In the game of love…
Georgiana Lucas despises the arrogant and cruel Marquess of Westmorland even before learning that he’s won the deed to her friend Kitty’s home in a card game. Still, Georgiana assures Kitty the marquess wouldn’t possibly come all the way to Derbyshire to throw them out—until he shows up, bloody and unconscious. Fearing that Kitty would rather see him die, Georgiana blurts out that he’s her fiancé. She’ll nurse the hateful man back to health and make him vow to leave and never return. The man who wakes up, though, is nothing like the heartless rogue Georgiana thought she knew…
You have to risk it all
He wakes up with no memory of being assaulted—or of who he is. The bewitching beauty tending him so devotedly calls him Rob and claims she’s his fiancée even as she avoids his touch. Though he can’t remember how he won her hand, he’s now determined to win her heart. But as his memory returns and the truth is revealed, Rob must decide if the game is up—or if he’ll take a chance on a love that defies all odds.
Karina32 napisał(a):
Całkiem niezła historia.
Po poprzednich dwóch częściach, większość osób raczej nie pała sympatią do Benedicta. Ja też do tych osób należałam, chociaż z drugiej strony byłam ciekawa jak autorka przedstawi jego historię. I muszę powiedzieć, że dała radę tak to zrobić, że na prawdę polubiłam tego bohatera.
To historia trochę z gatunku hate to love. Ani Benedict, ani Penelope nie przepadają za sobą. Ben nie lubi temperamentnej Penelope, a ona nie znosi go za to, jak potraktował Sebastiana i za to, że starał się o rękę jej siostry.
Wierzę w ich uczucie i relacje, które ich połączyły. Czuć napięcie i chemię między nimi.
Ben się tutaj naprawdę rehabilituje i myślę, że nie nikt nie będzie miał większego problemu żeby go polubić. Jest rycerski i opiekuńczy, chociaż początkowo zamknięty w sobie i nie do końca ufny. Ale z czasem i to się zmienia.
Książka nie ma jakiegoś spektakularnego tempa, ale czyta się ją naprawdę przyjemnie.
•Sol• napisał(a):Karina32 napisał(a):
Całkiem niezła historia.
Po poprzednich dwóch częściach, większość osób raczej nie pała sympatią do Benedicta. Ja też do tych osób należałam, chociaż z drugiej strony byłam ciekawa jak autorka przedstawi jego historię. I muszę powiedzieć, że dała radę tak to zrobić, że na prawdę polubiłam tego bohatera.
To historia trochę z gatunku hate to love. Ani Benedict, ani Penelope nie przepadają za sobą. Ben nie lubi temperamentnej Penelope, a ona nie znosi go za to, jak potraktował Sebastiana i za to, że starał się o rękę jej siostry.
Wierzę w ich uczucie i relacje, które ich połączyły. Czuć napięcie i chemię między nimi.
Ben się tutaj naprawdę rehabilituje i myślę, że nie nikt nie będzie miał większego problemu żeby go polubić. Jest rycerski i opiekuńczy, chociaż początkowo zamknięty w sobie i nie do końca ufny. Ale z czasem i to się zmienia.
Książka nie ma jakiegoś spektakularnego tempa, ale czyta się ją naprawdę przyjemnie.
Właśnie się rozglądałam za jakimiś wrażeniami o tej książce. Dzięki!
Czasem niektórych bohaterów trzeba móc znielubić, żeby potem polubić
A Ben trochę odpokutował za zachowanie wobec Sebastiana? Dostał jakąś nauczkę?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości