„Pierwsza żona” Erica SpindlerWydawnictwo: Burda Publishing Polska
data wydania 3 czerwca 2015
liczba stron 496
kategoria thriller/sensacja/kryminał
OPIS: Bailey Browne jedzie na egzotyczną wycieczkę, aby zaznać radości życia po stracie ukochanej matki. Skromna dziewczyna z Nebraski jest zachwycona urzekającą przyrodą Karaibów i wręcz oszołomiona zainteresowaniem, jakie okazuje jej bardzo przystojny nieznajomy. Przedstawia się jako Logan Abbott i wkrótce oznajmia,
że są sobie przeznaczeni. Bailey zakochuje się w Loganie i zgadza się wyjść za niego za mąż, wbrew podszeptom rozsądku, który przypomina, że zna ukochanego krótko i powierzchownie.
Po ślubie jadą do Luizjany, gdzie znajduje się imponująca Abbott Farm, rodzinna posiadłość Logana, w której skład wchodzi znana stadnina koni. Szczęśliwą i entuzjastycznie nastawioną do przyszłości Bailey spotyka niemiła niespodzianka – siostra męża i jego najbliżsi współpracownicy odnoszą się do niej z dużym
dystansem. W krótkim czasie dowiaduje się, że jest łudząco podobna do pierwszej żony Logana, zaginionej w tajemniczych okolicznościach. Niepokój Bailey pogłębia wiadomość o kilku przypadkach zaginięć młodych kobiet. „Pierwsza żona” to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Przyznam, że skusił mnie opis, który wydał mi się nadzwyczaj interesujący, bo uwielbiam takie klimaty: nagła, wielka miłość, szybki ślub, w tle piękna rezydencja, była żona łudząco podobna do obecnej, tajemnice, spiski, młode kobiety, które znikają w niewyjaśnionych okolicznościach i podszyte strachem szepty miejscowej ludności, że to Logan - świeżo poślubiony mąż Bailey jest mordercą.
Zapowiadało się niezwykle ciekawie, ale czy tak było? Hmmm, nie bardzo.
Siekając po tę książkę liczyłam na sporą dawkę strachu, tajemnic i romantycznych uniesień, szczególnie na początku powieści, kiedy to para głównych bohaterów poznaje się i zakochuje w sobie, niestety ten dość istotny fragment ich życia został skrócony do minimum, więc potem trudno mi było uwierzyć w to, że naprawdę się kochają. Uważam, że to błąd i to na tyle poważny, że zaważył na odebraniu całości.
Przeczytałam "Pierwszą żonę" Erici Spondler i powiem krótko jestem rozczarowana, bo liczyłam na trzymający w napięciu thriller z fascynująca historią miłosną na początku [żebym mogła uwierzyć w tę ich wielka miłość, która zaowocowały nagłym ślubem], a dostałam prawie 500 stron nudy, w której prawie nic się nie działo, bohaterowie byli mdli, napięcie prawie żadne, finał mnie nie zaskoczył i wcale mnie nie korciło, żeby zgadywać kto jest mordercą. Główna bohaterka była kompletnie nijaka i naprawdę trudno mi pojąć jak Logan mógł się w niej tak szaleńczo zakochać [ choć tego zakochania to po nim też nie było widać]. Czytając opis "Pierwszej żony" wyobrażałam sobie, że zafascynuje mnie podobnie, jak kiedyś zafascynowała mnie "Rebeca" Daphne de Maurier , w której też właściciel pięknej rezydencji poślubił niespodziewanie młodą dziewczynę bardzo podobną do jego pierwszej, tragicznie zmarłej żony, ale nic z tego. „Pierwszej żony” do „Rebeci” nie da się nawet porównać.
Ericę Spindler nazywa się mistrzynią thrillerów, która jak rzadko kto, umie budować napięcie i tworzyć historie mrożące krew w żyłach, ale ja tego nie odczułam. Przynajmniej nie tym razem. Niby mamy tu tajemnice, niedomowienia, nieufność, nagłą utratę pamięci, niewyjaśnione zaginięcia młodych kobiet i dziwne okoliczności śmierci niektórych członków rodziny Logana czyli wszystko, co powinno składać się na powieściowy sukces, a dostajemy mdłą papkę z naiwną i chwilami koszmarnie irytującą bohaterką, która momentami miałam ochotę złapać za kudły i wrzasnąć jej do ucha: „obudź się, kobieto!”.
Logan też był nijaki, ot taki facet bez ikry i dlatego nie wzbudził we mnie żadnych emocji: ani negatywnych, ani tym bardziej pozytywnych i gdyby nie to, że to wokół niego kręciła się ta historia, to mogłoby go w ogóle nie być.
Lektura tej książki nie była dla mnie przyjemnością, wręcz przeciwnie, męczyła mnie, więc co i rusz odkładałam ją na bok. Ale przeczytałam ją do końca, do ostatniej strony, choć nie obchodziło mnie czy Bailey uda się rozwikłać zagadkę zaginięcia młodych kobiet i udowodnić, że to nie jej mąż za tym stoi i ,przede wszystkim, że Logan nie jest mordercą. Nie ciekawiło mnie też co się stało z jego pierwszą żoną True. Chciałam mieć to po prostu za sobą.
Erico, wybacz, ale chyba się jednak nie polubimy, niestety. Wiem, że tą recenzją narażę się wielbicielkom Erici Spindler, ale cóż, trudno. Dla mnie ta książka to nieporozumienie i nuda nad nudą. Sorry, dziewczyny, ale takie jest moje zdanie.