Za moich czasów, dziecko karmiło się piersią do 6 miesiąca i wtedy nigdy nikt niczego dodatkowego nie dawał. Powoli od 6 miesiąca wprowadzało się dodatkowe pokarmy, czytaj marchew, jabłko. Co miesiąc coś nowego. Wiele się zmieniło, jeśli teraz od 4 miesiąca są zupki, ale może ktoś wpadł na pomysł, że tak będzie lepiej. Ja pierwsze kojarzę koło 10 miesiąca. Od 4 pojawiły się kaszki za to. Musiałabym zajrzeć do pamiętnika dziecka, który prowadziłam z opisem dzień po dniu przez pierwszy rok życia każdego dziecka. Tak mam wszystko niemal godzina po godzinie, co kiedy w jakiej kolejności Wiadomo, każdy ma jakiegoś zajoba
Poobklejany tym co po raz pierwszy. Pierwsza marchewka, pierwsze jabłko, pierwsza zupka o takim smaku Dodatkowo, co dzisiaj się stało. Tego dnia, dziecię spojrzało w lewą stronę, szybciej niż wczoraj Ale po latach, godzinami można nad tym siedzieć. Dodatkowo, ludzie odwiedzający, wpadający na chwilę wpisywali co nieco do środka. Są więc uwagi teściów, rodziców chrzestnych. fajnie wrócić pamięcią
Ja od małego uwielbiałam owoce i warzywa, ale też od małego nie przepadam za mięsem i mlekiem. Moja mama będąc w ciąży piła głównie mleko - może stąd wstręt?
To w sumie dobrze, choć to fajne było kiedy miało się na coś ochotę, a inni biegali za jedzeniem. Za moimi brokułami i truskawkami w zimę. Nie żebym ich zaganiała, sami czuli się w obowiązku O herbacie słyszałam, choć sama miałam kawowstręt
Jak się robi surówkę z porów? Jeśli kiedykolwiek jadłam taką surówkę, to najwyżej w restauracji lub barze. W domu nie było nigdy. U mojej mamy chyba też nie. A teraz ni stąd, ni zowąd mnie naleciało.
Super! Bardzo dziękuję, Levando. O coś właśnie takiego, prostego mi chodziło. To jutro na obiad mam pory. Mój F. się bardzo ucieszył, bo ma okazję, żeby skoczyć do sklepu polonijnego po śmietanę. (On nie lubi siedzieć w domu i każda okazja do wyskoczenia jest dla niego na wagę złota.)
Hehe Każdy inaczej to przyrządza. U nas raz z gęstą śmietaną, raz z taką lejącą.
A moja babcia np. serwowała do obiadu sałatkę, którą nazywała "śledź na dziko" To był kiszony ogórek pokrojony w kostkę z cebulką pokrojoną w kostkę, a do tego gęsta śmietana, pieprz, sól.
U mnie są takie upały, że powinnam jeść dzikie śledzie i inne surówki całkiem zamiast obiadów. Ma dojść do 40 stopni. W sumie to nawet fajnie, bo najczęściej mam tu jesień lub wiosnę.
u mnie ostatnio króluje sałatka: pokrojone w ósemki pomidorki obdarte ze skórki, pokrojona w kostkę drobną cebulka i sosik, miód (ze 2 łyżki) plus keczup (ze 3 łyżki) plus sól, plus bazylia posiekana mniam.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
Janka napisał(a):A u nas ostatnio prawie codziennie sałata z ogórkiem i rzodkiewkami, a do tego najczęściej olej z ziołami (gotowe mieszanki jak do mizerii).
Ja do tego dodaję jeszcze jajka na twardo pokrojone w drobną kosteczkę i zalewam to śmietaną, a nie olejem. A z takich najprostszych surówek to robię szczypiorek drobno pokrojony ze śmietaną i rzodkiewki pokrojone w plasterki też ze śmietaną. Najlepsze do młodych ziemniaków z koperkiem albo do mięsa w sosiku.