przez Lilia ❀ » 31 stycznia 2009, o 15:28
<span style="font-size: 18px; line-height: normal">Wreszcie w kinach - po 50 latach</span>
Oscarowa "Droga do szczęścia", komercyjny "Idealny facet dla mojej dziewczyny", wreszcie buddyjskie "Hanami - Kwiat wiśni". Jednak prawdziwa premierą tygodnia jest "Czterysta batów" Francoisa Truffauta. Choćby dlatego, że czekaliśmy na nią w Polsce... 50 lat.
"CZTERYSTA BATÓW"
"O filmie Czterysta batów napisano już mnóstwo - przypomnieć trzeba zwłaszcza Tadeusza Lubelskiego, który w znakomitej Nowej Fali słusznie narzeka na idiotyczny polski tytuł [pochodzi od francuskiego idiomu - "faire les quatre cents coups", który dosłownie oznacza robienie czegoś w kółko, a przenośnie wpadanie w tarapaty]. Ale przenikliwy, liryczny, chwilami wręcz zabawny obraz Truffaut żadnym pomnikiem się nie stał - wciąż ma w sobie uwodzicielską lekkość i czystość. Zwłaszcza w kinie, gdzie nie tylko młode pokolenie widzów Czterystu batów nigdy zobaczyć nie miało możliwości".
PawełT. Felis, "Gazeta Wyborcza"
"To był jeden z najważniejszych debiutów w historii kina europejskiego. Film Truffaut, który od dawna znalazł swoje miejsce w ścisłym kanonie X muzy, dzisiaj na pewno ogląda się inaczej niż w dniu głośnej premiery. Być może zestarzały się już - niegdyś wywrotowe - gry formalne, o których tak chętnie rozpisywali się krytycy, również sama historia - dojrzewanie dziecka wobec piętrzących się konfliktów dorosłego świata - była opowiadana w kinie już tyle razy, że w premierowym ujęciu Truffaut przestała intrygować, ale na szczęście debiut francuskiego reżysera kryje ciągle wiele innych niespodzianek".
Łukasz Maciejewski, "Dziennik"
"DROGA DO SZCZĘŚCIA"
"Dylemat - iść za swoimi marzeniami czy iść na życiowe kompromisy - jest zresztą uniwersalny i bardzo jestem ciekaw, jak film zostanie przyjęty w Polsce. Gdzie z jednej strony domek z ogródkiem stanowi powszechny ideał życiowy, a z drugiej - mnóstwo jest kobiet, które utknęły w niesatysfakcjonujących, ale wygodnych związkach, i mnóstwo facetów, którzy nienawidzą swojej intratnej, ale bezsensownej roboty. Tak czy inaczej, mimo pewnej teatralności filmu i jego nadmiernej gładkości, warto na tę Drogę... wstąpić".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"
"Samowi Mendesowi udała się sztuka niezwykle rzadka - z wybitnej prozy zrobił co najmniej równie wybitny film. (...) Brytyjski reżyser, po raz kolejny, subtelnym okiem kamery zagląda do domu pozornie przeciętnej amerykańskiej rodziny. Lekkimi muśnięciami zdrapuje wierzchnią warstwę jej idealnego obrazu i ukazuje ukryty tam, już nie tak piękny, zupełnie inny świat. Pod tym względem "Droga do szczęścia" przypomina klimat wczesnych filmów Davida Lyncha, demaskujących sielskość mikrokosmosu białych płotków i zadbanych ogródków".
Magdalena Michalska, "Dziennik"
"IDEALNY FACET DLA MOJEJ DZIEWCZYNY"
"Twórcy są [ponoć] z Idealnego faceta dla mojej dziewczyny zadowoleni. Dlaczego więc - jednocześnie - się go wstydzą? Pokazu prasowego nie było. Przez kilka dni trwały przepychanki z dystrybutorem, który czekał na decyzję producenta, czy film zdecyduje się przed premierą pokazać. Nie pokazał. A przecież Andrzej Saramonowicz i Tomasz Konecki często mówią w wywiadach, że zdanie krytyków nie ma żadnego znaczenia, bo na ich filmy i tak walą tłumy. Czegoś tu jednak nie rozumiem: jeśli to prawda, to dlaczego "Idealnego faceta " trzymano w takiej tajemnicy?".
PawełT. Felis, "Gazeta Wyborcza"
"Idealny facet... jest komedią mniej opartą na gagach czy słownych żartach, co mogło zjednać Lejdis uznanie widzów i obrzydzenie krytyków, a bardziej nieśmiałą, ale już wyraźną próba wplecenia w komediowe perypetie jakiegoś opisu polskiej rzeczywistości. (...) Teraz Saramonowicz idzie dalej, ponieważ groteskowo portretuje dwa środowiska istniejące w dzisiejszej Polsce. Pierwsze - to feministki (...) Drugie zaś to krąg radiomaryjno-moherowy. Pokazanie obu tych światów, pozostających w filmie w ostrej opozycji, służy jednemu, bardzo wyraźnemu celowi: postawieniu tezy, że za skrajnymi postawami i strzelistymi aktami wiary kryją się tylko i wyłącznie bezdenne pokłady hipokryzji".
Jacek Rakowiecki, "Film"
"HANAMI - KWIAT WIŚNI"
"Dorrie snuje swoją opowieść niespiesznie, kontemplując krajobrazy, twarze i rzeczy - jakby na przekór ich nietrwałości i przemijalności - ale ani medytacyjność spojrzenia, ani powaga i ostateczność dotykanych tu kwestii nie odbierają jej poczucia humoru - Hanami jest momentami niemal komediowe w tonie. Niektóre użyte w filmie symbole są nieco dziwaczne (muchy!), przemiana nudnego sztywniaka w luzaka nie do końca jest wiarygodna, no i dla co bardziej niecierpliwych widzów film może okazać się po prostu za długi (127 minut). Niemniej dawno nie widziałem tak udanego spotkania Wschodu i Zachodu".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"
"Wyidealizowany wizerunek globalnej duchowej wspólnoty, uniwersalnej drogi do nirwany łatwo mógłby zamienić się w czysty kicz. Na szczęście tak się nie dzieje. Bo baśniową przypowieść udaje się ożywić autentyzmem ludzkich odruchów, słów, rozmów, gestów wymykających się gładkim konwencjonalnym wykładniom. Film Dörie to właściwie rodzaj celuloidowego butoh - osobistej ekspresji godzącej sprzeczności, łączącej różne światy i wymiary. Łącząc baśniową strukturę z formalną ascezą, udało się Dörrie zrobić film o śmierci, który będąc momentami naiwnym i nieco przydługim hymnem na cześć życia, nie popada jednak w sztuczne dramatyzmy i cukierkowe przesłania".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"
*******************************************************
<span style="font-size: 18px; line-height: normal">"Mądrość i seks" Madonny</span>
Dobra wiadomość dla wszystkich, którzy z niecierpliwością czekają na koncert Madonny w Polsce: już 3 kwietnia do polskich kin trafi "Mądrość i seks" (Filth and Wisdom) - autorski film królowej muzyki pop!
"Mądrość i seks" to zabawna i seksowna komedia o trójce współlokatorów, którzy chwytają się różnych (zazwyczaj ekscentrycznych) zajęć, próbując ułożyć sobie życie w wielkomiejskim świecie Londynu. Wiele wątków filmu nawiązuje do elementów biografii Madonny - m.in. doświadczeń związanych z tańcem, dzieciństwa, relacji z bliskimi.
Jak sama wspomina, przygoda z filmem, tym razem w roli reżysera, okazała się dla niej niezwykła: "Uwielbiałam reżyserować, współpracować z aktorami, moją ulubioną częścią tego procesu były chyba same próby i magia, która dzieje się, gdy słyszysz, jak napisane przez ciebie słowa wydobywają się z ust innych, są przez nich interpretowane, jest w tym niewątpliwie rodzaj magii(...)."
W filmie Madonny nie mogło oczywiście zabraknąć porywającej muzyki. W ścieżce dźwiękowej pojawiają się m. in. jej własne utwory, piosenki Britney Spears, a także niezwykły - cygański punk Eugene 'a Hütza i zespołu Gogol Bordello, który oczarował samą Madonnę: "Przez cały czas, gdy kręciliśmy, on zwracał moją uwagę na muzykę, nową muzykę" - wspomina artystka - "Zakochałam się w każdym CD, które od niego dostałam, te które najbardziej mi się podobały, były twórczością jego wujka, Alexandra Kolpakova, wykorzystaliśmy w filmie wiele jego utworów, ta muzyka jest fantastyczna, bardzo inspirująca, doskonale pasowała do filmu".
"Mądrość i seks" trafi do kin 3 kwietnia! Dystrybutorem filmu jest Syrena Films.