Owszem,wyjątki tylko ostatnio się ich namnożyło. A właściwie ludzie przestali się bać mówić, nie wierzą w każde słowo księdza i zastanawiają się na tym, co się do nich mówi.
W gąszczu tego co można i powinno się piętnować, niegustowna kiecka jakiejś babki to nieistotny fakt. Można piętnować przemoc w rodzinie, można piętnować przemoc w ogóle, wykorzystywanie władzy np. przez zakonnice co to zmuszały dzieci do gwałtów i księży pedofilii. A piętnuje się strój. Kobiety. I tak naprawdę tu wcale nie chodzi o ubranie. Jeśli weźmie się pod uwagę jak bardzo antykobiecy jest kościół (in vitro, aborcja, antykoncepcja, gender i pozostałe naczelne tematy ostatnich miesięcy i lat, które są elementem emancypacji kobiet), to z jednej strony atak na Rozenek jest wynikiem tej polityki, ale też wpisuje się w krytykę kobiety jako taką.
Ale to chyba wpisuje się w ostatni trend opluwania religii katolickiej i jej tradycji.
Można tak to odbierać. Ale ja nie wkurzam się na religię czy na wyznanie, tylko na wiernych, którzy je wypacają. A zwłaszcza księży. Bo niestety wypaczają. I to zabawne, bo ludzie mocno wierzący uważają, że w Polsce obecnie odbywa się atak na kościół a ludzie nie wierzący, albo wierzący ale krytyczni uważają, że za chwilę będziemy mieli drugą rewolucję irańską, po której zamiast burki będziemy nosić obowiązkowo krzyżyki i może nie będzie kamienowania dosłownego, ale np. nie dostajesz pracy/wylatujesz z pracy/pomijają cię przy nagrodach bo masz inne poglądy/wiarę już tak. Hmm... właściwie to już chyba jest....