aur_ro napisał(a):Nie znam sie na tej nomenklaturze, nie wiem czy to są chick-lity (mają pewne znamiona ) - seria "Blue Heron" Higgins. Na razie przeczytałam 3 czesci, po 3 ciej ktora mnie wkurzyła, zrobiłam sobie przerwę. Ale pierwsze 2ie nawet mi się podobały. Pierwsza wyszła u nas pt. "Nie ma tego złego". Domyslam się, że bedzie kontynuacja tłumaczenia tego cyklu.
Janka napisał(a):Z Sarah Harvey wielki problem wygląda tak: Najpierw zrobiła furorę w swoim kraju od razu swoim debiutem, nawet go przeniesiono na ekran, ale po pewnym czasie stracono tam nią zainteresowanie. Natomiast w Niemczech moda na nią w tym czasie nie mijała. Był nawet taki okres, że jej książki ukazywały się tylko po niemiecku i nie było na nich nawet napisane, jaki tytuł mają w oryginale, bo go wcale nie miały.
Potem pani Harvey się zachciało odnowić swoją karierę we własnym kraju i wystartowała z nową twórczością, tym razem pod nazwiskiem Sarah Monk (chyba po mężu). Czytałam z nich dwie lub trzy. No niby nie rzygam, ale nie widać u mnie też żadnych śladów merdania. Jest nijako. To już nie jest chick-lit, bo moda na chick-lit minęła bezpowrotnie, a pani Harvey chce koniecznie być modna i czytana. Teraz to są powieści obyczajowe lub romanse, lub jedno i drugie razem. Są do tego stopnia inne, że jej dotychczasowe wydawnictwo niemieckie zerwało z nią kontrakt i teraz wydaje ją ktoś inny.
Dwie z nich są jeszcze bardziej inne niż cała jej twórczość.
http://www.buecher.de/go/search_search/quick_search/q/cXVlcnk9c2FyYWgraGFydmV5/receiver_object/shop_search_quicksearch/
W tym linku na pierwszej stronie są dwie okładki w innym stylu, takie niebieskie z domkami. Dokładnie te dwie książki wydano po polsku. Dokładnie takich książek, z takimi okładkami i takimi blurbami, unikam jak ognia.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości