Miałam o
"Powoju" napisać, ale nic mi się nie chciało ostatnio. W sumie nadal mi się nie chce, więc za wiele się nie naprodukuję
Na plus dla mnie było to, że bohaterowie potrafili cieszyć się z naprawdę małych rzeczy. Trochę to zmusza do ruszenia mózgownicą i zastanowienia się nad sobą
Czytało mi się przyjemnie, choć w pewnym momencie zaczęłam trochę książkę męczyć. Nie na tyle, by ją porzucić, ale jeszcze sporo mi zostało, a tu kryzys jakiś. Na szczęście udało mi się go pokonać, a potem bohatera do wojska wzięli i zrobiło się ciekawiej.
Książka była dla mnie trochę za bardzo przesłodzona momentami. Głównie dziumdziali i zachwycali się sobą, a więcej niewiele się działo. Trochę też mi wadziło, że Will widział w Eleonorze mamusię, której nie miał
Ogólnie myślałam też, że ich droga będzie bardziej kręta, a w sumie bardzo szybko się zaakceptowali, nie było większych przepychanek.
Czytanego kiedyś
"Koliberka" nie pamiętam już za dobrze, ale tam bohaterowie początkowo nie pałali do siebie sympatią, a to jest jednak dużo bardziej
mój motyw
Ale - żeby nie było -
"Powój" był w porządku
Zapominałam jeszcze wspomnieć o Gladys z biblioteki. Babka była ekstra. Zwłaszcza pod koniec
Mam jeszcze dwie inne książki z polecenia Ancymonka, będę czytać i dzielić się opiniami
I może kiedy kupię sobie
"Koliberka", by go odświeżyć ui wyrobić sobie na nowo opinię