Dość daleko ode mnie. Szczerze mówiąc nie znam tego miasta. Za to co do ubioru i braku stylu u Norweżek, ciotka ma absolutną rację. Często Norweżki chodzą w jakichś powyciąganych swetrach, starych dresach, poplamione, beż makijażu, zdarza się, że mają tłuste włosy, a faceci potrafią mocno śmierdzieć, gumofilce uwalane nie wiadomo czym w spożywczaku nie robią na nich szczególnego wrażenia itp. Najgorsze, że po dwóch latach sama zaczęłam tak robić jak tubylcy. W Polsce nie przyszłoby mi do głowy pójść do sklepu z tłustymi włosami czy w dresiku. A tu się nie wyróżniam jak mi się czasem zdarzy.
Choć staram się nie przeginać i w miejscach publicznych wyglądać schludnie. Żeby nie było, nie potępiam, bo jak ktoś pracuje to czemu ma nie pójść do sklepu kupić sobie coś do jedzenia na przerwie, ale kurde, nie w śmierdzących gumofilcach.
Tylko parę razy widziałam eleganckie Norweżki i to w zasadzie wszystkie w Oslo. Raczej preferują styl sportowy.
A wracając do meritum (bo dziś mam dziwną skłonność do offów), to dziś nie będę ćwiczyć. Mam zamiar za to zjeść czekoladę.