Przeczytałam ostatnio dwie naprawdę niezłe powieści polskich autorek: "Miasto w płomieniach" Malwiny Ferenz i "Siłę kobiet" Barbary Wysoczańskiej.
"Miasto w płomieniach" Malwiny Ferenz to niesamowicie emocjonująca powieść tocząca się wczesną wiosną 1945 roku w oblężonym przez Armię Czerwoną i niemal zrównanym z ziemią Breslau i opowiadającą o losach 25-letniej Niemki o imieniu Mathilde, która przedziera się przez płonące miasto, co chwilę ocierając się o śmierć. Świetna książka, ale niełatwa w odbiorze ze względu na temat.
„Siła kobiet” Barbary Wysoczańskiej to dwudziestolecie międzywojenne, odradzająca się Polska i trzy różne kobiety złączone przez los z tym samym mężczyzną. Dla jednej był mężem, dla drugiej kochankiem, a dla trzeciej bratem. Główną bohaterką jest młodziutka Rozalia Lubowidzka, która po pięciu latach koszmarnego małżeństwa nagle zostaje wdową [jej mąż - Ignacy Lubowidzki, poseł na sejm II Rzeczpospolitej, zostaje zastrzelony], ucieka do stolicy, a tam pewnego dnia otrzymuje list od kochanki swojego męża, z błaganiem o pomoc dla chorej córki. Jakiś czas później do Warszawy przyjeżdża też Ada Lubowidzka - siostra Ignacego, chcąc wyrwać się z prowincji i dostać się na wymarzone studia prawnicze. Książka jest bardzo dobrze napisana, wciągająca i daje mi naprawdę sporą frajdę z czytania.
Jeśli macie ochotę na coś poważniejszego, dającego do myślenia, to obie te powieści bardzo wam polecam.