Powtórkowo przeczytałam „Czyż ona nie jest słodka” i jak za pierwszym razem mi się podobało, tak teraz jestem książką oczarowana
i nie da się inaczej, muszę sobie o niej popisać!! BĘDĘ SPOJLEROWAĆ, więc z góry przepraszam
Sugar Beth jest moją bohaterką! Kupuję ją całą, ze wszystkimi jej wadami, złośliwościami, z tym całym jej popapranym życiem! Urzekła mnie ta kobieta!
Od najmłodszych lat, Sugar Beth a właściwie Frances Elizabeth Carey, chowana jest na księżniczkę miasteczka Parrish w Missisipi. Jej rodzina miała pieniądze, wpływy i przede wszystkim władzę. Ale w rodzinie brak było wielkiej miłości…cóż, nie ma jak źle dobrane małżeństwo! Ojciec ożenił się z kobietą piękna i majętna, z kobietą, która nie umiała pokochać swojego męża. Był jednak ktoś kogo Diddie kochała - siebie i swoją córkę. Rozpieszczała ją na każdym roku i wmawiała, że jest lepsza od innych.
Skoro Diddie kochała Sugar Beth, to tatuś w zemście za brak małżeńskiej miłości odepchnął swoją chciałoby się napisać jedyną córkę, ale nie…Griffin Carey był na tyle głupi, żeby w tym samym miasteczku mieć żonę i kochankę, ba! i z tą kochanką mieć jeszcze drugą córkę!
Winnie Davis. Winnie i Colin (do Colina za chwilę
) to chyba największe grzeszki młodości Sugar Beth. To przyrodniej siostrze najbardziej się obrywało… dlaczego? No cóż, Sugar Beth rozpaczliwie potrzebowała uczucia i akceptacji ojca, który niestety, całe swoje uczucia przelał na Winnie. Wciąż mam w głowie scenę, jak mała Sugar jedzie swoim różowym rowerkiem pochwalić się tatusiowi świadectwem, a on? Nic, jeszcze na nią nawrzeszczał… Żesz! Kopnąć faceta to mało!
Skoro za brak miłości nie mogła ukarać swojego ojca, Sugar karała Winnie. Nawet największe świństwo jakiego się dopuściła względem siostry, a mianowicie zabranie jej rzeczy z szatni i napuszczenie na nią chłopców, było konsekwencją zachowania Griffina. Bo przecież dla Winnie miał czas, a dla Sugar Bath niestety nie…ech…
Kiedy Sugar Beth wyjechała na studia jej życie troszkę się pokomplikowało. Zmarła jej matka, ojciec postanowił ożenić się z długoletnią kochanką i jeszcze życzył sobie, żeby Sugar to zaakceptowała bez sprzeciwu! A kiedy odmówiła, tatuś ją wydziedziczył…
A późniejsze życie Sugar Beth to już równia pochyła i powolne staczanie się… Pośpieszny ślub w wieku 20 czy też 21 lat z damskim bokserem. Rozwód. Kolejny ślub, tym razem na alkoholowym haju. Kolejny rozwód. ( choć później wdową została jak Cy zginął). Do tego problemy z pracą, łapanie się każdego zarobku…
Ciężko jej było…do czasu jak poznała starszego jegomościa, potentata naftowego Emmetta Hoopera, który został jej mężem nr 3. I tu okazało się, że miłość do starszego mężczyzny zaczęła powolną przemianę Sugar Beth. Tak, tak mała dziewczynka zaczęła dorastać! Emmet był dla niej wszystkim: przyjacielem, ojcem, mężem, kochankiem... Niestety, to szybo się skończyło, gdyż Emmett zmarł. Ale Sugar nie byłą już samotną, nieszczęśliwą kobietą! Zaopiekowała się córką swojego zmarłego męża, opóźnioną w rozwoju Delilah, stała się macochą dla 51 letniej kobiety. Było to dla Sugar Beth ogromne błogosławieństwo, bo Delilah obdarowała ją czymś najpiękniejszym, bezwarunkową miłością!
To dla Delilah Sugar Beth gotowa była wrócić do Parrish, do miejsca gdzie wszyscy ją nienawidzą, gdzie teraz prym wiedzie jej przyrodnia siostra, gdzie wrócił człowiek, któremu wyrządziła ogromną krzywdę – Colin Byrne.
Bo w Parrish czeka na nią spadek w postaci pewnego obrazu, dzięki któremu zapewni swej pasierbicy godne życie w bardzo drogim ośrodku. Niestety, wpierw musi ten obraz znaleźć...
Colin, O BEJBE! Ja nie wiem, ale tracę głowę do SEPowych bohaterów (z malutkimi wyjątkami oczywiście
) Jest coś w panach tworzonych przez Philips, że nie mogę się im oprzeć
Colin Byrne jest pisarzem pochodzącym z Anglii, a który w Parrish znalazł swój drugi dom. W wieku 22 lat skorzystał z okazji i przyjechał na Południe USA, gdzie objął stanowisko nauczyciela języka angielskiego. Jak sam pisze w „Odbiciach”, swojej drugiej książce „…miałem 22 lata i Parrish było moją nirwaną. Mieszkańcy zaakceptowali mnie, choć mówiłem z obcym akcentem, zachowywałem się dziwacznie i byłem kiepskim nauczycielem. Pisałem powieść, a Missisipi kocha pisarzy. Po raz pierwszy w życiu czułem się akceptowany. Byłem bezgranicznie szczęśliwy, dopóki mojego południowego raju nie zniszczyła dziewczyna o imieniu Valentine (czyt. Sugar Beth) (…) Nie była naprawdę niebezpieczna, dopóki ograniczała się do nastoletnich chłopców. Ale zaczęła szukać starszej ofiary. Czyli mnie”. I Sugar Beth naprawdę go zniszczyła, oskarżyła o molestowanie. Na nic były jego próby obrony, skoro mamusia Diddie miała w mieście władzę. Tak skończyła się kariera nauczycielska i Colin musiał wrócić do Anglii, gdzie ojciec zmusił go do porzucenia marzeń o pisaniu. Ale on nigdy nie zapomniał i do pisania wrócił! Stworzył swoją wielką powieść, powieść o Parrish, która okazała się bestsellerem. I ponownie wrócił do miasta…do domu!
Kiedy Sugar Beth wraca do miasteczka, Colin nie może oprzeć się pokusie i wyrównania rachunków. Nie zależy mu na zemście, chciałby tylko zobaczyć jak Sugar płacze prawdziwymi łzami, jak żałuje tego co zrobiła. Tymczasem każde spotkanie z Sugar Beth sprawia, że Colin zaczyna na nią inaczej patrzeć. Przestaje mu się jawić jako rozkapryszona księżniczka, a zaczyna dostrzega w niej coś wspaniałego. I siłą rzeczy zaczyna coś do niej czuć…i to nie tylko pożądanie…
Uwielbiam Colina, przede wszystkim za to, że tak szybko uporał się ze złością na Sugar Beth. Wiedział, czego chce i do tego dążył. Rozumiał Suger i dość szybko przeszedł na jej stronę. Każda kłótnia z nią to rozkosz czytania, takie to były dwa łobuzy
bo SEP ma talent do genialnych dialogów!
NIE LUBIĘ Winnie! Ta kobieta mnie wkurza, a z drugim czytaniem było jeszcze gorzej! Jako młoda dziewczyna miała „przechlapane” z Sugar Beth, ale też nie robiła nic żeby się przed nią bronić. Była mięczakiem! Rozumiem, że była zakompleksiona i zamknięta w sobie, ale…no cóż! Działała mi na nerwy
czasem ta bywa! Denerwowała mnie jej postawa względem Ryana. Wykorzystała chłopaka, zaciążyła z nim, on się z nią ożenił. I proszę! Potem pokutowała za swój grzeszek i zawsze starała się być cudowną żoneczką. Przez 14 lat przyzwyczaiła go do rozpieszczania, a potem nagle przestaje się jej to podobać! Ma do niego żal, że on się nie stara? Kurcze!
Irytowało mnie, że Winnie nie umie przejść do porządku dziennego z pewnymi sprawami. To co robiła Sugar 15 lat temu było dziecinne, fakt, za to zachowanie dorosłej Winnie? No proszę? Zazdrosna o Sugar Beth, ciągle o nią zazdrosna, NAWET PO LTACH… i jak dla mnie trochę późno się ogarnęła, ale dobrze, że w ogóle
i nagle ta wielka siostrzana miłość, bleee….
Nie rozumiem też Seawillows i ich nienawiści do Suger Beth i ich uwielbienia Winnie. Przecież wcześniej też jej dokuczały, prawda? W końcu jak trzymały się z Sugar, to złe co ona zrobiła było też na ich sumieniu, prawda?
Brawo za postać Gigi! Jak o niej czytałam poczułam się znów jak nastolatka, z burzą hormonów