych. O ile na początku miało to sens, to potem już nie bardzo. On z kolei jest zbyt zadufany w sobie. Pan wszystko wiedzący najlepiej. Normalnie alfa i omega, nikt nie jest lepszy. O ile Gelinę, mimo wszystko, da się lubić, to Conna nie bardzo.
Po trzecie – nieuzasadniona brutalność. Wiadomo, że akcja rozgrywa się w dość burzliwym okresie (starożytność, wnioskując po nazwie Erin, zamiast Irlandia), gdzie wojny i przemoc były na porządku dziennym, ale autorka mogłaby odpuścić sobie np. opis egzekucji i co bardziej brutalne szczegóły.
Po czwarte – tłumaczenie i język. Dramat – tak najkrócej można to opisać. Tłumaczyła, a jakże, moja „ulubiona” tłumaczka – Ewa Mikina, więc można się natknąć na straszne archaizmy i dziwaczne stylizacje językowe. Nie wiem jak to wygląda w oryginale ale polska wersja jest ciężkostrawna pod tym względem.
Po piąte – brak akcji, a przynajmniej ciekawej akcji. Niby coś się dzieje, a tak naprawdę nic interesującego nie ma. Emocji tyle co kot napłakał. Jeśli już są, to są zdecydowanie negatywne. Brak równowagi. Miłość w zasadzie pojawia się, w moim odczuciu, ni z gruszki, ni z pietruszki.
Po szóste – wszystko jest strasznie zadęte, na poważnie i ponuro. Zdecydowanie brak tej książce humoru. Lubię odległe epoki historyczne w wydaniu Medeiros, takie z przymrużeniem oka, na wesoło, czasem nawet lekko absurdalnie. W przypadku „Groty” wszystko jest sztywne i nadęte. Niby jest kilka scen, które w zamyśle autorki miały być śmieszne ale zupełnie do mnie tym razem nie trafił ten typ humoru. Poza tym, naprawdę były pomidory w Irlandii w starożytności? Może ja się mylę ale wydaje mi się, że autorka trochę przesadziła.
Po siódme – brak scen erotycznych, choć może to i lepiej ze względu na to, że on był od niej jakieś 20 lat starszy i przedstawiony jak prawie staruszek.
Po ósme – brakło fajnych postaci pobocznych, poza karłem nie ma nikogo naprawdę ciekawego i intrygującego. Cała rzesza bohaterów pobocznych zlewa się w jedną, bezimienną masę.
Historia średnio ciekawa, intrygi takie sobie, choć trzeba przyznać, że całość ma ręce i nogi. Ogólnie nie było tragedii ale trudno mi wymienić cokolwiek, co by się wybijało bardzo na plus. Nie czytało się jednak źle, wręcz przeciwnie, styl Medeiros sprawił, że pomimo fatalnego tłumaczenia, czytało się dość sprawnie i bardzo szybko. Z bólem serca muszę stwierdzić, że raczej nie polecam tej książki. Za całokształt 6/10. Byłoby mniej ale dodatkowy punkt dałam za gładkość stylu autorki.