przez Janka » 20 kwietnia 2015, o 17:12
Też już obejrzałam Greya i uczucia mam mieszane.
Dakota była genialna. Nie czytałam ksiażki, ale do tego, o czym był film, nadawała się idealnie.
A film był w zasadzie o niczym. Treści starczyłoby na film krótkometrażowy. Mogli z tego zrobić Dobranockę i wszyscy byliby zadowoleni.
No bo o czym to jest? O tym, że dziewicę należy rozdziewiczyć i fajnie byłoby ją namówić, by się dała nad sobą poznęcać?
Jeszcze o czymś, bo chyba nie?
Psychol powinien znaleźć sobie dziewczynę-masochistkę, a nie zabierać się za osoby "nieskażone".
I mówię na niego "psychol" nie dlatego, że chcę obrazić innych sadystów, tylko dlatego, że Grey według mnie był zboczeńcem.
Nie badałam go i nawet nie mam na to odpowiednich kwalifikacji, ale jest dla mnie podejrzane, że jako młody chłopak był wykorzystywany jako ofiara sadystki, a potem nagle pach i samemu się mu zachciało już nie być ofiarą/masochistą, a teraz przejść na drugą stronę. To dla mnie brzmi jak zemsta i odpłacanie innym niewinnym za to, co kiedyś zrobiono jemu. A nie jak zdrowy sado-masochizm.
Film, to taka prosta bajeczka. Nie stwierdziłam tam obecności śladów niczego ważnego, niczego atrakcyjnego, niczego mądrego, niczego pouczającego. - No bo tyle, że trzeba szybko spierdzielać, gdy ktoś chce nas bić, to chyba dziewczyny same powinny wiedzieć, bez obejrzenia filmu.
Był morał - że nie wszystko złoto, co się świeci. Ale to też już stara i ograna prawda.
Film w moich oczach nie wnosi nic.