Oglądałyście Krajowe Eliminacje do 61 edycji Eurowizji?
Ja oglądałam od trzeciej piosenki, bo mi się Telewizjada cięła strasznie. Pewnie wiele osób oglądało polską telewizję przez net, bo było MMA na Polsacie i prawdopodobnie stąd te zakłócenia. Wracając do tematu - po powtórkach okazało się, że niewiele straciłam bo Taraka wypadli słabo, Napoli i Natalia zaśpiewali dobrze, ale bez większego zachwytu.
Trzy wykonania na żywo były świetne - znacznie lepsze od wersji studyjnej. Szpak, Górniak i Moś. Naprawdę ciekawe aranże, bezbłędny wokal, dobry show.
Osińska trochę się wysilała i to było słychać, a poza tym nadal nie znoszę tej piosenki i jej samej. Widziałam kiedyś wywiad z kandydatami do ESC i delikatnie dawała znać, że tylko ona jest dobra i utalentowana w porównaniu z innymi. To mnie do niej zniechęciło - nie znoszę wywyższania się, tym bardziej, że stawała w szranki ze Szpakiem i Górniak, którzy też mają bardzo dobry warsztat i kawał głosu.
Na koniec kilka słów o dwóch najgorszych wykonaniach: mianowicie Gintrowska i Margaret. Gintrowska to kompletna pomyłka. Nie wiem jakim cudem ta piosenka doszła do eliminacji a wykonanie na żywo pokazało jasno, że ona nie umie śpiewać.
Co do Margaret - zepsuła wszystko co się dało. Wokal - dramat. Sapała, jakby przebiegła maraton, a to było niespełna 3 minuty śpiewania JEJ WŁASNEJ piosenki. Ubiór i show - nie pasowało to do niczego. Krótko mówiąc klapa.
Lubię ją i jej piosenki, ale tego się naprawdę trudno słuchało. Wydaje mi się, że to ją pogrążyło.
Mam takie przemyślenia po przeczytaniu sporej ilości komentarzy na oficjalnej eurowizyjnej stronie i pod filmami Margaret i Szpaka na Youtube.
Po pierwsze - ze Szpakiem nie mamy szans na dobre miejsce. Nie dlatego, że źle wypadł. Wręcz przeciwnie - był świetny, co większość podkreśla. Nie wygramy, ani nawet nie wyjdziemy z półfinału, bo ludzie zza granicy chcieli fałszującą Margaret z hitem - petardą, a teraz są wściekli na polskich głosujących. Dlatego odegrają się na Szpaku. Biedny, co by nie zrobił będzie w ogonie, bo nie jest nią. Poza tym ciągle go porównują do Conchity, co jest głupie, bo poza długimi włosami nie ma z nim/nią nic wspólnego. A "Color Of Your Life" nie wypada źle na tle innych tegorocznych propozycji. Powiedziałabym, że jest zupełnie w normie, a od strony wokalnej nawet lepiej niż norma w porównaniu do innych wykonań. Na pewno nie będę się wstydzić 12 maja za Polskę, mimo tego, że raczej będzie jak zawsze - czyli odległe miejsce. Będę trzymać mocno kciuki, bo Szpak jest bardzo utalentowany i zasługuje na sukces. A skrycie liczę trochę na to, że Szpak im na żywo pokaże co potrafi i Europie zrobi się głupio, że go oceniła jeszcze przed konkursem i że im w pięty pójdzie.
Po drugie - teraz prawie wszyscy jojczą, że woleli by Margaret ale wcale nie ma pewności, że ona by się nauczyła dobrze śpiewać do 12 maja. Może tak, a może nie. Pamiętam jak w 2011 r. było sporo pozytywnych komentarzy odnośnie Magdy Tul i jej piosenki "Jestem". Utwór miał spory potencjał - był skoczny, szybko wpadał w ucho, w wersji studyjnej był idealny, a na dodatek Magda przyciągała wzrok swoją nieprzeciętną urodą. Wiele osób wróżyło nam top 10 w finale. A co wyszło na żywo? Ostatnie miejsce w półfinale i kompletna kompromitacja, bo Magda nie poradziła sobie ze śpiewem i jej występ był fatalny. Nie uratowała jej nawet uroda i chwytliwy, potencjalnie przebojowy utwór. Ci wszyscy, którzy deklarowali wtedy poparcie dla Polski nie zagłosowali na nią. Wracając do Margaret, ten scenariusz z 2011 r. w jej przypadku mógłby się powtórzyć. Mimo dzisiejszych deklaracji, że ludzie zagłosowaliby na nią, wątpię, że po skopanym występie na żywo, Polska wyszłaby z półfinału.
Po trzecie - tylko 50% sukcesu to głosy od widzów. Reszta to jury. W 2014 r. jury w wielu krajach usadziło mocno propozycję od Donatana i Cleo, bo tak i już. Według Europy cycki i lekka erotyka są be.
Nie sądzę, by ocenili wyżej fałszującą Margaret. Cleo nie wypadła najgorzej a i tak się nie spodobała. Szczerze mówiąc, dopóki w tym konkursie decyduje jury, to nasze szanse są marne. Mało kto lubi Polskę. Nawet najgorsze piosenki z Grecji, Hiszpanii, Niemiec czy Azerbejdżanu i tak przechodzą do finału. Prawie zawsze. A Polska może mieć na scenie tańczące słonie, divę na miarę Górniak i tak jury będzie kręciło nosem. Niestety. Zrobili wyjątek dla Kuszyńskiej, byle nie być posądzonym o dyskryminację niepełnosprawnych, bo nie wierzę, że te piosenka (przewidywalna ballada) i śpiew (bardzo przeciętny) zasłużyły na finał.
Po czwarte - powinien być obowiązek śpiewania przynajmniej częściowo w ojczystym języku. Teraz nawet Hiszpanka sili się na angielski, a szkoda, bo język hiszpański jest ładniejszy (w mojej opinii) i bardziej melodyjny. Jedyne pozytywne zaskoczenie to Albania. Są też może ze dwie piosenki śpiewane w innym języku niż angielski (nie pamiętam obecnie które). Ten wszechobecny angielski sprawia, że konkurs brzmi jakby rywalizowali sami Brytyjczycy i Irlandczycy.
Konkluzja tego przydługiego wywodu - Szpak powinien pojechać do Szwecji z piosenką Margaret. Sukces murowany.