Aaa... mój ulubiony sezon, bo też mi się jesienią jakoś najlepiej czyta rzeczy romansowe
Wpiszę tu na plus
Contract Season - Cait Nair (romans hokeisty i muzyka country) jako moja pierwszą o tej porze roku "Jesienną Opowieść".
Tak na sucho to mamy tu wariacja z motywami
udawany związek,
pokomplikowana komunikacja i klasyczne
ukryte uczucie.
I jest to queerowy romans (z konkretnymi scenami).
Dlaczego jesień?
Rzecz się po pierwsze dzieje na jesieni praktycznie (wprowadzenie letnie, epilog po-wiosenny) i czuć postępujący chłód w przestrzeni (w pozytywnym sensie).
Ale chodzi o klimat metaforycznie: jest wspomniany totalny slow-burn emocjonalny, dużo introspekcji i jesiennego zagubienia emocjonalnego, fabuła jest skupiona na lękach i tęsknotach, przy czym nie ma klisz (które lubię swoją drogą) - jesień tutaj to okres wspólnego wyciszenia wynikający z trybu pracy obu bohaterów (na ile to możliwe w obu branżach
nie ma klasycznego Święta Dziękczynienia i całej reszty hallowenowego zamieszania, chociaż dzieje się wiele i to jest mega fajne: jak stworzyć przestrzenie ciszy skupionej na emocjach w otoczeniu, hm, głośnym dosłownie i w przenośni (scena muzyczna Nashville, hokej na poziomie NHL).
W ogóle wiele się dzieje indywidualnie - bohaterowie są często rozdzieleni i mają czas na introspekcje, a zarazem spieranie się z własnymi demonami (no własnie, to nie jest mocny angst i walka, ale takie ciche trwanie w swych mocnych rozterkach i analizowaniu błędów).
Fajny wycinek z życia / slice of life z bardzo obiecującym HFN. W ogóle będę ten tytuł miała w najbliższym czasie na podorędziu, gdy będzie mowa, jak się robi przekonujące HFN i że nie, nie wszystkie watki i problemy muszą być rozwiązane w fabule.
To jest przezabawne, ale czytając klimatycznie miałam klimat Muminkowy (dylogia Tatuś Muminka i morze oraz Dolina Muminków w listopadzie
A fabularnie przypomina regencyjną Balogh
Ogólnie... To jest super odpowiednik historycznego
narzeczeństwa aranżowanego z całym klimatem obostrzeń i reguł społecznie wymaganych...