Teraz jest 21 listopada 2024, o 14:07

Game Changers (cykl) - Rachel Reid (Fringilla)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW WSPÓŁCZESNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Game Changers (cykl) - Rachel Reid (Fringilla)

Post przez Fringilla » 31 stycznia 2022, o 05:36

Game Changer (cykl) - Rachel Reid
2018 - obecnie
Carina Press

Chciałam trochę uporządkować swój wywód stąd:
-> viewtopic.php?p=1237375#p1237375
Najpierw wstęp, a potem omówienie poszczególnych tomów.

O cyklu w skrócie: to oficjalny debiut kanadyjskiej autorki Rachel Reid. Seria ukazała się w Carina Press, queerowej gałęzi Harlequina.
Dotychczas pojawiło się 5 tomów (plus różne bonusy) a 6. ma zadebiutować w kwietniu.

Gatunkowo oprócz ogólnie queer/lgbt+ można zaliczyć do współczesnego romansu sportowego z dużą domieszką dorosłej erotyki.
Uwaga: to nie jest YA (nawet jeśli ja wciąż mam problem z definicją). Ogólnie to mlm (male-loves-male) czyli relacje między queerowymi mężczyznami (od bi przez homo oraz demiseksualności po fluidowe formy; rany, tu można sobie parę rzeczy spisać ze strony zaimki.pl ;)
Każdy tom to inna para jak na razie i w każdej parze mamy tzw. typowego hokeistę: sylwetka sportowo ogarnięta mocno z dużą ilością mięśni nie na pokaz, przystojność spełniająca standardy wymagane wobec cis-mężczyzn, ogólnie minimum 9/10. W końcu...
Za to drugi bohater już niekoniecznie...

Fabuła obraca się wokół nie tyle klubu i grupy przyjaciół co ogólnie NHL i konkretnych zawodników z różnych klubów, którzy stają wobec własnej tożsamości płciowej w kontekście przede wszystkim konfliktu między karierą wymagającą cis-heteronormatywności (podobno...) a prywatnym życiem, co na pewnym jego etapie staje się trudne.
Bohaterowie znają się co najmniej z widzenia na lodzie, ale niekoniecznie na wstępnie są przyjaciółmi, a nawet dobrymi znajomymi. To jeden z cichutko bardziej realistycznych przedstawień świata NHL w mlm, z nieprzewidywalnymi przesunięciami klubowymi, "sprzedażą" zawodników, wiecznych migrantów w branży. Nie ma nic pewnego, ciągłe przetasowania mają swoje minusy.

Hm, moje prywatna nazwa dla serii to Mężczyźni na Skraju Załamania Nerwowego... Którego na Szczęście Udaje się im Uniknąć :D
Oryginalny tytuł w luźnym przekładzie to "przełom", "punkt zwrotny". I bardzo dobrze odzwierciedla zarówno sytuację pierwszego tomu (za którym poszła nazwa całego cyklu) jak i jego znaczenie dla kolejnych.

Rozpiętość wieku bohaterów w samej fabule waha się od 19 do 41+ lat (z odwołaniami do wspomnień mocniej nastoletnich). Narracja trzecioosobowa, raczej równomiernie rozłożona pomiędzy parą głównych bohaterów w każdym tomie. Autorka w miarę sprawiedliwie swoją uwagą obdziela obie strony i stara się pokazać tez kontekst dla bohaterów poza-NHLowych.

Niekoniecznie poznajemy potencjalnych bohaterów kolejnych części bliżej wcześniej - np. bohatera 2. tomu spotykamy tak naprawdę dopiero prawie epilogowo w pierwszym, chociaż już wcześniej pojawia się jako enigmatyczna postać, której albo wszyscy chcą dać w zęby (jednemu się udaje) albo podejrzewają, że to z nim główny bohater ma romans ("żarty, no! hahahah...").

Chronologicznie tom 1. obejmuje parę miesięcy i kończy się wydarzeniem, które ma mega znaczenie dla wydarzeń tomu 2, a zarazem w ramach tejże 2. ląduje gdzieś pod koniec opowieści właśnie jako moment przełomowy ;) I, jak się okazuje, ma znaczenie też bohaterów kolejnych części... Bohater 3. tomu uważnie przygląda się wydarzeniom z 1. , a drugoplanowy bohater 1. (faktycznie bliski przyjaciel bohatera 1. i jeszcze wówczas żonaty, ale już... no... sygnały sa wysyłane subtelnie) ląduje w 4. z własną historią. Za to w 5. mamy Nawróconego Drania, który przewijał się jako Drugoplanowy Czarny Charakter wcześniej.

Tu plus dla autorki za niestandardowe podejście do cyklu i podejmowania ryzyka wbrew przyjętym zasadom w tego typu seriach: każdy kolejny tom to faktycznie oddzielna opowieść, z innym zestawem problemów a nawet inną konstrukcją.
Jak rzadko nie miałam poczucia powtarzalności, a przeczytałam w ciągu 2 tygodni za jednym zamachem całość 5 tomów.

Całość łączy wątek "jak odnaleźć się ze swoi byciem queer w NHL, jak się wspierać, na co się odważyć, czym ryzykować".
Mocną stroną jest słodko-gorzkość niewątpliwie bardzo cieplutkich HEA emocjonalnego (wierzę w związki bohaterów) i HFN sytuacyjnego (ale jeszcze trzeba będzie to wszystko poukładać).
Świat przedstawiony NHL jest okrutny (bo to wielka machina korporacyjna skupiona na forsie i nie ma zmiłuj) i surowy (fani płacą, fani wymagają... humorystycznie nawet matka jednego z bohaterów - i mega fanka hokeja - ma wątpliwości, czy powinna wspierać wybór chłopaka swojego syna między tymże synem a lojalnością wobec klubu :lol:
Wszechobecna homofobia w oczywisty sposób jest szalenie istotna (obok troszkę już temperowanej ale wciąż obecnej mizoginii) dla samej kultury hokejowej - jak lepiej niż za pomocą rzucania bluzgów i wyzwisk od "pedałów" podkopać morale przeciwnika. Tak łatwo się z tego nie rezygnuje, w końcu chodzi o wojnę psychologiczną... I na dłuższa metę przeciwnikami nie są koledzy z lodowiska a Wielkie Korpo Dbające Tylko o Zyski.
Dochodzą ogólnie problemy zdrowotne, psychiczne, emocjonalne. Mamy jeden pogrzeb. Nie jest różowo.

Chociaż to "sportowy romans", to zwieńczeniem nie jest bynajmniej "i tak udało nam się zdobyć Kolejny Puchar", ale umiejętność podjęcia decyzji i ryzyka z nią związanych.
W sumie tylko tom 1. ma najbardziej tradycyjną fabułę pod tym względem. Ale to zwalnia na szczęście kolejne z obowiązku powtórzenia schematu, łącznie z
Spoiler:


Erotyka jest... dorosła. Zero pruderii, tylko ciekawość i ew. edukacja (większe doświadczenie nigdy nie jest postrzegane jako minus, różnice w tym zakresie nie są w ogóle podstawa dla jakiegokolwiek konfliktu). Przyzwolenie entuzjastyczne, zero gierek i postrzegania seksu w kategorii handlu i należności.
To, że to trochę inny romans mlm niż większość, widać już po tym, kto w 1. tomie
Spoiler:

W ogóle ja polecam edukacyjnie - się można zapoznać z całą gamą scen i pomysłów w tzw. bezpiecznej przestrzeni, jeśli tylko ma się ochotę ^_^ z zastrzeżeniem: to serio nie jest YA.
A, chociaż w sumie nie ma
Spoiler:


A co mamy konkretnie?
Omówienia poszczególnych tomów w kolejnym poście ^_^
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

tom 1. i tom 2.

Post przez Fringilla » 1 lutego 2022, o 02:46

GAME CHANGER / tom 1. / 2018
Obrazek
Motywy główne (oprócz mlm): przypadkowe spotkanie, od bliskich znajomych przez przyjaciół do kochanków, niesymetryczna relacja, sekretny romans, romans w szybkim tempie

Bohaterowie: Scott Hunter to kapitan Admirals i gwiazda NHL, przystojny, ogarnięty, mieszka w szafie, luksusowej co prawda, ale jednak coraz mniej wygodnej i takiej pustawej trochę...; flirt w jego wykonaniu to nieporozumienie, ewidentnie potrzebuje praktyki; Kip Grady, uroczy w męski acz mniej atletyczny sposób, ze swoim dyplomem historyka :lol: aktualnie pracuje w pijalni smoothie i rozważa, gdzie czułby się najlepiej; uważa, że nie ma u Scotta szans...

Fabuła w zarysie: prosta jak budowa cepa - bohaterowie się spotkają w pracy jednego z nich, wpadają sobie w oko, ten nie będący Mega Gwiazdą nie rozpoznaje Wielkiego Sportowca na pierwszy rzut oka, dzieli ich status finansowy (a także choćby wykształcenie i zainteresowanie - to nie jest jednak problemem), a wisienka na torcie to to, że Wielki Sportowiec porusza się w mega homofobicznym środowisko i nie wyszedł jeszcze z szafy plus jest mega przewrażliwiony. Jakakolwiek próba wyjścia z relacją poza cztery ściany apartamentu kończy się... nieciekawie.
Seks jest świetny, ale...

Źródło konfliktu w fabule: brak pewności co do przyszłości związku czyli zderzenie oczekiwań; Scott nieświadomie częściowo świetnie dopasowuje warunki do swojej sytuacji kosztem Kipa; Kip od początku jest w zawieszeniu: mieszka u rodziców, spłaca kredyt za studia, nie do końca potrafi określić, gdzie czułby się zawodowo najlepiej, a zarazem nie chce polegać na partnerze finansowo; nie jest tez w stanie na dłuższą metę żyć w ukryciu jeśli chodzi o związek i źle znosi paranoję Scotta.

Mocne strony opowieści: komunikacja - znaczy problemy z nią - nie są sprowadzone do absurdu, chociaz angst pojawia się w odpowiedniej dozie;
Scott faktycznie samodzielnie musi przemyśleć, czego chce i czego może wymagać od partnera i nikt tego za niego nie zrobi;
no i seks ^_^ to jest dorosła erotyka...
Drugoplanowe postacie, od Cartera (no ok, Najlepszego-Czarnego-Przyjaciela) i Eleny (Najlepszej-Hetero-Przyjaciłóki) po Huffa, Bennetta i Marię (tak, musi się pojawić postać, która żąda szczegółów po każdym ekhm spotkaniu, ale tu jest serio znośna).
Ogólnie Kip ma wokół siebie sporo kobiet i potrafi z nimi budować zdrowe relacje. Scott tez nie ma z tym problemu - minimalna doza seksizmu w przestrzeni, bohaterowie są świadomi problemów bez epatowania w narracji (działają a nie mówią).

Słabe strony opowieści: nie ma jak dla mnie, ale, hm, po prostu trzeba lubić powyższe motywy i dużo seksu plus szybkie decyzje (nie ma dywagowania, miłość pojawia się szybko, zawodowo może i poplątane jest wszystko dla obu chłopaków, ale emocjonalnie wiedzą, gdzie są).

Warto przeczytać dla: ogólnej pozytywnej atmosfery i Wielkiego Pocałunku, który okaże się Kluczowym Momentem dla wielu osób wokół naszych bohaterów. No i Ilya dostaje w zęby...


HEATED RIVALRY / tom 2. / 2019
Obrazek
Motywy główne (oprócz mlm): ukryte pragnienia, ukryte uczucia, od wrogów do kochanków, od kochanków do przyjaciół, sekretny romans, sport to teatr, angst, dojrzewanie do uczucia, biseksualny bohater, bohaterowie w szafie, homoseksualny bohater, kobiety potrafią być dobrymi przyjaciółkami, imigracja, UWAGA! bohaterowie sypiają z innymi osobami

Bohaterowie: Shane Hollander i Ilya Rozanov to wytrawni (i mega przystojni) zawodnicy we wrogich sobie klubach, a ich werbalne i fizyczne potyczki to stały element medialnego przedstawienia podczas rozgrywek. Jednak po godzinach...
Shane ze swoimi piegami i urodą odziedziczoną po kochających rodzicach - matce, Japonce z pochodzenia, i ojcu o północnoeuropejskiej raczej urodzie - wpadł od razu w oko Ilyi. Rozanov z kolei to dzieciak z rozbitej rodziny rosyjskiego członka służb, z bagażem, szukający swojego miejsca na ziemi, pod sardonicznym uśmiechem ukrywający pokaźne społeczne umiejętności w budowaniu pozytywnych relacji z innymi autsajderami. Tak, Shane to pozorny tsundere :lol: przy wiecznie wyluzowanym Ilyi ;)

Fabuła w zarysie: panowie znają się odkąd skończyli 18 lat i trafili pod skrzydła NHL. I jakoś na przestrzeni kolejnych lat pozwolili, aby młodzieńcza atrakcja zmieniła się w nieregularne sekretne spotkania dla seksu. Czystego seksu. Przecież z miliona powodów nie może się nic ponad to wydarzyć... Shane popada w paranoję wręcz i kupuje cały apartamentowiec tylko po to, aby ukryć w razie potrzeby schadzki z Rozanovem, a w międzyczasie próbuje pełen dobrych intencji nawiązać pozytywny romans z kobietą. Co z tego, że ogólnie seks z kobietami mu słabo wychodzi... Ilya też w pełni docenia, jak atrakcyjny jest w oczach kobiet, i korzysta w pełni. w końcu spotykają się z Shanem tylko co parę lub paręnaście tygodni/miesięcy... Az pewnego dnia Scott Hunter całuje swojego, jak się okazuje, chłopaka po Wielkiej Wygranej... I przyszłość takich osób jak oni w NHL zaczyna nabierać nowych perspektyw...

Mocne strony opowieści: bardzo trudno mi sprzedać romans, w którym bohaterowie sypiają równolegle z innymi osobami... tu miało to mega sens. Po prostu łał. Jestem pod wrażeniem, jak naturalnie autorce to wyszło. No i jakkolwiek Shane jest sympatyczny, ale trochę znerwicowany, więc Ilya kradnie show. Zarazem Shane zawsze staje na wysokości zadania jeśli chodzi o emocjonalne wsparcie, i to na tyle wiarygodnie, że jestem w stanie kupić, iż tak samo by zrobił, gdyby Rozanov był po prostu jego przyjacielem. To dobry chłopak. Zasługują na siebie :D
Najlepszy element to śledzenie, jak fizyczna fascynacja młodych chłopaków zmienia się w dorosłe uczucie ogarniętych emocjonalnie wbrew pozorom mężczyzn, którzy potrafią się nawzajem wspierać.
Mimo motywów klasycznie angstowych nikt tu nikogo nie chce skrzywdzić ani przez moment.
To zarazem najbardziej pewnie humorystyczna część - w końcu jest tu Ilya i jego niewyparzony język oraz skomplikowane w swej prostocie poczucie humoru.

Słabe strony:
hm, jak wyżej... albo łyka się motywy, albo nie... a wiem, ze niemonogamiczność to może być duże NIE dla wielu romansoholiczek... No HFN, bo to jeszcze nie koniec opowieści... gdzieś tam istnieje obawa, że tom 6. może rozczarować :P

Warto przeczytać dla: mnóóóstwa rzeczy, także seksu, i sceny, gdy bohaterowie po raz pierwszy zwracają się do siebie po imieniu oraz wizji Ilyi (opis, jak zamierza w dalekiej przyszłości się oświadczyć Shane'owi. Dla kanadyjskiego obywatelstwa oczywiście).
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 2 lutego 2022, o 04:05

TOUGH GUY / tom 3. / 2020
Obrazek
Motywy główne (oprócz mlm): spotkanie po latach, przeciwieństwa się przyciągają, zdrowie psychiczne, bohater z traumą, femboy, homoseksualni bohaterowie, pozytywne podejście do seksu

Bohaterowie: tym razem mamy zderzenie i to mocne! I wyjście poza schemat pokaźne.
Ryan Price to łagodny gigant (taki serio górujący nad wszystkimi nawet w tym sporcie) chociaż jego zadanie do spuszczanie łomotu na lodzie wedle najlepszych hokejowych tradycji - nie jest od grania tylko od ustawiania co bardziej podskakujących przeciwników. Milczący, na lekach mających okiełznać jakoś stany lękowe (jego codzienność, przy czym dokłada się do tego jeszcze mocny lęk przed lataniem) i w wiecznej terapii (co też, uwaga, wpływa na jego potencję). A, i w sumie od zawsze jest wyautowanym gejem, nawet oficjalnie zamieszkuje w dzielnicy znanej jako enklawa queerowa... To jest świetny przykład na hipokryzję w sportowej branży: może być ("nie epatując" :] queer, bo - autentycznie - kto mu podskoczy...? Nawet złote dziecko a zarazem etatowy homofob i ogólnie szuja pod każdym względem w drużynie na "delikatne" przypomnienie przez rudobrodego giganta, że, no, może trochę niech się ogarnie z antygejowskimi wyzwiskami, bo, no, Ryan jest gejem i w ogóle, reaguje klasycznym "jasne, spoko, nic nie mam do ciebie, jesteśmy kolegami"... Ryan ukrywa się pod rudą czupryną i gęstą brodą (żeby było jeszcze bardziej rozczulająco - jego lekturą-uspokajającą-do-samolotu jest Ania z Zielonego Wzgórza / vel Zielonych Szczytów ;) i ogólnie nie uchodzi za duszę towarzystwa, nad czym otwarcie przed sobą boleje.
Ryan ma też swój typ jeśli chodzi o mężczyzn... bardzo konkretny. I ma go od ponad 10 lat...

Tu poznajemy Fabiana Salah, artystę muzyka, który już w młodości miał możliwość pójścia prestiżową zawodową ścieżką w pewnie najlepszej orkiestrze w kraju (i z czego zrezygnował, aby móc z większą swobodą ale i przy większych wyrzeczeniach muzycznie się realizować).
Fabian jest... wszystkim tym, co kojarzy się ze scenicznym femboyem ;) W tym wypadku to bonusowo ciemne oczy i włosy, gęste rzęsy, oliwkowa skóra, zamiłowanie do mega makijażu nie tylko podczas występów i łamiących tzw. genderowe normy ciuchów - androgyniczny wizerunek i maksymalna swoboda w jego prezentacji.
Prosto z marzeń Ryana.
Nieprzypadkowo. Obaj znają się z czasów, gdy Fabian dopiero eksperymentował z emo-lajnerem a Ryan jeszcze nie miał brody tylko stacjonował jako jeden z wychowanków ojca Fabiana, trenera hokeja.
Chłopcy się znali i wiadomo, że w sumie nawet lubili - na ile nieśmiały do bólu Ryana i zirytowany na cały świat (a szczególnie swoją rodzinę zafiksowaną na hokeju) Fabian w ogóle byli w tamtych warunkach.
Bonus: autorka sprawnie wplotła info dopiero gdzieś w połowie książki, kim etnicznie jest Fabian (przy swobodnej wymianie zdań sam Fabian o tym wspomina zupełnie marginalnie). Wychodzi to bardziej naturalnie niż w przypadku Shane'a z Heated Rivalry, gdzie jednak japońskość jego matki pojawiało się o wiele częściej.

Fabuła w zarysie: Ryana spotykamy, gdy zaczyna kolejny sezon w kolejnej drużynie - jest wiecznym migrantem, który jakoś dotąd nie potrafił się odnaleźć wśród dotychczasowych kolegów, a jako "chłopak (od) bicia" łatwo nim przerzucać między klubami wedle potrzeb. Przechodzi obecnie lekki seksualny kryzys wywołany lekami - nie to, ze wcześniej jakoś był nienasyconą bestią pod tym względem - ale i postanawia spróbować wyjść trochę poza swoją strefę komfortu, aby choćby nawiązać przyjaźń z nowymi kolegami - na szczęście w niefajnym ogólnie zespole z niefajnym na dłuższą metę trenerem (w kolejnych częściach motyw powróci) jest choćby Wyatt (też do zapamiętania postać, aczkolwiek jest hetero w szczęśliwym związku z żona-lekarką i ma siostrę oraz "siostrową" plus siostrzeńca, więc pozytywnie podchodzi do sytuacji Ryana).
Jedna z wypraw do okolicznego centrum handlowego to zbieg radosnych okoliczności: po latach Ryan odnawia znajomość z Fabianem... i zbiera się na odwagę, aby korzystać z kolejnych zaproszeń na wydarzenia i występy starego znajomego. I obiektu młodzieńczego zauroczeniu, na którym prawdopodobnie wzorował swoje fantazje przez kolejne lata, mimo że w realu wychodził z założenia, iż nie ma u takich partnerów szans (Wyatt: tak, przecież wcale nie jesteś milionerem z własnym apartamentem w dobrej dzielnicy i prestiżową robotą, wysokim, wysportowanym i z własnymi włosami... a jeszcze pod ta brodą...).
Fabian sam jest zaskoczony swoją odnowiona po latach fascynacją hokeistą - a wciąż hokeja nie darzy ciepłymi uczuciami - i chociaż z góry przyznaje, że nie ma swojego typu, to zwykle zwraca uwagę na elementy wspólne z potencjalnym partnerem. Ryan jednak...
I tak się zaczyna przyjaźń-fascynacja-atrakcja...

Źródło konfliktu w fabule: Ha! Źródłem jest... pytanie do Ryana, które pada z wielu stron, nie tylko Fabiana: czy faktycznie lubisz to, co obecnie robisz? Czy dobrze się z tym czujesz? Czy to cię nie krzywdzi? a jesli krzywdzi ciebie, to nie sądzisz, że tez krzywdzi twojego partnera? Który w takim momencie ma on pełne prawo zdystansować się od sytuacji?
Na większą skalę niż w częściach poprzednich pojawia się problem wykorzystania zawodników przez system, doprowadzanie ich na krawędzie w wielu aspektach: czysto fizycznym (urazy, uzależnienie od leków) i emocjonalnym (rola Ryana w zespole odciska się na jego psychice... i facet wie, że nie każdemu udaje się obronić przed ciemna stroną takich wymagań).
A teraz jeszcze w to wciągać osobę spoza systemu...

Mocne strony opowieści:To jest ciekawy przypadek, gdzie romans jest linearny, bez huśtawek - dwoje ludzi chce razem spróbować coś zbudować i na przeszkodzie nie musi im stanąć to, jak bardzo są różni, nie tylko fizycznie, jak bardzo dzieli ich doświadczenie seksualne czy towarzyskie... Ba, to jest bardzo dobrze poprowadzony watek bohatera mającego pewne problemy z własnym orgazmem, co zarazem nie przeszkadza jego partnerowi we wspólnym budowaniu pozytywnej romantycznej i erotycznej relacji, bo... na różne sposoby można razem uprawiać seks. Plus jest jeszcze czułość, dbałość o przyjemność partnera i całą reszta. Kurcze, na koniec nawet nie chodzi o to, czy Ryan bezproblemowo jest w stanie się pobudzić. Tu nie ma określonych celów, jest tylko kwestia umiejętności budowania bliskości, zaufania i nie ranienie się.
To fajna opowieść o pozytywnej seksualności prowadzona równolegle z trochę bardziej indywidualną historią Ryana dochodzącego do ważnych wniosków jeśli chodzi o jego karierę, w czym wiele osób wokół z Fabianem na czele mu pomoże (pojawi się tez niewielki acz dobrze rozegrany i znaczący wątek śmierci jednego z zawodników... oraz istotna rozmowa z Ilyą Rozanovem na pogrzebie kolegi.).

Fabianowi i jego wyborom autorka dała trochę mniej przestrzeni, ale tez jest on emocjonalnie w innym miejscu i raczej wszystko powoli zaczyna się dla niego układać choćby profesjonalnie, przyjaciele są super i w ogóle Ryan to wisienka na torcie... o ile obaj intensywnie przemyślą swoje oczekiwania wobec siebie. Można było z niego zrobić typową divę - emocjonalnie rozedrgany artysta pragnący oklasków i pochwał, taki "skobieciały", wymagający emocjonalnego wsparcia 24/7. A tu niespodzianka pozytywna: facet jest ok, kontroluje swoje ego, jest rajskim ptakiem w typie sympatycznego towarzyskiego gołębia ^_^ Popełnia pewne błędy, ale też... kurcze, ja doskonale rozumiem obawę przed wpadnięciem w toksyczną relację wspierania partnera w kryzysie, która tylko spiralnie może wciągnąć obu.

No i seks :D Znów: edukacyjny, intensywny, pozytywny. Ja naprawdę mega doceniam, gdy jest traktowany nie jako coś brudnego i wstydliwego ;)

Słabe strony opowieści: znów, jak w poprzednich tomach - albo lubisz te motywy, albo... no...
Tu dochodzi faktycznie element odejścia od typowego mlm wizualnie, chociaż czytelniczki obeznane z yaoi powinny się łatwo odnaleźć ;)
Ogólnie: erotyka ma tu inna dynamikę niż w większości tytułów w gatunku, szczególnie romansie sportowym - nie ma tu sytuacji "seks zawsze i wszędzie" ;) Dla mnie na plus, ale wiadomo.

Warto przeczytać dla: wyjścia poza schematy nie tylko cis-mlm ale w ogóle erotycznego sportowego romansu. Przy totalnym zachowaniu zasad HEA (rany, tu ja mam pewność, że to HEA a nie HFN, ufam w dojrzałość chłopaków... może dlatego, że oni serio mają już te 30 lat i to czuć ;) I tak, jest Ilya w odpowiedniej dawce, w odpowiednich momentach. I też widać coraz lepiej cierpliwe budowaną przez niego konstrukcję od 2. tomu, której zręby widać z perspektywy 1. :hyhy:
A, i jeszcze lekka transformacja Ryana w typ "brodatego Kapitana Amerykę" :shades:
Może i nie jest to tom przepełniony angstem i mega emocjami, ale jest równie dobry co tom 2. w zupełnie inny sposób.
(Tak, tom 1, po prostu jest najbardziej standardowy jak dotąd ;)

Ps Wspomniałam, że seksizm bardzo ograniczony? Jest lepiej jeszcze niż poprzednio
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 3 lutego 2022, o 02:50

COMMON GOAL / tom 4. / 2020
Obrazek
Motywy główne (oprócz mlm): duża różnica wieku, różnica w statusie, przyjaciele uprawiający seks, seks-edukacja, demiseksualny bohater, homoseksualny bohater, biseksualny bohater, ukryte uczucia

Bohaterowie: kolejny raz odejście od schematów trzymając się jednak znanych i lubianych motywów.
Eric Bennett to bramkarz w drużynie Scotta z 1. tomu i jego bliski przyjaciel - to m.in. jemu jako pierwszemu Scott opowiedział o Kipie i nowej relacji. I jako jedyny nie był tak do końca zaskoczony. Trochę czasu minęło od tamtych wydarzeń i obecnie Eric sam wszedł w okres kryzysowy - delikatną smugę cienia: mierzy się z końcem kariery (spadają mu statystyki) równolegle z życiem-po-rozwodzie (ścieżki z żoną, z która był od czasów chyba liceum, się rozeszły i oboje postanowili dalej działać rozdzielnie). Zmiany, zmiany, zmiany... a że dzięki Scottowi i Kipowi Eric ma okazję obracać się w bardziej queerowym towarzystwie, to też sobie przypomni, że w sumie niekoniecznie tylko kobiety go pociągają.
Eric to ciekawy przypadek romansowy, ponieważ nie za często mamy do czynienia z demiseksualnym bohaterem, i to w czymś tak "ultra-męskim" jak romans sportowy. Demiseksualność dla Erica polega na tym, że nie odczuwa jakoś wybitnie często pociągu seksualnego, a jeśli już, to idzie on równolegle z bliską relacją, zaufaniem, co najmniej przyjaźnią. Z Holly, byłą żoną, łączyła go bliskość, sympatia, przyjaźń, ale niekoniecznie gorąca miłość.
A, Eric ma 41 lat. I jest po Harvardzie, specjalizacja: literatura angielska :lol:
I nie pije. I jest wegetarianinem. Ale nie trzeba się przy nim krępować, jeśli chodzi o jedzenie mięsa. I uprawia jogę. Ok...
Z drugiej strony: Kyle Swift, studiujący historię sztuki w dzień, a w nocy kelner w gejowskim/queerowym pubie Kingfisher (czyli też spełnia standardy przystojności niejako z założenia...) - stąd zna Kipa, narzeczonego (tak!) Scotta. I po cichu ma do niego słabość... (tak, w tomie 1. w ogólnym zamieszaniu nie do końca fajnie kradnie pocałunek). Ale obecnie trzyma ręce przy sobie i wzdycha z daleka. W sumie chyba bardziej do pozytywnej relacji ze Scottem niż samego przyjaciela. Kyle jest chłopakiem po przejściach. Z dobrze sytuowanej rodziny (dzięki czemu wbrew pozorom nie ma między nim i Erikiem tak dużej różnicy statusowej), a w Nowym Jorku jest po części na wygnaniu. Powiedzmy, że nie ma najlepszych wspomnień ze swojego pierwszego romansu.. i stara się trzymać z dala od sporo starszych mężczyzn, korzystając zarazem ze swej atrakcyjności. Ma 25 lat.

Fabuła w zarysie: to będzie klasyczny romans wiosna-jesień. 16 lat!
Panowie spotykają się pierwszy raz w Kingfiszerze i obaj są... w momencie lekko kryzysowym, na rozstaju, ostrożnie zaczynając szukać bliższej więzi. Od słowa do słowa narasta rozmowa ;) Kyle ma wrażenie, ze ma zero szans, bo Eric emanuje heterycka normą i wciąż nosi obrączkę na palcu (no i jako znany hokeista jest kojarzony jako żonaty). Ponadto lekko się jednak stroszy w tej konkretnej sytuacji - jakoś cis-hetero-faceci na pokaz po cichu flirtujący z młodszymi sporo chłopakami to czerwona flaga. Gdyby tylko Eric potrafił flirtować z kimkolwiek na tym etapie...
Eric dopiero się rozgląda i też raczej nie ma wrażenia, że młodziutki (relatywnie) i przystojny chłopak flirtuje z nim niekoniecznie odruchowo. Jest tu echo relacji Scott-Kip ale kompletnie odmienne tempo i o wiele bardziej zrównoważona relacja. Mają miejsce kolejne spotkania, także w konfiguracji kelner-gość na sporym elitarnym raucie. Tu faktycznie rozwija się przyjaźń, stopniowo, bez szaleństw.
Nawet gdy bohaterowie wreszcie informują się nawzajem, jak się identyfikują w całej sytuacji, to bez presji i nacisków. No ok, Ilya Rozanov się pojawia w odpowiednim momencie i zadaje jak zwykle dobrze wycelowane pytania, drań jeden. I dzieli się garścią obserwacji ("To wygląda jakby Scott miał młodszego brata. I ten brat miał syna. I ten syn to wypisz wymaluj Kyle... Idź porozmawiaj z Kylem, potrzymam ci obrączkę").
A potem mamy klasyczny sympatyczny i pełen pozytywnej komunikacji układ "przyjaciele o wspólnych zainteresowaniach uprawiający seks". Do czasu oczywiście.

Źródło konfliktu w fabule:
Wiek. To 16 lat. Także dlatego, że sama kwestia 25 vs 41 to jednak inne etapy życia, szczególnie wg Erica, który ma duży problem z tym, czy aby nie wykorzystuje chłopaka... A z drugiej strony chłopcy wycinają sobie nawzajem numer, gdy Kyle, proponując swe wsparcie (nie od razu osobiste jeden-na-jeden) w lekcjach flirtu i nie tylko, nieopatrznie pyta o wymagany przedział wiekowy, na co Eric informuje, ze zdecydowanie 30+. Obaj zresztą chcą chronić swoje uczucia.
Barany urocze ^_^
Więc jest trochę lekkiego angstu i poplątanej komunikacji. Ze sceną, gdy Kyle w końcu opowiada o powodach Wielkiego Wygnania z Rodzinnego Miasta, na czele (interpretacja sytuacji i reakcji tutaj faktycznie zawiodła wstępnie).

Mocne strony opowieści: Tempo. Gdy ma się nastrój na odrobinę pozytywnego napięcia, wiarę w rozsądek bohaterów, problem, który ma sens na papierze a zarazem jest totalnie bezsensowny, jeśli chodzi o relację. Tym razem mamy też do czynienia z bohaterami, których w sumie łączy prawie wszystko oprócz generacji (w poprzednich tomach to raczej "przeciwieństwa się przyciągają i uzupełniają", nawet Shane i Ilya dzielą pasję - hokej - ale nie stricte intelektualne/emocjonalne zainteresowania).
Ten tom przeczytałam jako pierwszy i po prostu... mnie urzekł swą bezpretensjonalnością i szczerością w podejściu do seksu. Oraz bohaterem nie odczuwającym wiecznej presji, aby uprawiać seks. Ale jak już ma ochotę, a partner entuzjastycznie podchodzi... ;)

Słabe strony opowieści: Tempo :lol: Tak jak i brak mocnego angstu ;) znów: co kto lubi.

Warto przeczytać dla: Demiseksualności Erica i ładnie przedstawionej relacji wiosna-jesień. I zgrabnego przedstawienia procesu, jak powolutku można pewne rzeczy odpuścić i poczynić znaczące zmiany w życiu. Kolejny raz to romans, w którym wiele ważnych decyzji bohaterowie podejmują samodzielnie i dla siebie, z troską o partnerów, ale właśnie: bez uzależniania się od nich. A zarazem jak w tytule: wspólne cele są najważniejsze. Plus seks jest sympatyczny ;)

***
PS Kurcze, ja muszę się troszkę skupić, aby namierzyć, jakiego koloru mają bohaterowie poszczególnych tomów włosy, oczy, jaki odcień skóry... To po prostu nie jest jakoś mega potrzebne w fabule i autorka nie powtarza się non stop czyli bohaterowie nie zachwycają się co pięć minut szczegółowo każdym detalem wyglądu partnera... Odpowiada mi to w jej warsztacie.
Tak, Scott jest wysokim postawnym błękitnookim blondynem, Kip ma chyba orzechowe oczy i jest atletycznie smukły, Shane jest ciemnowłosy i jasnoskóry, trochę niższy od Ilyi, który jest opalony plus ma jasnobrązowe lekko kręcone włosy włosy, Ryana zapamiętam ze względu na Anię z Zielonych Wzgórz i Kapitana Amerykę :lol: plus góruje nad wszystkimi, nawet Ilyą, a Fabiana za makijaż i oliwkową skórę... a, i jest przynajmniej o jakieś 30 cm niższy od partnera. Za to jak wyglądają Eric i Kyle (oprócz tego, że ten pierwszy jest parę razy nazwany "srebrnym lisem"...) nie pamiętam dokładnie i nawet nie muszę :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 4 lutego 2022, o 03:01

ROLE MODEL / tom 5. / 2021
Obrazek
Motywy główne (oprócz mlm): była czarna owca, odkupienie win z przeszłości, głęboko w szafie, homoseksualni bohaterowie, uwaga: drugoplanowy ale ważny motyw gwałtu, od przyjaciół do kochanków, zinternalizowana homofobia

Bohaterowie: to chyba najbardziej rozczulająca para z całej piątki...
Trudno jest zbudować przekonującą opowieść o Czarnej Owcy Powracającej Jako Pozytywny Bohater.
Tu się z mojej perspektywy autorce udało.
Sprytnym zabiegiem - chociaż pewnie niektórzy poczują się lekko oszukani - jest oficjalne otwarcie akcji już po Wielkim Nawróceniu: nasz bohater na wstępnie ma bonus - porzucił Ciemną Stronę Mocy samodzielnie, zapłacił za to sporą cenę, ani nikt nie musi go zbawiać, ani nie musi się dla niego poświęcać i cierpieć. Co najwyżej jest obecnie w staniu rozchwiania i zagubienia, z reputacją niesympatycznego faceta, zmuszonego do budowania swojego wizerunku od nowa ("zdrajca!").
Tenże bohater przewinął się już w poprzednich częściach. To Troy Barrett, znany jako bliski przyjaciel jednego z większych drani w lidze, Dallasa Kenta, kolesia słynącego z mizoginii werbalnej i niefajnego traktowania kobiet, ogólnie źle śfini wobec wszystkich, których postrzega jako słabszych od siebie, a przy tym też homofoba. To jemu Ryan, bohater tomu 3., powiedział, żeby przyhamował (górując nad Kentem mięśniami, wzrostem i ogólną determinacją).
Barrett dotąd był cieniem Kenta i numerem 2. w ekipie Toronto jeśli chodzi o wyzwiska i prześladowanie w szatni i na lodzie. A zarazem przejawiał ludzkie odruchy od czasu Wielkiego Pocałunku Scotta i Kipa.
Jak się okazuje, strategiczna pozycja Najlepszego Kumpla Kenta wynikała z woli przetrwania w niesprzyjającym środowisku - znany powszechnie kamuflaż: żeby nie odkryto, że sam jesteś gejem, stań się sztandarowym homofobem w grupie. I tak Troy funkcjonował latami.
I tu mamy twist. Na początku tomu 5. od razu dowiadujemy się, że Troy nieoficjalność wyleciał z Toronto (wcześniej między innymi opuścili je Ryan oraz jego przyjaciel Wyatt Hayes) za... publiczne nazwanie Dallasa Kenta gwałcicielem. Dlaczego? Ponieważ znał dobrze faceta, to gdy w sieci pojawiły się - jeszcze anonimowe - opisy wykorzystania i gwałtów na paru kobietach, Troy nie miał wątpliwości, że mówią prawdę. Nawet jeśli nie był świadkiem, to wszystko brzmiało mega logicznie i zgadzało sie z latami obserwacji. Plus - prawdopodobnie nauczony własnym doświadczeniem - zdawał sobie sprawę, że wyjście z taką informacją w takim środowisku zostanie okupione sporą dawką bólu, łez i cierpienia. Zwykłe "nie opłaca się kłamać".
Zastraszany przez trenera, klub, w sumie nieoficjalnie wierchuszkę NHL, chłopak się nie wycofuje. I zostaje wystawiony na sprzedaż/transfer.
Kto go zgarnia? Któżby inny jeśli nie drużyna z Ottawy, najsłabsza chybaw lidze, z sympatycznym i chyba zbyt miękkim trenerem i, jak widać lubiącymi ryzyko właścicielami. W której jest już wspomniany stary znajomy Wyatt. I Ilya Rozanov... Mały ten świat jest... I taki dziwny.
Bonus: Troya, homofoba na lodzie, właśnie rzucił spektakularnie bo za pomocą smsa chyba czy Insta chłopak, z 2-letnim stażem związku (ba, ponadto to znany i lubiany, ale równie głęboko w szafie przesiadujący aktor, z którym wiązała Troya między innymi chęć zachowania totalnej tajemnicy co do orientacji). Tylko po to, aby chwilę potem oznajmić swoje zaręczyny... z reżyserem swojej najnowszej produkcji.
Karma to niesympatyczna osobistość.

Mamy zatem rozdział pierwszy, nową szatnię, zszarganą reputację, złamane serce, nieufnych kolegów i najbardziej uroczego bohatera całego cyklu: Chirona (jak ten centaur, wiecie, o którym Troy nie ma pojęcia).
Chiron jest rozkosznym szczenięciem, krzyżówką psa górskiego i chyba labradora, z perspektywą kariery psa-pomocnika oraz maskotką drużyny. Razem z Troyem aktualnie stanowią "tych nowych" w ekipie. A oficjalnie odpowiada za niego specjalista od społecznościówek Ottawy: Harris Dower.
Harris nie spełnia standardów typowych dla romansowego bohatera: może i uroczo blond, ale nie za atletyczny, korpulentny, wiecznie roześmiany, z dumą (i ku przerażeniu, konsternacji i... zazdrości Troya) nosi zestaw przypinek LGBT+ ("Wielka Gejowska Waga"), mercze klubu, dżinsowe kurtki i flanelowe koszule. W szatni. Hokeistów...
Troy należy do kategorii tych drobniejszych wg standardów NHL, ale nad Harrisem wciąż góruje.
Ogólnie Harris to odważny gość.. Ale też jakoś wszyscy wokół wyraźnie go lubią i nikt z nim nie ma problemu ani na lodzie, ani w szatni...
Harris jest ogólnie poukładany, swoje przeszedł w życiu, chociaż wspierany przez rodzinę, i obecnie spełnia swoje marzenie jako fan hokeja: pracuje dla lokalnego klubu. Pozytywny ale nie irytujący, otwarty, sympatyczny facet będący w stanie pogodnie powitać każdą nową twarz, nawet jeśli może mieć obawy co do tego, jak zostanie potraktowany. I nie spodziewa się, aby przystojny sportowiec-milioner zwrócił na niego uwagę, nawet gdyby cudem okazał się gejem/bi.

Fabuła w zarysie: tym razem będzie słow burn i skupienie na odkrywaniu, jak się buduje swoje postrzeganie seksualności i relacji z innymi, gdy ląduje się nagle w otoczeniu co najmniej neutralnie nastawionym do tego, kim naprawdę jesteś. A wręcz pozytywnie, jak się okazuje. Cała opowieść to wychodzenie Troya z traumy w bezpiecznym otoczeniu i ze zinternalizowanej homofobii: Harris, Ilya, Wyatt, trener, cała ekipa, przyjaciele Harrisa, mama... Chiron oczywiście... wszyscy udzielają wsparcia przed, w trakcie i po ogłoszeniu, kim jest Troy.
Chłopak będzie musiał sobie odpowiedzieć, kim jest i na co zasługuje od życia. Plus na co się odważy, i to nie tylko w wymiarze wychodzenia z szafy, ale tez kontynuacji stania przy swoich wartościach i przekonaniach - choćby relacja z Kentem i oskarżenia o gwałt nie zostaną zamiecione pod dywan i mimo że to na koniec opowieść kobiet, które opowiedziały swoje historie, a Troy jest tu trzecioplanowym w sumie bohaterem, to to jeden z lepiej przedstawionych wątków gwałtu w środowisku sportowym i konsekwencjami w przestrzeni zawodowej w romansie...
Znów mamy opowieść, w której drugiej osobie z duetu poświęcono trochę mniej... angstu, ale nie czasu. Harris jest poukładany jak Fabian z 4. - swoje przeszedł, teraz może na spokojnie inwestować w przyjaźń. I miłość (no bo ok, dotąd też niekoniecznie osiągał tu spektakularne sukcesy). Obserwowanie, jak optymistycznie towarzyszy Troyowi w jego podróży "wgłąb siebie" ;) i zarazem z pewnym niedowierzaniem przekonuje się, że to rozmaślone spojrzenie nowego przyjaciela to jak najbardziej skierowane jest na niego, jest wciągające.

Źródło konfliktu w fabule: pozorna różnica między bohaterami wynikająca z doświadczenia, traum, tajemnic itd. Troy i Harris długo pozostają przyjaciółmi-przyjaciółmi. I gdyby nie angstowa sytuacja - że lekko zaspoileruję - samolotowej natury, która zmusza wielu bohaterów do zrewidowania, co się liczy tu i teraz, to pewnie byśmy mieli slow burn z 80% a nie 50% książki ;)

Słabe strony opowieści: nie wiem, nie wiem, nie znam... oprócz klasycznego "się lubi lub nie" ;)
Mam wrażenie, że z książki na książkę widać, że autorka odrabia lekcje w oparciu o sensowne opinie czytelników i szlifuje umiejętności.
To chyba najbardziej koncepcyjnie, fabularnie i warsztatowo spójna opowieść.

Warto przeczytać dla: Ok, scena pierwszego pocałunku (ekhm) jest dobra... taki pozytywny angst ;) Jak zwykle seks jest naturalny, miły sam w sobie (tak, także gorący, to oczywiste) i ogólnie pozytywny.
Ba, oprócz całego uroczego romansu slow burn "od przyjaciół do jeszcze większych przyjaciół i kochanków" jest tez mega pozytywna opowieść o wzajemnym wspieraniu się (walka i z homofobią i z mizoginią, równocześnie, równolegle, się nie wyklucza :D i budowaniu środowiska, w którym jest to możliwe.
A, i mega spoiler: oprócz Chirona Troy zostaje też doceniony przez kocicę rodziny Harrisa. To chyba pokazuje, z kim mamy do czynienia.
W ogóle całość jest mega optymistyczna dla wszystkich, nawet Ilya zdaje się zdeterminowany, aby popchnąć wydarzenia do przodu...

***
Wszystko się ładnie układa przed tomem 6.: główni gracze zostali zebrani w w dwóch kluczowych grupach: drużynie Ottawy i obozach organizowanych przez Shane'a i Ilyę...
Linia konfliktu: władze i sponsorzy NHL zarabiający forsę na przemocowym, homofobicznym i mizoginicznym wizerunku graczy vs Drużyna Dobra i Piękna, Która Po Prosto Chce Grać w Inkluzywnego Hokeja :D
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin


Powrót do Recenzje romansów współczesnych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości