Teraz jest 21 listopada 2024, o 10:52

Johanna Lindsey

Avatar użytkownika
 
Posty: 5914
Dołączył(a): 18 listopada 2015, o 18:19
Ulubiona autorka/autor: Nie mam, czytam to co mi się spodoba;)

Post przez giovanna » 23 stycznia 2021, o 23:08

Z tego co zrozumiałam to porwał mu narzeczoną więc miał prawo być wściekły :hihi:

Avatar użytkownika
 
Posty: 27968
Dołączył(a): 22 lutego 2012, o 21:14
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: Kristen Ashley/Mariana Zapata

Post przez Duzzz » 14 lutego 2021, o 23:20

Kawka napisał(a):Johanna Lindsey "Dom miłości"

Kawka napisał(a):Johanna Lindsey "Żądze namiętności"

Kochana, poproszę do działu z recenzjami :prosi: Z góry dziękuję :padam:

“How do you always know where to find me?''
His voice achingly gentle, he says, "The same way a compass knows how to find true north.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“It’s not inexplicable. I like you the way Newton liked gravity.”
“I don’t know what you mean.”
“Once he found it, everything else in the universe made sense.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“Life is short. You don't get a do-over. Kiss who you need to kiss, love who you need to love, tell anyone who disrespects you to go f*ck themselves. Let your heart lead you where it wants to. Don't ever make a decision based on fear. In fact, if it scares you, that's the thing you should run fastest toward, because that's where real life is. In the scary parts. In the messy parts. In the parts that aren't so pretty. Dive in and take a swim in all the pain and beauty that life has to offer, so that at the end of it, you don't have any regrets.” ― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 15 lutego 2021, o 13:24

Uzpełnione. Dzięki Duzz.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 11 września 2021, o 20:59

Johanna Lindsey "Porwana narzeczona"

Rok 1883. Piękna Christina, wraz z bratem, wyrusza na sezon towarzyski do Londynu. Podczas jednego z przyjęć poznaje aroganckiego Phillipa Caxtona, który jest nią oczarowany. Dziewczyna z miejsca daje mu kosza. Phillip, urażony jej odmową, postanawia za wszelką cenę zdobyć niepokorną wybrankę, układa więc plan porwania Christiny.

Jak lubię Lindsey i jestem w stanie wiele jej wybaczyć, tak tym razem stwierdzam, że to najgorsza książka tej autorki. Zdecydowanie coś poszło bardzo nie tak. Ta książka to przepis jak nie należy pisać romansu. Jedyne usprawiedliwienie widzę w fakcie, że powieść ukazała się po raz pierwszy w 1977 r. i wpisuje się w modny wtedy nurt bodice ripper. Poza tym, to chyba debiutancka powieść Lindsey więc może wtedy jej warsztat literacki nie był jeszcze zbyt wyrobiony.

Przede wszystkim wielki minus to wkurzający główny bohater: straszny buc, gwałciciel, świnia i menda. Nic go nie tłumaczy. Porwał niewinną dziewczynę, bo nie mógł utrzymać penisa w spodniach. Bezduszny gad bez serca. Nie da się go lubić. Mimo wychowania w Anglii, nie wpadł na to, że można się zalecać do wybranej dziewczyny, zamiast tego wolał ją porwać, zgwałcić i uwięzić. A wszystko to dlatego, że po zaledwie dniu znajomości odrzuciła jego zaręczyny. A zaręczyny wyglądały tak, że on jej wyznał, że jest napalony jak dzik na żołędzie i dlatego ona go powinna po stopach całować, że w ogóle się jej oświadczył. Brak słów na tego "romantyka".

Z kolei bohaterka to pusta, bezmyślna dziunia, z przeciągiem między uszami. Po porwaniu niby się opiera ale wystarczy jeden pocałunek, żeby się oddała porywaczowi, choć zarzekała się, że go nienawidzi. Mimo że pałała do niego nienawiścią to wystarczyło, żeby jej dał jakieś szmatki, a już gotowa była się z nim przespać. Zgrywała niedostępną dziewicę ale zachowywała się jak tania dziwka. Najpierw się dała ponieść chuci, a na następny dzień wylewała łzy i rozpaczała, że ją zgwałcił i równocześnie była zła na siebie. Gdzie w tym logika? Siedząc w zamknięciu zamiast myśleć o tym jak uciec, to zastanawiała się czy jej spódnica pasuje do bluzki. Ona była tak tępa, że aż strach. Idealnie partnerka dola głupiego bohatera.

Ich miłość to syndrom sztokholmski. Chory, toksyczny związek. On owładnięty żądzą, ona głupia i mimozowata. Gdy on ją w końcu sprał, bohaterka jeszcze miała z tego powodu wrzuty sumienia. Tak, ona miała wyrzuty sumienia, że facet ją pobił. Ręce opadają. Jak ją porwał inny psychopata i jeszcze mocniej sprał, to zaczęła nagle kochać swojego starego oprawcę. Nagle jej się włączył tryb wdzięcznej niewolnicy, w myśl zasady, że lepszy znany oprawca, który tylko gwałci i targa za kudły, niż nieznany, który zgwałci i przyłoży jeszcze pięścią w twarz. Według bohaterki fajnie jest być czymś pomiędzy workiem na spermę i meblem, bo tak ją traktuje jej ukochany. Jedyne prawo jakie ona ma, to prawo do siedzenia cicho i spełniania każdej zachcianki swego pana i władcy i ochoczego rozkładania przed nim nóg.

Straszna ta książka jest pod tym względem. Mimo to czyta się ją szybko i sprawnie, w czym pomagają bardzo krótkie rozdziały. Lekki styl to znak rozpoznawczy Lindsey ale nawet tu to nie pomogło. Głupot i nielogiczności jest tak dużo, że trudno na to przymknąć oko. Nawet gdybym zamknęła oba, to nie zmaże to ogólnego wrażenia, że ta książka to totalny niewypał.

Wiem, że to bodice ripper i takie wtedy były romanse ale nawet ten gatunek powinien mieć jakieś granice, bo to co Lindsey zrobiła w tej książce, to lekka przesada, nawet dla mnie, oddanej fanki autorki. Nie da się tego niczym wytłumaczyć. Nie da się też odprzeczytać. Po lekturze mam ochotę wydłubać sobie oczy mikserem.

Powieści nie ratuje nawet lekki styl i ogólna gładkość. Czytacie na własną odpowiedzialność i najlepiej miejcie pod ręką solidną butelkę z procentami. Lipna, głupia, bzdurna książka, 2/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 12 września 2021, o 00:50

Dobra dobra, ale widzę tu wyraźną nagonkę na świnie i dziki - litości dla biednych bestyj, czas skancelować ich negatywne wizurenki w popkulturze :rotfl:

Gdzie w tym logika?

Oj, w zestawie wymagań wobec kobiet ^_^
A wymagania to zawsze "bądź praktyczna, nie ubędzie ci w sumie, wolisz, żeby cię zmaltretował lub zabił?" vs "ale porycz się, nie wypada tak bez emocji przejść nad utratą dziewictwa do porządku dziennego".
PS Tak, własnie, w końcu i tak uważała, jak i pewnie wówczas większość czytelników, że się jej należało ;)

ale nawet ten gatunek powinien mieć jakieś granice,

No polskim odbiorczyniom parę tytułów jednak oszczędzono... :hahaha:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 12 września 2021, o 10:36

Naprawdę może być coś gorszego? Podasz przykłady tych oszczędzonych? Co może być gorszego niż niektóre Rogers i Coulter?
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 12 września 2021, o 15:31

Kawko to zdanie Po lekturze mam ochotę wydłubać sobie oczy mikserem. mnie kupiło.Aż mam ochotę to przeczytać(i pewnie sama sobie będę w gębę za to pluła),tym bardziej,że poniewiera i się po półce
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 12 września 2021, o 17:04

Tylko pamiętaj o wspomagaczu do czytania. Bez alko trudno przez to przebrnąć. :P
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 12 września 2021, o 17:08

Kawka napisał(a):Naprawdę może być coś gorszego? Podasz przykłady tych oszczędzonych? Co może być gorszego niż niektóre Rogers i Coulter?

Są, acz wymazałam z pamięci i muszę sięgnąć po archiwum.

Hm, swoja drogą chyba znasz Jennifer Blake czy pamięc mnie myli? :niepewny:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 12 września 2021, o 17:19

Jennifer Blake znam i nawet lubię. Poza dość wkurzającą "Królewską krwią" wszystkie inne, które czytałam, były w porządku, a niektóre nawet bardzo wysoko oceniłam. Zresztą, "Królewska krew" też mi się w pewnym sensie podobała. Ja mam dziwny gust, lubię czasem bodice rippery ale ta Lindsey mnie odrzuciła całkiem. :mur:
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 12 września 2021, o 17:27

Blake ma na swoim koncie ponad 50 tytułów, więc... ekhm :hyhy:

W kategorii bodice ripperów te najbardziej-najbardziej z lat 70. i ew. 80. były u nas wydawane już w 90., więc trochę przez sito ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 12 września 2021, o 17:58

Blake w Polsce wydano kilkanaście, z czego czytałam kila więc chyba nie trafiłam jeszcze na te słabsze.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 12 września 2021, o 19:26

Nie wiem, czy "słabsze" to tu dobre określenie... Niektóre w kategorii bodiceripperowej to małe arcydzieła ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 12 września 2021, o 19:31

To dlaczego straszysz? :P Dawaj tytuły, nawet tych niewydanych w Polsce. Ja nie pogardzę dobrym bodice ripperem. Ostatnio mnie nachodzi na powtórkę starych powieści Rogers. :P
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 12 września 2021, o 20:02

Miałam listę i nie mogę znaleźć chwilowo, idę szukać...
Miałam swego czasu dodac do Motywów :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 26 września 2021, o 19:19

Johanna Lindsey "Jesteś całym światem"

Casey pragnie prowadzić farmę odziedziczoną po dziadku, jednak ojciec uważa, że młodziutka dziewczyna nie poradzi sobie z tym zadaniem. W wyniku kłótni Casey opuszcza dom rodzinny z mocnym postanowieniem udowodnienia wszystkim, że jest równie dobra jak przeciętny mężczyzna. Postanawia podjąć się możliwie najbardziej męskiego zawodu i zaczyna karierę jako łowca nagród. Damian Rutledge Trzeci wciąż nie może się pogodzić ze śmiercią ukochanego ojca, która tylko z pozoru wyglądała jak samobójstwo. Mając dość poważne podejrzenia, udaje się na Dziki Zachód, w pogoni za mordercą. Szybko okazuje się, że wychowany i przyzwyczajony do wygodnego życia w wielkim mieście Damian nie radzi sobie zbyt dobrze w dzikiej krainie. Wynajmuje więc łowcę nagród, aby wspólnie z nim odnaleźć i ukarać mordercę. Nie wie, że pod śmierdzącym poncho i nieprzeniknioną twarzą chłopaka ukrywa się Casey.

Taką Lindsey lubię najbardziej. Książki osadzone w realiach Dzikiego Zachodu wychodziły jej najlepiej. "Jesteś całym światem" to druga część dylogii o rodzinie Straton, a historia dotyczy Casey – córki Chandosa, bohatera powieści "Dzikie serce".

Wszystko w tej historii gra. Jest przygodowo, ciekawie, pasjonująco. Dużo się w tej książce dzieje, co nie pozwala ani na moment się nudzić. Dziki Zachód opisany jest plastycznie i szczegółowo. Podobały mi się zmieniające się lokacje – od wielkomiejskiego zgiełku, poprzez duszne saloony pełne rewolwerowców, po bezkresną prerię. Bardzo szybko można się wczuć w ten klimat, a lekki styl autorki i podział na krótkie rozdziały sprawia, że książkę czyta się szybko, sprawnie i bardzo przyjemnie.

Największą siłą tej historii jest jednak fajna para głównych bohaterów. Casey to zadziorna i charakterna dziewczyna, która wie, czego chce i nie da sobie w kaszę dmuchać. Damian, mimo że żółtodziób na Dzikim Zachodzie, nie jest mdłym mieszczuchem, a prawdziwym mężczyzną z krwi i kości. Bardzo dobrze autorka gra na kontrastach pomiędzy nimi, jest chemia pomiędzy tą parą. Iskrzy i to mocno, a dopełnieniem tego są sceny erotyczne, które uzupełniają ich relację. Trochę irytowało mnie pod koniec zachowanie Casey, która kazała się wszystkiego domyślać Damianowi, zamiast z nim po prostu szczerze porozmawiać.

Kolejny spory plus to delikatny humor, nieprzesadzony i nienachlany. Najbardziej zapadł mi w pamięć ślub za 5 dolarów u chytrego sędziego pokoju. Humor dobrze współgra z tą historią i nie jest wciśnięty na siłę.

Zakończenie troszkę pozostawia w uczuciu niedosytu, bo odrobinę za mało dostarcza emocji ale nie jest to duży minus. Jest lekko, przyjemnie, przygodowo, pozytywnie. Powieść bardzo szybko się czyta i jest to prawdziwa przyjemność, dlatego daję 9/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 26 września 2021, o 21:27

Podejrzewam, że to literówka
humor, nieprzesadzony i nienachlany

Ale wciąż uważam, że "humor nienachlany" miałby swe zastosowanie opisowe :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 27968
Dołączył(a): 22 lutego 2012, o 21:14
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: Kristen Ashley/Mariana Zapata

Post przez Duzzz » 10 października 2021, o 19:30

Kawko, podrzucisz obie recenzje do działu z recenzjami?
Z góry dziękuję :*

“How do you always know where to find me?''
His voice achingly gentle, he says, "The same way a compass knows how to find true north.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“It’s not inexplicable. I like you the way Newton liked gravity.”
“I don’t know what you mean.”
“Once he found it, everything else in the universe made sense.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“Life is short. You don't get a do-over. Kiss who you need to kiss, love who you need to love, tell anyone who disrespects you to go f*ck themselves. Let your heart lead you where it wants to. Don't ever make a decision based on fear. In fact, if it scares you, that's the thing you should run fastest toward, because that's where real life is. In the scary parts. In the messy parts. In the parts that aren't so pretty. Dive in and take a swim in all the pain and beauty that life has to offer, so that at the end of it, you don't have any regrets.” ― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 10 października 2021, o 22:49

Uzupełnione. :P
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 6 lipca 2023, o 11:51

Johanna Lindsey "Diabeł, który ją uwiódł"

Lady Ophelia Reid znana jest ze swojej fenomenalnej urody i podłego charakteru. Nie ma oporów, żeby brutalnie odprawić licznych adoratorów, jak również krzywdzić ludzi pomówieniami i plotkami. Tak naprawdę nikt w towarzystwie jej nie lubi. Książę Raphael Locke, któremu się wydaje, że jest odporny na urodę panny, zakłada się z przyjacielem, że utemperuje piękną diablicę i sprawi, że stanie się ona wartościową osobą.

Jest to druga część cyklu o rodzinie Reid. Pierwsza część to "Dziedzictwo" i radziłabym, żeby czytać te książki chronologicznie, bo druga część bezpośrednio nawiązuje do poprzedniej. Ja tego nie zrobiłam, przez co początek był dość trudny do przebrnięcia, bo nie miałam pojęcia kto jest kim i co się w ogóle dzieje. Owszem, po jakimś czasie wszystko staje się jasne ale brak znajomości pierwszej części utrudnia płynne wejście w drugą.

Od razu polubiłam Ophelię. Głównie dlatego, że daleko jej do idealnej bohaterki romansu. Jest chwilami wredna, szczera do bólu, a przy tym potrafi kłamać i oszukiwać jak stary szuler. Mówi to co myśli i robi co chce, bez oglądania się na innych. W dzisiejszych realiach można by powiedzieć, że jest asertywna. Może też odrobię toksyczna, bo manipuluje ludźmi ale nie przegina z intrygami. Ma też swoje powody, żeby zachowywać się dokładnie w ten sposób. Nie jest to na pewno postać płaska i nijaka, raczej intrygująca, bo ma się ochotę poznać, jaka jest naprawdę za tą fasadą podłej intrygantki. Z czasem bohaterka łagodnieje i uświadamia sobie, że nie była zbyt miłą osobą. Przechodzi spektakularną przemianę. Jedna rzecz w związku z tym rzuciła mi się bardzo w oczy. Sposobem Opheli na opanowanie swoich wybuchów gniewu jest seks. Od razu staje się grzeczna jak jagniątko. Wychodzi na to, że jej charakterek był efektem braku zaspokojenia potrzeb i seksualnej frustracji. Chyba pierwszy raz się spotkałam z takim czymś w romansie.

Z kolei nie polubiłam od początku Raphaela. Facet z ewidentnym kompleksem Boga, któremu się wydaje, że on wie wszystko lepiej i ma być dokładnie tak jak on chce. Z tej dwójki na skali toksyczności to właśnie Raphael bije wszelkie rekordy. On uważa się za niemal idealnego, nie widzi w swoim postępowaniu żadnych wad, ma się za moralny autorytet, choć zwabia podstępem Ophelię do jednej ze swoich posiadłości, posuwając się przy tym do manipulacji nią i jej rodziną i przekracza jej granice, zmuszając, żeby praktycznie obca mu kobieta wywlekała swoje osobiste sprawy przed nim. Dodatkowo przetrzymuje ją wbrew jej woli. Generalnie – zrobił na mnie wrażenie bardziej psychopaty, któremu sprawia radość pastwienie się nad kimś psychicznie, niż romansowego amanta. Można powiedzieć, że ma wszystkie wady Opheli plus dodatkowo wybuchy niekontrolowanego gniewu. Krótko mówiąc – toksyczny tyran z rysem narcystycznym.

Ich wzajemna relacja jest bardzo burzliwa. Od szczerej niechęci, po fascynację, seksualne przyciąganie, po miłość i znów niechęć i tak w kółko. Mimo to, napisane jest to z taką lekkością, że raczej nie ma się wrażenia przesady. Na pewno pomaga też delikatnie humorystyczne zabarwienie powieści. Styl autorki jest naprawdę przyjemny. Na pewno w szybkim i sprawnym czytaniu pomagają bardzo krótkie rozdziały, które mają zaledwie po kilka stron. Nie ma też praktycznie żadnych spowalniających tempo akcji zapychaczy w postaci obszernych opisów rozterek wewnętrznych. Lidnsey daje samo najważniejsze. Dość szybkie tempo akcji, dobre dialogi, fajną chemię między bohaterami, lekkość i gładkość historii, mimo że z pozoru ta książka niczym się nie różni od wielu innych romansów historycznych. Nie jest to długa powieść, dzięki czemu wszystko co ważne zostało odpowiednio skondensowane i ładnie opakowane w dobry warsztat.

Na pewno nie jest to jedna z tych książek, które zapadają bardzo w pamięć, czy powodują głębokie przemyślenia. To zwykła typowa historia, napisana w bardzo przystępny sposób, lekka i przyjemna w odbiorze. Moja ocena końcowa to: 8/10.

W dziale recenzji: http://romansoholiczki.pl/viewtopic.php ... 6#p1251566
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 25 września 2024, o 16:35

Johanna Lindsey "Kochaj mnie zawsze"

Uwaga, poniżej mogą być spojlery!

Kimberly Richards zostaje wysłana przez ojca do Londynu, pod opiekę księcia Devlina St. Jamesa i jego żony, którzy mają pomóc w znalezieniu dla niej odpowiedniego męża. Do książęcej posiadłości przybywa również Lachlan MacGregor, głowa szkockiego rodu, który ma podobny problem. Musi szybko się ożenić z jakąś bogatą dziedziczką, gdyż inaczej jego klanowi grozi nędza. Lachlan wciąż jednak kocha kobietę, którą przed rokiem porwał. Na miejscu okazuje się, że obiekt jego westchnień to żona St. Jamesa, jego dalekiego kuzyna. Mimo to książęca para decyduje się wyswatać Lachlana z jakąś odpowiednią panną. Lachlan i Kimberly mimo niezbyt udanego początku szybko nawiązują relację ale znając jego niechlubną przeszłość rozbójnika Kimberly nie wie, czy może mu zaufać.

Jest to druga część cyklu, niestety pierwsza nigdy nie została wydana w Polsce, a szkoda, bo z licznych odniesień wygląda na to, że mogła być to ciekawa lektura. Czasem nawet miałam wrażenie, że autorka bardziej skupia się na losach pary książęcej niż na głównych bohaterach.

Książka jest typową powieścią w stylu Lindsey. Cechuje ją sprawny warsztat, bardzo krótkie, zwarte rozdziały, szybka akcja i lekki, humorystyczny klimat oraz dość wyraziste postacie. Fabularnie niewiele zaskakuje, to typowa historia bez większych zwrotów akcji ale też nie ma momentów, w których czytelnik mógłby się nudzić, czy zbyt rozwlekłych lub zbędnych opisów. Wszystko jest na swoim miejscu i w odpowiednich proporcjach i mimo braku oryginalności powieść daje sporą dawkę rozrywki.

Największe zastrzeżenia mam do głównej postaci męskiej. Lachlan z początku nie wzbudza sympatii. To troglodyta, który najchętniej przeleciałby wszytko, co nie ucieka na drzewo. Nie liczy się z niczyimi uczuciami, jest oślo uparty i nie trafiają do niego żadne sensowne argumenty. Na dodatek jest hipokrytą. Kocha swoją wybrankę ale to nie przeszkadza mu w uwodzeniu innej. Dość kontrowersyjny jest moment, gdy główna para trafia po raz pierwszy do łóżka, bo bohater praktycznie gwałci bohaterkę i niewiele zmienia fakt, że jej się to w sumie podoba. Trudno też zrozumieć postępowanie Kimberly. Obcy typ włamał się do jej pokoju, bez pozwolenia ją zdeflorował podczas gdy spała, a ona zamiast krzyczeć gdy ocknęła się w trakcie gwałtu, to jeszcze dołącza do zabawy i czerpie z tego satysfakcję. Niepojęte i wręcz chore. Trudno po takiej scenie polubić którekolwiek z głównych bohaterów.

Na plus zaliczam dobre napięcie miedzy tą parą. Może ich wybory nie przemawiają do mnie i nie potrafię zrozumieć ich postępowania w niektórych momentach ale jednak muszę przyznać, że jest między nimi fajna chemia. Drą koty od samego początku i to jest napisane w bardzo dobry i przekonywający sposób. Jest w tym ikra, energia i humor. W połowie książki ta relacja odrobinę traci na temperaturze ale wciąż jest dobrze.

Wątek romantyczny może nie porywa i nie pasjonuje ale dostajemy za to inny. Zagadkę kryminalną, która jednak zostaje rozwiązana dość szybko. Też jest bardzo prosta ale jednak ciekawi.

Lindsey potrafi z banalnej historii wyciągnąć maksimum i zrobić z niej fajną książkę. Może to zasługa jej stylu, może lekkości, dobrej dynamiki. Trudno stwierdzić ale coś w jej książkach sprawia, że nawet największe głupoty czyta się szybko, z dużą dozą przyjemności i bardzo gładko. Mimo wad, moja końcowa ocena to 8/10.

W dziale recenzji: viewtopic.php?p=1257593#p1257593
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Poprzednia strona

Powrót do L

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości