Jakiś czas temu skończyłam ostatni tom o Rodzince Hathawyów i miałam dwa słowa napisać, ale mi z głowy wyszło
No to tak
Jako, że o dwójce ostatnio wspominałam to teraz część trzecia -
"Pokochaj mnie". Podobała mi się, ale mniej niż dwójka. Harry początkowo wydawał mi się nieco psychiczny i bezwzględny. Na szczęście miał też przebłyski normalnego zachowania i wtedy był strasznie słodki i kochany. Jak wtedy, kiedy Poppy przewróciła się i potłukła, a on tak strasznie się tym przejął, że aż chciał wzywać kilku różnych lekarzy. Bez wątpienia na jego charakter bardzo wpłynęło nieszczęśliwe i samotne dzieciństwo. Poppy, moim zdaniem, stanęła na wysokości zadania. Nie ulegała Harry'emu, umiała się mu postawić i wywołać u niego konkretne reakcje. Troszkę mnie nudziło to, że większość wydarzeń miała miejsce w hotelu. Brakowało mi pozostałych członków Rodzinki. Zwłaszcza Cama i Leo. Apropos Leo - popłakałam się ze śmiechu, gdy Poppy uciekła od męża i poprosiła, żeby brat zabrał ją do domu. Wyznała mu zrozpaczonym głosem, że nie jest już dziewicą, na co Leo odparł: "Ja też"
Z tej części pochodzi też cytat, który mam w podpisie. Wyjątkowo przypadł mi do gustu
"Zaufaj mi" oceniam mniej więcej podobnie. Po tym jak Leo mnie tak bardzo wkurzał w jedynce i nie chciało mi się dalszych części czytać, w kolejnych wyraźnie się zrehabilitował. Strasznie polubiłam Leo, mogę wręcz stwierdzić, że to mój ulubieniec. Zwłaszcza jego poczucie humoru było bardzo w moim typie
Mimo to część o Leo i Cat moją najulubieńszą nie została. Nadal najbardziej cenię historię Keva i Win
W każdym bądź razie część czwarta jest jak najbardziej udana. Szkoda tylko, że surowa guwernantka zwana przez Leo "Ponurym Żniwiarzem" traci tutaj swój pazur i robi się taka troszkę nijaka. Albo to tylko moje wrażenie. Leo zachowuje się normalnie, to znaczy jak to Leo
Oczywiście staje się grzeczniejszy, bardziej rozważny i trzeźwo myślący. Udaje mu się wreszcie uporać z przeszłością.
Na pewno tutaj wymiata Dodger
"Znajdź mnie" podobało mi się najmniej. I nie jest to kwestia listów, bo już kilka osób pytało mnie o to
Ogólnie czytało mi się bardzo dobrze i szybko. Za jednym razem pochłonęłam 250 stron i przerwałam tylko dlatego, że zrobiła się 8 rano. No ale jak już powróciłam do lektury coś się stanęło i ostatnie sto stron strasznie mi się ślimaczyło
A już po ich ślubie to w ogóle tylko kartkowałam. I zdarzyło mi się tak tylko w przypadku tej części. Pozostałe pochłaniałam z zainteresowaniem do ostatniej strony włącznie.
Sama nie wiem. Chyba zrobiło się za spokojnie. Brakowało mi też tutaj Rodzinki i przede wszystkim Dodgera. Tylko raz na chwilę się pojawił! Toż to zbrodnia, on wnosił swoją małą, fretkowatą postacią tyle humoru
Bohater na początku bardziej mi odpowiadał, a później też już zaczął irytować. Chociaż w sumie to sama nie bardzo wiem czym. Nie była to zła książka, znalazło się w niej kilka zabawnych momentów, ale trochę się zawiodłam
Reasumując, strasznie się cieszę, że wreszcie przysiadłam do Kleypas, bo omijało mnie tak długo tyle dobrego. Jestem zachwycona Rodzinką Hathawayów. I muszę jeszcze powtórzyć kiedyś jedynkę, bo już mało ją pamiętam. Może bardziej docenię po czasie