Meagan McKinney "Księżycowa Dama"
Księżycowa Dama - tak przez prasę została nazwana nieuchwytna złodziejka kosztowności należących do wyższych sfer. Nikt nie podejrzewa, że jest nią Mystere - skromna panna na wydaniu, siostrzenica popularnego iluzjonisty, ulubieńca snobistycznych elit Nowego Jorku. Jedynie Rafael Belloch – bogaty konstruktor kolei i przedsiębiorca - dostrzega, że dziewczyna jest tą samą złodziejką, która przed dwoma laty okradła go w podejrzanej dzielnicy miasta.
To moje pierwsze zetknięcie z tą autorką, więc jak zazwyczaj w takim przypadku, nie za bardzo wiedziałam, czego się mogę spodziewać. Najkrócej rzecz ujmując – było dobrze.
Sama historia jest wartka i przyjemna w odbiorze – tajemnice i przygody bohaterów sprawiają, że książkę czyta się szybko i bez problemów. Nie ma dłużyzn i zbyt rozwlekłych opisów. Wszystko jest skondensowane na 319 stronach, co jest odpowiednią objętością dla tej historii.
Liczne humorystyczne epizody i lekkość stylu autorki sprawiają, że wątek miłosny nie jest dominujący. Częste salonowe intrygi, typowe sceny balów i opisy życia ludzi z wyższych sfer nie nudzą przewidywalnością, jak to często się dzieje w romansach. Czas i miejsce akcji są dość nietypowe – końcówka XIX w. w USA. Powieść porusza też kwestie rewolucji przemysłowej, opowiada o fortunach które powstały wskutek bezdusznych działań wielkich przemysłowców i bankierów, jak również o biedzie i wyzysku, co muszę przyznać, jest bardzo dobrym posunięciem autorki i dodaje wartości tej książce.
Postacie wykreowane przez McKinney są ciekawe. Żadna z nich nie jest kryształowa, a mimo to da się lubić prawie wszystkich (nawet wredną matronę, Caroline Ashton). Bardzo ładnie przedstawione są motywy działania bohaterów i wpływ jaki na nich wywarły trudne doświadczenia życiowe. Ten aspekt powieści wydaje się być wiarygodny.
Pod względem warsztatu literackiego jest dobrze. Całość jest przemyślana i ma swoje punkty kulminacyjne, akcenty rozłożone są prawidłowo, wątki pociągnięte i doprowadzone do końca (za wyjątkiem jednego, który zostawił autorce furtkę do kontynuacji i pozostawia uczucie lekkiego niedosytu).
Jedynym widocznym minusem jest dla mnie szczątkowość scen erotycznych. Nie wiem czy zawinił tłumacz (wycinając sporo), czy to autorce nie starczyło wyobraźni, ale mam wrażenie, że sceny te są niedopracowane i zbyt ogólnikowe.
To zdecydowanie nie jest banalny romans historyczny i choć nie ma w tej książce zadęcia i moralizatorstwa, to bardzo delikatnie przemyca pewne zagadnienia, które mogą zmusić czytelnika do refleksji. Dla mnie zasłużoną oceną jest: 8/10, bo to było bardzo pozytywne doświadczenie i na pewno sięgnę po inne książki tej autorki.