Mendoza: I grew up in the slums and lost everything I loved to poverty, illness, and death. I had only one skill to leverage myself out of my circumstances—violence. Being hired out as a mercenary hitman brought me money and built an empire. But all that I've fought for is in jeopardy. My next job: Steal secret information that could bring down world governments. Find my target. Destroy it. But then, I meet her.
Ava: Karma hates me. When my best friend Rose is kidnapped, I have no choice but to take a job as a mule for a pair of criminals intent on selling top-secret information to the highest bidder. I should have known that bad luck tends to cling, because the plane I'm on goes down. That I survived a crash-landing was a miracle. And so was being rescued by Rafe Mendoza—hot, sexy, dangerous. The thing is, he wants the information that I need to free Rose. I can't let him have it, but I need his help. And I need to fight this crazy attraction for this mercenary with hungry eyes. Rose is depending on me, and I won't let her down, no matter how appealing Rafe is.W gruncie rzeczy wszystko zaczęło się przypadkowo, gdy zachciało mi się sprawdzić, o czym jest
„Last Hit”. No i wpadłam. Mocno. Potem konsekwentnie były następne części tego cyklu, a teraz oczywiście ta. W przypadku
„Last Hope” niewątpliwie dodatkowo moją uwagę przyciągnęła okładka, która zdecydowanie ma coś w sobie. Nie ociągałam się za bardzo, nim za to się zabrałam, choć zdarzyło mi się spojrzeć na pierwsze słowa, zrezygnować z czytania – aby wciąż być przed, ale w sumie to nie trwało długo. Wobec tego nie oparłam się pokusie i zajrzałam do środka, aby przekonać się, co tym razem wymyśliły
Jessica Clare i
Jen Frederick, pisząc „Last Hope”. No cóż, po raz kolejny się nie powstrzymałam, aby to i owo nie napisać.
Tak się składa, że Rafael Mendoza pojawił się na chwilę w
„Last Kiss”, aby pomóc Vasily’emu. Obecnie jednak miał własne problemy wymagające rozwiązania, ponieważ rząd amerykański, aby zapewnić sobie pełną współpracę, przetrzymywał jednego z jego ludzi, Davidsona. A Mendoza z całą pewnością nie pozostawiał swoich ludzi na pastwę losu, niezależnie od ceny, jaką za to przyszło mu zapłacić. Braterstwo, które stworzył, do czegoś zobowiązywało. A że był człowiekiem honoru, to tym bardziej.
Ava Samson poniekąd również znajdowała się w podobnej sytuacji, a mianowicie jej przyjaciółka, Rose, zadała się z niewłaściwym facetem i wpakowała ją w poważne kłopoty, a co za tym idzie, stanęła przed wyborem: albo wykona dla niego brudną robotę, albo przyjaciółka zginie. Ava się nie wahała w tej sytuacji, skoro to była jej jedyna rodzina. W moim odczuciu było nieco za dużo owej przyjaciółki i o tej całej konieczności poświęcania siebie na jej rzecz.
„Last Hope” zaczyna się w chwili, gdy Rafe chętnie by pomógł Avie, ale nie może, gdyż musi przede wszystkim wykonać powierzone mu zadanie, przez co sytuacja była patowa. Aczkolwiek niedługo potem znajdują się oboje w samolocie, który nieoczekiwanie rozbija się w dżungli, a to wiele zmienia. Właściwie dopiero wtedy się zrobiło ciekawiej, choć jednocześnie to oznaczało, że możliwość, iż na chwilę pojawi się Nick, spadła praktycznie do zera. Niestety. W każdym razie gdy już byli sami w dżungli, nie licząc jaguarów, węży, latając paskudztw itp., mogli się skupić na sobie nawzajem, na poznawaniu się oraz oczywiście na przetrwaniu (Rafe upolował jej węża, znajdywał na noc schronienie, lecz Ava także miała w tym swój udział), aby mogli być ze sobą i takie tam. Od czasu do czasu trzeba było zmierzyć się z jakimś niebezpieczeństwem (oboje okazali się wyjątkowo dzielni). To było całkiem niezłe, choć z drugiej strony miałam wrażenie, że trochę za bardzo skupiają się na sobie w tych okolicznościach przyrody, a także na temacie wielkości. Ach, te pomysły! W zasadzie nieźle ich tam nosiło. Tak czy owak, w końcu znaleźli sposób, aby wyrwać się z dżungli i stawić czoło zagrożeniu, aczkolwiek nie wszystko poszło po ich myśli.
To było naprawdę miłe, jak o siebie się troszczyli, jak z tym wszystkim sobie radzili. Nawet ich uczucie w tę historię się w pasowało. Ava pomimo podejścia w kwestii głupiej Rose ostatecznie się wyrabia i niewątpliwie potrafi zachowywać się rozsądnie, a także postawić na swoim. Choć Rafe na swój sposób jest ciekawy, mógłby być bardziej wyrazisty oraz bardziej zdecydowany w końcówce – niepotrzebne były te jego skrupuły.
Ogólnie rzecz ujmując, podobały mi się kontury fabuły, lecz nie do końca do mnie przemawia wypełnienie. To trochę, jakby Jessica Clare i Jen Frederick zaakcentowały tę powieść w niewłaściwych miejscach. Poza tym zainteresował mnie pewien wątek związany z wyspą (tampony i najemnicy itp.) i tak myślę, że zaszkodziłoby, gdyby został bardziej rozwinięty. Niemniej jednak jakoś nie jestem pod wrażeniem „Last Hope”.
PS. Znalazłam jeszcze coś takiego: