Last Breath – nie jest to romans z gatunku tych ukwieconych. Nie jest to historia o rozkwitających i dojrzewających uczuciach, ale o takich, które zostały brutalnie podeptane i zniszczone i muszą odrodzić się na nowo.
Sceny dziejące się w burdelu nie są przyjemne w odbiorze, ale z drugiej strony, gdyby bohaterka jakimś cudem uniknęła tego losu, stwierdziłabym, że autorki poszły na łatwiznę. Poszczuły tematem i umyły rączki. Uważam również, że te sceny zostały dobrze wyważone: są po to, aby ukazać koszmar jaki stał się udziałem Regan, a nie dlatego, żeby szokować czytelnika. To co przeżyła bohaterka tkwi w niej, wiemy o tym dzięki krótkim migawkom, nie ma nawracania i szczegółowego rozpamiętywania brutalnych detali. Opowieść skupia się na powrocie Regan do życia, w którym gwałt nie jest na porządku dziennym. Dzięki temu czytelnikowi łatwiej jest zepchnąć drastyczne sceny w jakiś rzadko odwiedzany zakątek pamięci.
Czas między opuszczeniem burdelu przez Regan, a powrotem do pełni życia seksualnego nie jest długi, powiedziałabym nawet bardzo krótki, ale został doskonale wykorzystany na drobne kroczki.. Nic tu nie dzieje się nagle, nie ma tak, że przez zdecydowaną większość książki bohaterka zieje odrazą do całego rodzaju męskiego włącznie z bohaterem, a potem nagle następuje zwrot z nie na tak i HEA spada jak grom z jasnego nieba, czego ja bardzo nie lubię. Tutaj wszystko zmierza w konkretnym kierunku i odbywa się to stopniowo, co z kolei bardzo sobie cenię. Być może ta droga jest dość niecodzienna
, ale gdybym chciała codzienności to czytałabym gazetę, a nie romanse.
Regan nie jest już tą kobietą, którą poznaliśmy w
Last Hit. To co jej się przytrafiło zawsze już będzie miało wpływ na jej życie i wybory jakich dokona. A jej wielkim szczęściem w tym nieszczęściu jest oczywiście Daniel, człowiek, który nie musi sobie każdego dnia udowadniać, że jest mężczyzną, a nawet bywa, że jest tym zdegustowany
. Nie postrzega Regan jako ofiary, ale kobietę, która przetrwała piekło i próbuje dojść do ładu z własnymi emocjami. Nie chodzi dookoła niej na paluszkach, ale też nie narzuca się ze swoimi awansami. Podtrzymuje ją na duchu i lekko trąca jeśli tego potrzebuje. Dziewczyna mu się podoba i akceptuje ją, taką jaka jest. Daniel jest po prostu cudowny, jego niektóre kwestie mnie wręcz rozbrajają, a najbardziej podoba mi się to co mówi na sam koniec książki.