Moja pierwsza książka Julie Quinn – „Zaginiony książę”. W sumie nie wiem czego się spodziewałam…nie! No! Szału nie było ani też nie było źle
przyjemne czytadło i na pewno mnie nie zniechęciło do następnych, wręcz przeciwnie! już szykuję się do II cz. tego cyklu, a co!
To, że zaczęłam od tej książki to przypadek, akurat to miałam w domu
Opis taki niepozorny, mało zachęcający, ale w sumie…zazwyczaj opisy takie bywają
"Zamaskowany napastnik zatrzymuje na ciemnej drodze powóz księżnej Wyndham. Nie wygląda jednak na rzezimieszka. Lecz jakież będzie zdziwienie Grace, młodej damy do towarzystwa, gdy sędziwa księżna rozpozna w rozbójniku swego zaginionego potomka! Tylko czy pociągający Jack to prawdziwy książę Wyndham? I jakie są jego prawdziwe zamiary"
Choć historia od samego początku była bardzo przewidywalna, wiedziałam co się wydarzy, bo inaczej być nie mogło, a i tak miewałam chwilę zwątpienia. A może autorka zaserwuje coś czego się nie spodziewam?
ale ok., wszystko potoczyło się tak jak było spodziewane
no może z wyjątkiem problemu głównego bohatera z „tańczącymi literkami”, to przyznam był szoczek!
Nie będę się rozdrabniać co do treści i opisów bohaterów, skupię się tylko na tym co w jakiś tam sposób mnie drażniło…
1. Księżna wdowa, ożesz co za kobieta! Jak można było z nią wytrzymać? Dałabym wszelkie bogactwa Grace za te 5 lat z tym babsztylem! Co za egoistka! Wielmożna Pani! Fuj!
2. Od zauroczenia do miłość w jakieś 3 dni…wiem, wiem, takie rzeczy w romansach to chleb powszechni ale w tym wypadku jakoś mnie to denerwowało. Nie mogłam wręcz uwierzyć w tą miłość! Naprawdę wszystko działo się za szybko!
3. Hrabia Crowland i jego potrzeba wydania córki, nie za człowieka, tylko za księcia! I znów niby oczywiste, takie czasy, ale ten gość wyjątkowo mnie zdenerwował!
4. Brak zdecydowania Thomasa względem Amelii. Taka fajna z niej dziewczynka, a on? No tak! Po co się ustatkować, skoro się można zabawić! jak już się narzeczoną ma, żadna inna panienka nie będzie próbowała złapać księcia…tylko się bawić…
… i co się podobało…
1. Jack i jego poczucie humoru i jego uśmiech nie schodzący z pyska
Rewelacyjnie poprowadzone dialogi
sama co jakiś czas parskałam z ubawienia! Jak Grace
2. Myślę sobie, że cała postać Jacka była…cool! No podobała mi się, no!
(ale naprawdę nie wiem dlaczego
)
Teraz czas zabrać się za „Czekając na księcia”
Domyślam się, że Thomas w końcu zdecyduję się na Amelię
hihih