Wywiad z autorką "Dziewczyny komendanta" Pam Jenoff dla Polskiego Heralda w Irlandii.
http://www.miraksiazki.pl/pdf/wywiad.pdf
<span style="font-weight: bold">PANI AMBASADOR - PAM JENOFF</span>
<span style="font-weight: bold">Pam Jenoff mieszka w Filadelfii. Po studiach historycznych pracowała w Pentagonie
jako asystentka sekretarza armii. W latach 1996-98 pełniła funkcję wicekonsula
w konsulacie amerykańskim w Krakowie, gdzie zajmowała się głównie tematyką polsko-żydowską. W 1998 r. poświęciła się karierze prawniczej. Debiutancka powieść Pam Jenoff “Dziewczyna komendanta” o losach Żydówki z Krakowa, uwikłanej w związek z nazistowskim oficerem, ukazała się niedawno w Polsce. W Irlandii dostępna jest już
druga książka Jenoff - “Żona dyplomaty”.
W rozmowie z pisarką - SABINA WASIK</span>
<span style="font-style: italic">Czy jest jeszcze dzisiaj zapotrzebowanie na fikcję historyczną z okresu II wojny światowej? </span>
Myślę, że jest jeszcze wiele do odkrycia w tym okresie historycznym. Mamy bardzo bogatą literaturę historyczną XVIII i XIX w., brakuje natomiast podobnej literatury odnoszącej się do historii współczesnej. Dotyczy to zwłaszcza okresu powojennego, o którym na Zachodzie wiemy coraz więcej dzięki nowym źródłom historycznym. Mamy więc do czynienia z odrodzeniem literatury wojennej oraz literatury Holokaustu. Z drugiej strony odchodzą już ostatni świadkowie tych czasów, więc jest to także ostatni dzwonek na wysłuchanie ich relacji.
<span style="font-style: italic">A czy w Stanach Zjednoczonych, które nie były zaangażowane w II wojnę światową w takim stopniu jak Europa, znajdzie się wielu czytelników tej literatury?</span>
Ależ tak! Wszystko, co związane z drugą wojną światową cieszy się w Stanach dużym zainteresowaniem. Widać to chociażby po ogromnej popularności filmów wojennych, jak “Kompania braci” czy “Szeregowiec Ryan”. Oczywiście, nie możemy pod tym względem porównywać się z Wielką Brytanią, której mieszkańcy byli geograficznie bliżej wojny. W Stanach mamy tylko weteranów wojennych, podczas gdy w Anglii niemalże każdy znalazł się w jej zasięgu. To zupełnie inne doświadczenie!
<span style="font-style: italic">Co w takim razie skłoniło amerykańską pisarkę do sięgnięcia po historię Polski? </span>
Spędziłam w Polsce dwa lata, pracując jako wicekonsul w amerykańskim konsulacie w Krakowie. Część mojej pracy dotyczyła Holokaustu oraz relacji polsko-żydowskich.
Dzięki bliskim kontaktom z gminą żydowską w Krakowie, mój pobyt w Polsce był niezwykle poruszającym doświadczeniem. Wróciłam do Stanów z zamiarem napisania książki, nie wiedziałam jednak dokładnie o czym. I właśnie wtedy, podczas podróży pociągiem z Waszyngtonu do Filadelfii, poznałam ocalałą z Holokaustu parę, od której dowiedziałam się o istnieniu żydowskiego ruchu oporu w Krakowie. Byłam kompletnie Wróciłam do Stanów z zamiarem napisania książki, nie wiedziałam jednak dokładnie o czym. I właśnie wtedy, podczas podróży pociągiem z Waszyngtonu do Filadelfii, poznałam ocalałą z Holokaustu parę, od której dowiedziałam się o istnieniu żydowskiego ruchu oporu w Krakowie. Byłam kompletnie zaskoczona! Wiedziałam
oczywiście o powstaniu w getcie warszawskim, ale nie o konspiracji w Krakowie! Natychmiast przeczytałam książkę “Justyna’s Narrative”, która przedstawia historię żydowskiego podziemia w Krakowie. I tak narodziła się moja pierwsza książka “Dziewczyna komendanta”, będąca zapisem moich własnych przeżyć w Polsce oraz niewiarygodnej historii krakowskich Żydów. Jak wspomina Pani swoje relacje z gminą żydowską w Krakowie? Przyjechałam do Polski w wieku dwudziestu paru lat.
Bez przyjaciół, rodziny. Niewielka społeczność żydowska w Krakowie stała się więc
szybko moją drugą rodziną. W Stanach rzadko chodzę do synagogi, ale w Krakowie bywałam w niej w każdy piątek wieczorem. Sobotę spędzałam zazwyczaj na obiedzie w domu rabina. Związałam się blisko zarówno ze starszymi członkami gminy, jak i tymi młodszymi, z centrum dla młodzieży. Gmina w Krakowie jest mała, ale bardzo żywa. Myślę nawet, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat umocniła się jeszcze bardziej. Próbowała Pani odkryć swoje korzenie żydowskie podczas pobytu w Polsce? Jestem zafascynowana genealogią! Tak więc kiedy w końcu znalazłam się w Europie Wschodniej, nadarzyła się ku temu doskonała okazja. Podróżowałam z Krakowa do Odessy i Pińska, skąd pochodzili moi dziadkowie. Niestety na Białorusi nie został już nikt z moich krewnych, nie znam także języka rosyjskiego. Przechadzałam się zatem po mieście, wczuwając się w jego atmosferę.
Ja w ogóle kocham Dziki Wschód! I uważam, że trzeba go zobaczyć, zanim upodobni
się do krajów zachodnich.
<span style="font-style: italic">Wracając do Pani książek - ile w nich fikcji historycznej, a ile faktów?</span>
“Dziewczyna komendanta” jest oparta na faktach, ale wszystkie postaci są fikcyjne. Prawdą jest to, że istniał ruch oporu w krakowskim getcie oraz że jego członkowie spotykali się w szabat i zbombardowali kawiarnię na Starym Mieście. Niektóre postaci z ruchu oporu były inspirowane prawdziwymi osobami żyjącymi w tamtych czasach. Ale jedyną prawdziwą postacią z “Dziewczyny komendanta” jest aptekarz Tadeusz Pankiewicz. Z kolei “Żona dyplomaty” to zupełna fikcja. Nie ma absolutnie ani jednego faktu historycznego, na którym opierałaby się moja druga powieść. Ale jest to też zupełnie inna książka, choć odpowiada na wiele pytań z “Dziewczyny komendanta” i występują w niej te same postaci. Tym razem zmagają się one z okresem zimnej wojny.
<span style="font-style: italic">Ciekawi mnie, skąd zaczerpnęła Pani inspirację do opisu odczuć Marty, głównej bohaterki “Żony dyplomaty”, w hitlerowskim więzieniu?</span>
Podczas pobytu w Polsce zajmowałam się zachowaniem i konserwacją obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Zabrałam do oświęcimskiego muzeum moją rodzinę i przyjaciół ze Stanów. Jeździłam tam także podczas oficjalnych wizyt amerykańskich senatorów i Hillary Clinton. W sumie byłam na terenie obozu około 50 razy. Za każdym razem wchodziłam do komór gazowych albo celi Maksymiliana Kolbe. Stąd pewnie udało mi się opisać izolację, głód oraz strach, który odczuwała moja bohaterka. Początkowo jednak wcale nie byłam pewna, czy wypadnie to dość wiarygodnie.
<span style="font-style: italic">Znana jest Pani pewnie książka prof. Jana T. Grossa “Strach”. Jakie jest Pani zdanie na temat antysemityzmu w powojennej Polsce?</span>
Stosunki polsko-żydowskie są bardzo ważnym zagadnieniem w Stanach. Wielu Amerykanów żydowskiego pochodzenia wychowanych jest w przeświadczeniu, że Polacy to antysemici. Natomiast mało kto zdaje sobie sprawę ze skomplikowanej historii tych dwóch narodów. Ciężko jest np. uogólnić postawę całego narodu polskiego w okresie wojennym i po 1945 r. Nie zapominajmy także, że sporą część Yad Vashem w Izraelu zajmują nazwiska Polaków. Nie spotkały mnie nigdy żadne przykrości podczas pobytu w Polsce. Nie zamierzam jednak przekonywać nikogo na siłę, zapraszam natomiast do dialogu, zwłaszcza młode pokolenie, pomiędzy Wschodem i Zachodem, Polakami i Żydami. Dialogu, który odmieni błędne poglądy. Widzę siebie
jako ambasadora pomiędzy tymi dwoma światami - polskim i żydowskim.
<span style="font-style: italic">“Dziewczyna komendanta” ukazała się w Polsce w lutym. Jakich spodziewa się Pani reakcji?</span>
Mam nadzieję, że będą dobre! Nazwałam moją książkę piosenką miłosną dla Polski. Przede wszystkim jednak chciałam pokazać, że nie wszystko i wszystkich można przedstawiać w czarno-białych kategoriach. Każdy z moich bohaterów, Polak, Niemiec czy Żyd, postępował według własnych przekonań. Dlatego też nie można przenosić indywidualnych wyborów na postawę całego społeczeństwa. Zapraszam moich polskich czytelników do podzielenia się swoimi opiniami na mojej stronie internetowej!
<span style="font-style: italic">Dziękuję Pani za rozmowę.</span>