Czyli jak zwykle, autorze, radź sobie sam. Zatem "se poradzę". Napiszę jak Nieznajomych: siądę i zacznę, i obaczymy, co się napisze. Choć ostatnio z tej metody zrezygnowałam, nie idę totalnie na żywioł. Mam plany, ramy i takie różne nudne sprawy.
No ale skoro nie wiem, niech romansowa istota sama zdecyduje, jaka ma być ta Sunny: słoneczna czy księżycowa. Choć czuję, że będzie księżycowa, bo już sam ten przymiotnik lepiej brzmi. Poza tym dowcipne dialogi i błyskotliwa narracja sprawdzają się w opowiadaniach, ale na dłuższą metę przypominałoby to mecz tenisa.
Z drugiej strony ta moja bohaterka to fajna babka, ma w sobie światło. Zamierzam je tylko nieco przytłumić. Może nawet trochę więcej niż trochę.
Niemniej dziękuję. Już samo gadanie o tym mnie natchnęło:)