Wczoraj skończyłam
"Co słychać w Londynie?". Jak dla mnie bardzo przyjemna i zabawna książka. W pamięć wryły mi się, jak w przypadku Mirandy, niezbyt pochlebne komentarze, a tu takie miłe zaskoczenie
Harry był sympatyczny i wcale nie nudy. Olivia moim zdaniem również prezentowała się nieźle. Może nie do końca mi pasuje taki typ bohaterki - piękna,lubiana przez wszystkich, oblegana przez mężczyzn, ale nie mam jakichś zarzutów w stosunku do jej osoby.
Dobrą robotę wykonały postacie poboczne. Sebastian Grey i jego natchnione czytanie Szalonego Barona oraz inscenizacja na stole w salonie Olivii, rosyjski książę Aleksiej i jego groźny, potężny ochroniarz Władimir, którzy z uwagą i namaszczeniem wraz z całą służbą i lokajem, przyglądali się temu przedstawieniu. Genialna scena
A najbardziej się uśmiałam, gdy Sebastian tak się wczuł w swoją rolę, że spadł z tego stołu i zwichnął sobie rękę. Sam wypadek może zabawny nie był, ale kiedy książę powiedział - "Władimir to nastawi", to się popłakałam
Nie wiem czemu, ale praktycznie przez całą książkę wyobrażałam sobie Władimira jako wielkiego, łysego dresa z potężnym karkiem i bejsbolem
Mimo że książę i jego sługa wydawali się mocno nieciekawi całkiem przypadli mi do gustu i o dziwo świetnie wtapiali się w całość
Jestem naprawdę zadowolona zarówno z
"Co słychać w Londynie" jak i z
"Sekretnego pamiętnika Mirandy Cheever". W tym wypadku należało przekonać się osobiście, aby wyrobić sobie o nich zdanie