Nigdy nie powinnaś poznać smaku seksu. – powiedział do demona.
Podczas gdy reszta z nich obawiała się o własne życie na Simi gniew Asha nie
zrobił większego wrażenia.
– Dlaczego nie? – zapytała. – Wszyscy inni mogą.
Ash przeczesał dłonią czarne włosy.
– Bo do cholery, Simi, teraz będziesz jak każdy inny. Teraz nigdy się od
ciebie nie uwolnię.
Simi skrzywiła twarz jakby usłyszała najobrzydliwszą rzecz w swoim
życiu.
– Proszę cię Akri. Masz wysoką opinie o sobie. To jest po prostu chore.
Zbyt dużo czasu spędzasz z tą krową. Bleh! To znaczy jesteś przystojny, ale nie
jesteś Travis Fimmel. Teraz on jest w porządku. Ale szczerze Simi nie bardzo
spodobało się to całe falowanie i pocenie. Wydaje się, że jest za dużo pracy dla
tak krótkiej przyjemności. Osobiście wolę zakupy. Jest dużo więcej zabawy i nie
muszę brać po niej prysznica. No chyba, że pójdę w jakieś brudne miejsce ale
większość centrów handlowych w dzisiejszych czasach jest czysta.
- Niech to szlag, chciałem się tylko napić kawy i zjeść jednego, małego pączka. - Zerknął tęsknie na filiżankę, rozważając priorytety. - Kawa... Daimony... Kawa... Daimony...
- Myślę, że w tym wypadku lepiej, żeby wygrały Daimony.
- Tak, ale to kawa z cykorią.
Oblizała usta i stanęła obok niego, przesuwając dłonią po jego ramionach. Pochyliła się i szepnęła mu do ucha:
- Ja jestem jedną z tych spraw, które masz na głowie. Chodź ze mną do domu, Acheronie. Nie pożałujesz.
Przesunęła językiem po jego uchu, aż przeszedł go dreszczyk.
Odsunął ją.
- Boli mnie głową.
- Od dwustu lat boli cię głowa!
Spojrzał na nią oschle.
- A ty od jedenastu tysięcy lat masz zespół napięcia przedmiesiączkowego.
Zaśmiała się.
- Pewnego dnia, mój kochany, pewnego dnia...
Niech szlag trafi wolną wolę. Wszyscy mieli przez nią więcej problemów niż to warte.
Nawet pies zniesie tylko pewną liczbę kopniaków, a potem zacznie gryźć.
- Och, pomyślmy. Potrzebuję ostrego sosu do pieczeni. Koniecznie pary rękawic kuchennych, bo
będzie gorący po tym, jak go opiekę na Ŝywym ogniu. Potrzebuję paru jabłonek na opał, Ŝeby mięso
miało przyjemny, jabłkowy aromat. To poprawi pieczeń, bo nie cierpię tego Daimonowego
posmaku, fuj!
- Co to robi? - spytała Artemida, kiedy zdała sobie sprawę, Ŝe Simi mówi do siebie.
- Simi przygotowuje listę rzeczy, których potrzebuje, Ŝeby zabić Tanatosa.
- To brzmi tak, jakby zamierzało go zjeść.
- Najpewniej. Artemida zmrużyła oczy.
- Nie może go zjeść. Zabraniam. Ash zaśmiał się ponuro.
- Może zrobić, co zechce. Sam nauczyłem ją gospodarności.
ı
Simi zatrzymała się, podniosła głowę znad listy i prychnęła na Artemidę.
- Simi bardzo dba o środowisko. Zjada wszystko z wyjątkiem kopyt. Nie lubię kopyt, bo od nich
bolą mnie zęby. - Spojrzała na Asha. -Tanatos nie ma kopyt, prawda?
Nie, Simi, nie ma. Pisnęła z radości.
- Ojej, będzie dziś dobre jedzonko. Dostanę Daimona na grill. Mogę juŜ iść, akri. Mogę? Mogę?
Mogę? Proszę!
- „Wróć do mnie, Simi" — przedrzeźniała go, przekształcając się. - Nie smaż bogini. Nie smaż
Tanatosa. - Parsknęła dziwnie, trochę jak koń. - Nie jestem jo-jo. Jestem Simi. Nie cierpię, kiedy
przez ciebie cała się nakręcam, że kogoś zabiję, a potem mówisz mi „nie". Nie lubię tego. To nudne.
Już w ogóle nie pozwalasz mi się zabawić.
Cassandra zmarszczyła brwi, gdy Chris pakował kolejną poduszkę za spodnie w
okolice swojego krocza.
- Co ty robisz?
- Chronię moje aktywa. Po tym, co powiedziała Kat o Strykerze i po latającym nożu
przy kupowaniu pizzy, nie chcę ryzykować moimi cennymi klejnotami.
- Alleluja – powiedział Wulf pod nosem – chłopak w końcu znalazł swój mózg.
- No dobrze, do czego to ja zmierzałam? Ach, już wiem. Archon nie cierpiał mnóstwa ludzi, nie to co ty. Wiesz, co robisz, kiedy się naprawdę, ale to naprawdę wściekniesz? No wiesz, jak wszystko wybucha, pali się, rozlatuje na kawałki i robi się bałagan? On też tak potrafił, tyle że nie był tak finezyjny jak ty. Ty masz w sobie bardzo dużo finezji, akri, więcej niż inni. Ale zeszłam z tematu. Archon mnie lubił. Powiedział: „Simi, jesteś porządnym demonem". A widziałeś kiedyś nieporządnego demona? Ja się pytam, widziałeś?
Hell On Earth
When the Chthonians brought the primal gods to a truce at the end of their great war, part of the pact they forged was that the worst of the evil the gods had unleashed against each other and mankind would be forever banished.
But forever is a long time. And nothing can contain those determined to find a way back.
To catch evil, it takes evil.
While Thorn is able to contain the demons unleashed on the ground, the ones who prey on the innocent sailors and sea faring travelers are beyond his reach.
For the sake of humanity, he makes a shaky alliance with an old foe, Marcelina. In the form of the ship they sail upon, she assembles a team under the command of Captain Devlyn Nathaniel Bane, one of the most notorious and bloodthirsty pirates to ever sail the high seas.
Damned and murdered by his own, Bane is out for revenge. With his own secret agenda, he agrees to take charge of the motley crew of damned pirates and brigands, and to protect the seas from the preternatural terrors that seek to devour every unwary soul they can take.
Theirs is a sacred and deadly task, as they are hunted by their prey and human authorities alike. If they fail, the world will fall to the ancient gods of chaos, and anarchy will reign. Most of all, the Southern gate, where the greatest, most powerful darkness is imprisoned, will be opened and there will be no stopping it.
It’s yo ho ho and a bottle of high seas stakes where the souls of all humanity are the ultimate prize and bargaining chip.
wiedzmaSol napisał(a):aaa to spoko
nie bo namiaru traum to ja jednak nie teges. I tak nie wiem jak przeczytam Asha czy Styxxa...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości