Właściwie nie wiem od czego zacząć. Chcę napisać kilka słów o cyklu Psy i Changelings, więc może od początku.
Po przeczytaniu pierwszej części stwierdziłam, że całkiem to przyjemne. Wzięłam się za drugą i tu niestety mój zapał osłabł. Pomyślałam, że kobitka wymyśliła sobie pewną rzeczywistość z gromadą potencjalnych bohaterów i teraz będzie łączyć pary według schematu okraszając to mniej lub bardziej mizerną akcją. Nie pamiętam czy dobrnęłam do połowy, czy wcześniej spasowałam, ale chciałam jeszcze poczytać o niepoprawnym Hawku i wzięłam się za dziesiątkę. Dalej zainteresował mnie Judd, a potem szło już po kolei z drugą częścią w miejsce dziesiątki.
Te romanse nie są powalające, czy szczególnie oryginalne, jedne bardziej przypadają do gustu inne mniej ( Drew i Indigo według mnie najsłabsza część), ale Singh w tym cyklu opowiada również pewną historię, co sprawia, że nie jest to zlepek powieści połączonych bohaterami. W tej historii główne role odgrywają dwie rasy, z których jedna rozwija się i zyskuje na ważności, druga toczy się w dół po równi pochyłej.
Poznajemy dwa duże stada drapieżnych zmiennych połączone ze sobą czymś na kształt paktu o nieagresji, które podejmują wspólną inwestycję gospodarczą. W miarę rozwoju akcji współpraca między nimi zacieśnia się. Przygarniają bezpańskie Psy (
) – uciekinierów z sieci, poza którą, rzekomo, nie są w stanie przetrwać . Nie tylko stwarzają im odpowiednie warunki do życia, ale również wchodzą z nimi w bliskie relacje. W ten sposób stają się solą w oku niektórych Radnych Psy .
Psy to rasa przeświadczona o własnej wyższości, mająca w pogardzie ludzi i zmiennych. Z powodu swoich zdolności Psy często popadali w szaleństwo i dlatego sto lat wcześniej został wprowadzony Protokół Ciszy. Cichy Psy to człowiek pozbawiony emocji. Ci, którzy łamią Protokół są uznawani za wadliwych i kierowani na rehabilitację, coś na kształt lobotomii. Pieczę nad rasą sprawuje skorumpowana Rada fałszująca raporty i ukrywająca psychopatów. Najlepsi kandydaci do Rady, to ci, którzy po trupach, idą do celu (dosłownie), ale są na tyle inteligentni i przebiegli, że nie pada na nich cień podejrzenia. W Radzie są również tacy, którzy dążą do podporządkowania sobie całego społeczeństwa Psy przez stworzenie „umysłu roju”.
W spojlerze są szczegóły spoza dziesiątej części
Romans i coś poza nim – takie połączenie bardzo mi odpowiada.
Polubiłam również bohaterów: nadopiekuńczy, zazdrosny Lucas; drażliwy, wybuchowy Hawk, potrafiący jednak powściągnąć swoją naturę, gdy wymaga tego sytuacja; lojalny, zawsze trochę Cichy Judd spragniony życia, które poznał; Kaleb – sympatyczny zimny drań; małomówny, ale bardzo zaradny
Vasic. Podoba mi się również to, że nie ma żadnej wielkiej, gwałtownej przemiany, po której tego czy innego biedaka ledwie poznajemy. W żadnej z części nie naszła mnie też myśł, że obraz jego czy jej, jaki sobie stworzyłam wcześniej, różni się od tego, co w tym momencie serwuje autorka.
Bohaterki, poza swoimi częściami, jakby trochę ginęły w cieniu swoich partnerów. Może to być jednak spowodowane takim, a nie innym rozwojem akcji, bo jeśli zachodzi taka konieczność dana pani się pojawia.
To jak została skonstruowana i wpleciona w ten cykl postać Kaleba Krycheka podoba mi się bardzo. Pojawia się on w każdej części, mamy co do niego pewne podejrzenia, w każdym razie ja miałam, ale trudno nam go jednoznacznie sklasyfikować. Taki typ nie do końca dobry i nie do końca zły zawsze podbije moje serce
.
Jest jeszcze coś, czym Singh mnie zaskoczyła pozytywnie, ale nie chcę spojlerować, bo często się tam zagląda i czasem żałuje. A ten pozytyw to za to, że autorka nie poszła na łatwiznę i nie zrobiła czegoś, co ja nazwałabym tanim chwytem.
W tym cyklu są również zgrzyty. Niestety nie podejrzewałam, że stanę się taką fanką tej serii, bo to i owo wynotowałabym sobie, a tak piszę tylko o tym co mi pamięć podsunie.
Największy to ta nieszczęsna druga część ze swoimi podobieństwami do jedynki. Co prawda nie polecam takiej kolejności, ale gdy czytałam to jako dziesiątkę nie było już tak źle.
Pomniejsze zgrzyty, czyli momenty gdzie się krzywiłam pamiętam dwa. Pierwszy jest, gdy Faith ma wizję tego nieszczęścia, w którym mogą zginąć członkowie stada Hawka (głównie szczeniaki), a drugi - gdy Kaleb ratuje tę kobietę z dzieckiem na ręku. Dla mnie to takie zagranie obliczone na szybki efekt, łata wszyta zbyt grubymi nićmi (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi). W każdym razie bardzo tego nie lubię i zawsze czytając coś takiego zgrzytam zębami.
Co do tego romansu między Drew i Indigo w dziewiątce, to nie jest to jakiś zgrzyt. Ja po prostu go nie kupiłam. Chemii tam wielkiej między bohaterami nie czułam, ich problemy były dla mnie wydumane. Nie przypasował mi ten romans, ot i wszystko.
Pewnie znalazłoby się jeszcze to i owo, ale to już drobnica. Ogólnie cykl jako całość podoba mi się, co chyba widać po tym jak jęzor rozpuściłam.