Kilka już dni minęło od przeczytania ,ale w dalszym ciągu nie zmieniłam o niej zdania.
Jest to historia trzydziestokilkuletniej Marty, która ma męża ,pięcioletnią córkę i siedzi w domu. Na rodzinę zarabia mąż ,ale to nie wystarcza. Marta chciałaby pracować ,ale wiecznie tylko jęczy. Że w końcu po coś studiowała ,a teraz ciągle siedzi w domu. Można by sądzić ,że przynajmniej będzie miała jakieś koleżanki ,ale nie. Wyjechała ze mężem z rodzinnego miasteczka i jest po prostu samotna. Nie ma czasu na rozmowy telefoniczne z przyjaciółkami z dzieciństwa ,więc w końcu kontakty zanikają z jej winy. Na męża jest zła ,że nie poświęca im czasu ,ale przecież w końcu ktoś musi zarabiać. Kluczowy moment następuje ,kiedy Adam dostaje pracę za granicą. Początkowo przeciwna w końcu musi zaakceptować decyzję męża. Na dodatek jej matka ,prosi ją ,żeby przyjechała do rodzinnego domu ,ponieważ mają odwiedzić ich krewni z zagranicy. Trzeba wszystko przygotować i nie ma się tym kto zająć.
Powiem wam ,że bohaterka nie wzbudziła u mnie jakiś ciepłych uczuć. Była tylko nastawiona na siebie i nie zauważała co dzieję się poza nią. Jej ciągłe jęczenie ,że siedzi tylko w domu ,albo u rodziców ,że ciągle tylko pracuje. Co by się nie działo ,to wiecznie jest nie tak. Jej siostra ,która pracowała w telewizji prawie się do niej wprowadziła ,żeby jej pomóc. Marta nie zauważa ,że Grażyna też przechodzi ciężki okres ,ciągle tylko ja i ja.
Można poczytać ,ale tyłka nie urywa.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.