Znane i lubiane (no przeze mnie w każdym razie) klimaty steampunkowe. Ale bardziej w kierunku Kristen Callihan i Brook Meljean niż Gail Carriger. Alternatywna wersja dziewiętnastowiecznego Londynu tym razem opiera się na powstaniu gatunku Błękitnokrwistych, czyli ludzi zarażonych wirusem powodującym głód krwi, ale także długowieczność, nadludzką siłę i zdolność do regeneracji. Niestety nieuchronnym ostatecznym skutkiem wirusa jest Stopniowa Degradacja prowadząca do wampiryzmu. Wampir, w którego powoli przekształca się Błękitnokrwisty, traci kontrolę nad swoimi krwiożerczymi popędami a jego ciało ulga powolnemu rozkładowi. I nie ma na to sposobu. Jednakże z uwagi na długotrwały okres poprzedzający Stopniową Degradację brytyjska arystokracja uznała, że warto zarażać się wirusem. Poddaje więc swoich potomków rytuałowi przejścia (czyli zarażenia wirusem poprzez spożycie krwi Błękitnokrwistego), gdy kończą oni piętnaście lat. W uniwersum mamy także wilkołaki i automaty. Krajem władają Książęce Domy, na czele których stoją Błękitnokrwiści Diukowie. Królową jest Aleksandra, ludzka kobieta poślubiona błękitnokrwistemu księciu małżonkowi, sprawującemu faktyczną władzę.
Nasza bohaterka, Honoria Todd, jest najstarszą z trójki rodzeństwa i córką znanego zmarłego badacza, który pracował nad wynalezieniem antidotum i szczepionki na wirusa. Po śmierci ojca rodzeństwo uciekło i schroniło się w kolonii, na obrzeżach Whitechapel, którym włada renegat Blade, błękitnokrwisty, który wirusem został zarażony bez rytuału przejścia. Traf chce, że Honoria musi prosić Blade'a o ochronę. No i tak się to zaczyna.
W tle mamy mnóstwo przygód, wartką akcję, przeplatanie zdarzeń z przeżyciami bohaterów, ekspozycję bohaterów kolejnych części serii. Wszystko napisane sensownie, logicznie, bez niedorzeczności i z właściwą proporcją między akcją a emocjami. Bohaterowie nakreśleni wyraziście i w taki sposób, żeby dało się ich polubić.
Jak dla mnie, mocne 8/10. Pozycja zdecydowanie godna polecenia miłośniczkom gatunku.