Z okazji Światowego Dnia Książki 23.04. w Empiku -25% na książki z katalogu krajowego.
Niespełna dziesięć lat temu wieszczono zmierzch papierowej książki. Miały ją zastąpić elektroniczne e-booki, nowocześniejsze i bardziej ekologiczne. Tymczasem tradycyjna książka wciąż trzyma się mocno i po raz kolejny będzie obchodziła na całym świecie swoje święto.
„Analogowy” papier górą
E-booki nazwane natychmiast przez purystów językowych e-książkami miały zrewolucjonizować rynek wydawniczy. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku wydawało się, że zmierzch papierowych woluminów i gazetowych płacht jest przesądzony, szczególnie gdy na rynku zaczęły być coraz bardziej powszechne komputery przenośne i palmtopy. Nowe technologie nie poradziły sobie jednak z miłością czytelników do kontaktów z książką, która jest nie tylko nośnikiem słowa, ale także wygodnym i podręcznym przedmiotem. Można ją wyjąć z kieszeni w autobusie czy pociągu, zasiąść wygodnie w fotelu bądź ułożyć się na kanapie, szeleścić smakowicie kartkami i wdychać zapach zadrukowanych stron. Zbyt wiele zmysłów zaangażowanych jest w czytanie, by można było zastąpić książkę elektronicznym obrazem na monitorze.
Ekologiczny Harry P.
Ojciec z synem stoją na skraju dżungli amazońskiej. - Spójrz chłopcze - mówi starszy z mężczyzn pokazując zadrzewiony bezkres. - To wszystko to Harry Potter! Wbrew pozorom powtarzany przez złośliwców dowcip niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Zgodnie z warunkiem stawianym wydawcom przez Joanne K. Rowling, książki brytyjskiej pisarki mogą być wydawane tylko na specjalnym papierze. - Pani Rowling nas zmusiła - wyznaje Bronisław Kledzik, szef oficyny Media Rodzina wydającej w Polsce książki o Harrym Potterze. - Nie tylko nas, ale wszystkich na świecie, żeby zażądać od drukarni certyfikatu o pochodzeniu papieru. Producent musi udowodnić, że żadne zdrowe drzewo nie zostało poświęcone Harry’emu Potterowi. Papier produkowany jest albo z wiatrołomów, albo pochodzi ze specjalnych plantacji, na których rosną drzewka na potrzeby fabryki papieru - wyjaśnia dyrektor wydawnictwa. Tak upada argument ekologiczny na rzecz e-booków. Skoro tytuł osiągający największe na świecie nakłady można produkować bez rabowania naturalnego dobra, jakim są lasy, po co komu elektroniczne książki?
Powieść szeptana do ucha
Są jednak sytuacje, gdy czytanie nie jest możliwe. Podczas prowadzenia samochodu. W czasie prasowania. W potwornie trzęsącym na polskich drogach autobusie. A wreszcie - gdy wzrok odmawia posłuszeństwa. Tutaj elektronika może naprawdę pomóc. I w tej dziedzinie widać w Polsce może jeszcze nie rewolucję, ale ewolucję na pewno. Rynek tak zwanych audiobooków, czyli książek w wersji do słuchania, rozwija się w naszym kraju powoli, lecz konsekwentnie. Po latach przerwy na antenę radiowej Trójki wróciła powieść w odcinkach i był to jeden z wyraźniejszych sygnałów, że słuchacze potrzebują od rozgłośni nie tylko informacji i muzyki, ale także literatury. Pod koniec lat 90. istniało w Polsce praktycznie tylko jedno wydawnictwo specjalizujące się w audiobookach - RTW. Dziś jest ich kilka, a wydawcy proponujący dotąd przede wszystkim książki, coraz chętniej organizują premiery literackie jednocześnie w wersji papierowej i audio. Tak było z powieścią Michała Witkowskiego „Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej” (jako lektor wystąpił sam autor) czy przed paroma dniami podczas premiery książki Sławomira Shuty „Ruchy”. Ustępstwem na rzecz technologii jest wprowadzanie do oferty audiobooków nie tylko na płytach CD, ale też w formacie MP3 na różnych nośnikach.
Odkryj w sobie Hemingwaya
Nie padło jeszcze słowo Internet? A powinno! Niektórzy wydawcy odsądzają ten kanał komunikacji od czci i wiary (to straszne piractwo!), ale wielu w duchu zapewne przyznaje, że jest to fantastyczna możliwość promocji książek. Któż poradziłby sobie w globalnej Sieci, jeśli nie osoby umiejące i lubiace czytać? Choć eksperymenty Stephena Kinga raczej zniechęciły uznanych autorów do publikowania swoich nowych książek w Internecie, za to Sieć stała się trampoliną dla młodych, obiecujących autorów dzięki możliwości darmowego prezentowania twórczości literackiej potencjalnym czytelnikom. Ale i w tym przypadku zwycięstwo tradycyjnej papierowej książki jest niepodważalne. Bowiem to nie prowadzenie popularnego bloga jest dla autora nobilitacją, lecz wydanie go w wersji drukowanej, jak było choćby w przypadku internetowych pamiętników „Matka mojego dziecka” czy „Przygody pana Bazylka”. I to jest prawdziwa rewolucja: każdy ma szansę zostać pisarzem i publikować swoją twórczość dla czytelników. I to czytelnicy, a nie redaktorzy, decydują, czy autor pozostanie anonimowym internautą jak oni, czy uznanym twórcą, który godzien jest druku.
Magdalena Walusiak
http://www.empik.com/sdk