Teraz jest 28 czerwca 2024, o 16:21

Nie romansuj z hulaką - Liz Carlyle (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 20892
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Nie romansuj z hulaką - Liz Carlyle (Kawka)

Post przez Kawka » 3 sierpnia 2023, o 16:04

Liz Carlyle "Nie romansuj z hulaką"

Baron Rothewell nie stroni od używek i szemranego towarzystwa. Na jednej z karcianych popijaw wygrywa śliczną córkę gospodarza – pannę Camille Marchand. Wiedziony nieco zardzewiałym poczuciem honoru proponuje jej małżeństwo. Umieszcza dziewczynę u swojej ciotki, a sam oddaje się rozpuście, żeby zagłuszyć demony przeszłości. Camille – wychowana we Francji i czująca się obco w Anglii, ma swoje własne problemy. Musi szybko znaleźć męża, a zostało jej zaledwie kilka tygodni, inaczej spadek po dziadku przepadnie. Rothewell nie wydaje się dobrym kandydatem ale dziewczyna nie ma wielu opcji więc decyduje się na karkołomny krok, licząc, że uda jej się ucywilizować tego hulakę.

Jest to trzecia część cyklu o rodzinie Neville. Tym razem dostajemy historię Kierana. Choć można tę powieść czytać oddzielnie, to sugerowałabym zacząć od początku cyklu, żeby lepiej rozumieć relacje między postaciami.

Czytało mi się trochę gorzej niż poprzednią część i trudno powiedzieć dlaczego. Być może sprawił to bohater, który wydał mi się wyjątkowo odrażającym typem. Nie dość, że był dupkiem i samolubnym draniem, to jeszcze użalał się nad sobą. Taka żałosna moczymorda bez charakteru. Owszem, im dalej w historię, tym więcej ludzkich cech nabierał ale nie udało mi się go polubić na tyle, żeby móc mu kibicować. Nie jest to typ bohatera, którego lubię w romansie. Jego zachowanie było chwilami odrażające, a w przeszłości miał sporo za uszami i to rzeczy poważnego kalibru (nie chcę za bardzo spojlerować). Próba wybielenia go przez autorkę nie powiodła się. Nie wierzę, że ktoś taki potrafi się nagle zmienić i stać łagodnym barankiem, podczas gdy całe życie był draniem, nielojalnym nawet wobec rodzonego brata, który był dla niego zawsze oparciem. Za bardzo to było zero-jedynkowe. Z hulaki i rozpustnego alkoholika z tendencją do kontroli i despotyzmu w idealnego kochającego męża. W prawdziwym życiu tak się nie się da.

Jest też trauma – motyw, który bardzo lubię i przedstawiona została naprawdę sensownie, niemniej nie tłumaczy ona późniejszego podłego zachowania bohatera. To, że ktoś miał trudne dzieciństwo nie upoważnia go do krzywdzenia innych. Można co najwyżej zrozumieć jego motywację i charakter ale nie da się usprawiedliwić grzechów Kierana w ten sposób. Jego zachowanie względem Camille na początku ich znajomości było po prostu podłe. Nie jestem w stanie usprawiedliwić tego nieprzepracowaną traumą. Bohater to po prostu egoista, buc i dupek. Krótko mówiąc – jest toksyczny.

Bohaterka podobała mi się znacznie bardziej. Los dał jej słabe karty i zdecydowała się je rozegrać jak najlepiej się da. Twarda babka, stąpająca mocno po ziemi. Ma charakter i kiedy trzeba potrafi potrząsnąć użalającym się nad sobą Rothewellem. Może nie jest idealna ale na pewno ludzka i bardziej dająca się lubić niż on. Nie potrafię zrozumieć jakim cudem ta dziewczyna zakochała się w bohaterze. Nie zasłużył na nią.

Jedną z zalet tej książki jest obecność Kemble'a. Jest to moja ulubiona postać, która wyszła spod pióra Carlyle. Szkoda, że jest go tak mało w tej części. Z tego co kojarzę, pojawia się w większości powieści autorki. Kolejną postacią poboczną, która wprawdzie wielkiej roli nie odgrywa ale ubarwia książkę, jest piesek Chin-Chin.

Co do samej fabuły, jest na tyle interesująca, żeby zapełnić 460 stron bez uczucia wyraźnego przesytu ale nie tak fascynująca, żeby przez cały czas było równie ciekawie. Bywały momenty trochę nudniejsze, gdy nie działo się nic ciekawego ale ogólnie nie uważam książki za przegadaną. Chwilami akcja trochę spowalniała, a autorka nadmiernie skupiła się na szczegółach ale jest to raczej jej styl. Pod względem warsztatu jest w porządku. Są zwroty akcji i fabuła zmierza w jakimś konkretnym kierunku, nie ma uczucia, że coś jest dodane na siłę lub bez sensu.

Sceny erotyczne są naprawdę dobre. Zawsze lubiłam kwieciste opisy Carlyle. Miłosne igraszki bohaterów są ciekawe, rozbudowane i klimatyczne ale nie przesadzone i nie sprowadzone do czystej fizjologii. Fajny balans między emocjonalnością a fizycznością.

Powieść jest solidnie napisana. Wprawdzie nie porwała mnie i nie wciągnęła tak jak poprzednia część ale czytało się dobrze. Jest klimat, jest sensowna fabuła, emocje i romans z prawdziwego zdarzenia, trochę mroczności ale jednak nie byłam w stanie polubić głównego bohatera i to mi zepsuło odbiór całości. Moja ocena za całokształt to 7/10. Myślę, że mogę polecić z czystym sumieniem ale nie jest to książka, która rzuca na kolana.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości