Przeczytałam "Nie dajesz mi spać". Do samiuśkiego końca
To oznacza, że nie było tak źle.
Ogólnie książka jest całkiem fajna. Miejscami nawet dość zabawna (zwłaszcza to miauczenie i chichotanie). Czyta się lekko i raczej przyjemnie. Podoba mi się Simon. Męski, seksowny i chlebocholik. Taki słodki brutusek. Niby drań, ale nie. Najbardziej urzekła mnie ta jego szczerość wobec tych wszystkich kobiet. Natomiast Caroline na początku mocno mnie denerwowała. Jakaś taka tępa pi.... Ale potem się wyrobiła i nawet ją polubiłam.
Nieziemsko wkurzał mnie kot. J<cenzura>le
Po kie licho ona go tam umieściła? Psuło mi to całą zabawę. Ja rozumiem rybki, psy, żółwie czy króliki, ale kot? Bleee... Chyba miało być dzięki niemu śmiesznie, a zamiast tego wyszło obleśnie.
Nie podobało mi się też to cało O-wanie. Katastrofa
Ale generalnie historia była całkiem, całkiem. Fajnie urozmaicona smsami i takimi wewnętrznymi monologami, chociaż... jakoś trudno mi uwierzyć, że faceci prowadzą
takie rozmyślania.
Dziwna była też końcówka. Seks, żarło, seks, żarło... Taaa... Ja im nie bronie, jasne, ale mogło to być bardziej... subtelnie napisane.
Generalnie jednak nie narzekam. Nawet dam 5 na bbn! A co!