przez Mikka89mak » 16 lutego 2009, o 23:23
hihi, to dobre było. ale nic nie przebije tego:
Zawstydzone spojrzenie jak u kota, który spił śmietankę z mleka i oberwał wałkiem przez łeb. Na ubraniu widać ciemne zasychające plamy.
- Bardzo boli?
- Mówię przecież - zadrapanie.
- Znaczy, mogę nie przepraszać?
- A za straty moralne? - Chytrze zmrużył oczy Len.
- Doskonale! Zaczynaj, słucham uważnie.
- Dobre sobie! Prawie zamordowała i jeszcze się stawia - oburzył się wampir, wycierając palce chusteczką. Uczciwie mówiąc, myślałam, że je obliże.
- Sam zacząłeś! Kłócąc się i nalegając na otrzymanie satysfakcji, jakoś niezauważalnie się pogodziliśmy.
- No dobrze, niezbyt lubię ludzi - w końcu przyznał wampir. - O jakim zaufaniu my tu mówimy w momencie, gdy strażnicy granic co miesiąc wyłapują w osinach do tuzina podejrzanych typków w zbrojach z kory osinowej, na krzyż obwieszonych czosnkiem? Wątpię, by przychodzili do dogewskich lasów w poszukiwaniu grzybów. I co do tego ma, za przeproszeniem, czosnek? Czemu nie cebula, marchewka albo, powiedzmy, rzepa? Dziwne, że jeszcze nikt nie wykombinował sobie, żeby polować na wampiry za pomocą zaostrzonych korzeni chrzanu wykopanych przy pełni księżyca przez czarnego psa bez ogona.
- I jaka kara jest przewidziana za znęcanie się nad zwierzętami?
- Konfiskujemy czosnek. Razem ze spodniami. I życzymy szczęśliwej drogi!
- Nic dziwnego, że macie taką złą prasę - zauważyłam.
- To śmieszne - kontynuował płonący sprawiedliwym gniewem Len. - Przez cały czas istnienia Dogewy na jej polach nie wyhodowano nawet jednej główki czosnku. Tym niemniej eksportujemy go do dziesięciu królestw! Oczywiście przez wynajętych ludzi. Jeden szczególny warkocz, okręcony srebrnym drutem, wracał do nas cztery razy, zanim nie zgnił. A o drodze życiowej sztyletów, krzyży i łez panieńskich w fiolkach można napisać całe opracowanie. Wampir ze złością potrząsnął głową i zmarszczył czoło. - Albo na odwrót... Jakieś egzaltowane panienki... Nagie, tłumami. Że niby wypij mnie, chcę wiecznego życia. Rzucają się na strażników, proponują bezeceństwa. Chłopaki już odmawiają samotnych wart - boją się.
- Bujasz! - roześmiałam się.
- Wcale nie.
Natychmiast wyobraziłam sobie legion nieuczesanych, bosonogich panien z przeraźliwymi wrzaskami doganiających Lena, tracącego oddech i oglądającego się z zaszczutym spojrzeniem. Na tym moja wyobraźnia nie poprzestała i umieściła mnie w trójce liderek, z siatką na motyle w ręku.
- To nie jest śmieszne - półgłosem burknął wampir.
- To do czego?
- Mówię, że strażnicy nie uważają tego za zabawne. Bić się z kobietami to jakoś niehonorowo. Spełnienie ich próśb jest nierealne. Te histeryczki nie rozumieją, że nieśmiertelność to nie wścieklizna, nie przenosi się przez ugryzienie.
- Mówisz, że nagie? - mruknęłam w zamyśleniu. - A wy je pokrzywą po tyłku... Też lecznicza rzecz, wzmacnia odporność
(ps. mam nadzieje ze w łeb za wstawke nie zarobie:)