Przeczytałam "Laleczkę" i chyba mnie wzięło...
"Laleczka" to nie jest prostą i lekką historią, którą pochłania się szybciutko. Książka zmusza do kilku refleksji: co jest w życiu ważne, czego oczekuję, czym jest miłość, ta namiętna, ale również, ta bezwarunkowa, rodzicielska....
"Laleczka wróciła.." Poznajemy Fleuer Savagar w momencie, gdy po sześciu letniej przerwie wraca do światka show businessu. W tym samym czasie na salonach pojawia się "mamusia" (celowo przeze mnie pisane w cudzysłowie) - Belinda, od której córka próbowała się odciąć. Zbieg okoliczności czy może celowe działanie? Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba poznać historię Laleczki - Fleuer. Pani Phillips stosuje tu ten sam zabieg co w "Wymyślnych zachciankach"- wraca do samego początku...
Jest sobie Belinda Britton młoda kobieta, dziewczynka można rzec, o problemach emocjonalnych, pusta, głupiutka, uwielbiająca gwiazdy filmowe. Sama chciałaby zostać taką GWIAZDĄ, żyje swoimi marzeniami... Bez zastanowienia wdaje się w romans ze starszym mężczyzną - ówczesną gwiazdą, bliską upadku gwiazdą. Wie, że ten związek nie ma przyszłości, że facet i tak ją zostawi, a mimo to oddaje się mu się bez reszty. Czy go kochała? Oj tak! Tak jak kochała wszystkich aktorów!! Efektem końcowym romansu stała się ciąża, a że Belinda to wciąż mała dziewczynka, która nie umie o siebie zadbać, wykorzystuje sytuację i poślubia milionera z Paryża, rywala swojego byłego kochanka - Alexa Savagar'a, oczywiście o ciąży nic nie mówiąc. Myślała, że może uda się wrobić nowego kochanka. Niestety, będąc już w Paryżu, na jaw wychodzą jej oszustwa, mąż jest na nią piekielnie zły i zmuszą ją do podjęcia decyzji: albo zostaje z dzieckiem bez grosza, albo oddaje nowonarodzone dziecko do klasztoru na wychowanie. Oczywiście "mamusia" wybiera mamonę! (oj gdybym mogła, udusiłabym babę gołymi rękoma! ) W zemście, że Alex kazał oddać Fleuer (nawiasem mówiąc, nawet imię dziewczynka dostała po gwiazdach filmowych) Belinda odwraca się od swojego drugiego dziecka, zostawiając go tatusiowi na wychowanie. Niestety, tatuś też się nie sprawdzał...W wyniku zabiegów babki Savagar , Belinda miała umożliwione spotkania z Fleuer w zamian musiała poświęcić trochę swojej uwagi swojemu drugiemu dziecku. Wszystko na pozór, zero uczucia! ech...
Po 17 latach, w wyniku pewnych zdarzeń Alex zmuszony został przyjąć Fleuer do swojego domu. Gdy ją ujrzał, zapragnął mieć! Wtedy Belinda postanowiła uciec z córką. Ale to nie z powodu miłości macierzyńskiej. O NIE! Wiedziała, że córka wyrosła na prawdziwą piękność, miała dla niej jakieś propozycje i zapragnęła zrobić z niej modelkę. Wyjechały do NY, ale Alex nie odpuścił, zaczął mamić Fleuer, że chcę ją odzyskać jako córkę...a wciąż ma względem niej swoje plany...
"Mamusia" korzysta na całego z kariery córki; "Pozwól, żebym była twoim przewodnikiem, wiem co jest dla ciebie najlepsze", a że Fleuer przez 17 lat zamknięta była w klasztorze, kochała matkę bezgranicznie, pozwalała jej na wszystko, bo bała się, że ona ją zostawi, tak jak zostawiała ją za bramą klasztoru... "Czy nie czujesz, jakbyśmy były jedną osobą, a nie dwiema?" Oj tak! "Mamusia" swoje ambicje przekładała na córkę. Belindzie w końcu udało się dostać do światka aktorów, kiedy Fleuer zaproponowano rolę w filmie u boku znanego Jack'a Koranda...
Jack - twardziel na ekranie, skrywający swoje sekrety, pociąga Fleuer..."mamusię" niestety, też. Czystość i niewinność Fleuer karzą Jack'owi trzymać się od niej z daleka, gdyż nie chce jej skrzywdzić, ale mimo tego, ona też na niego działa..
Ale Belinda czuwa i knuje. Gdy córka ma kłopoty z graniem pewnej sceny wręcz popycha Fleuer w ramiona Jack'a. (i znów udusić to mało!!)
Kiedy Fleuer w końcu ogarnia to co się wokół niej dzieje, ucieka do "ojca" Zaufała mu. Niestety, prawda, którą Fleuer odkryje w Paryżu, sprawi, że Laleczka będzie chciała zniknąć. Wtedy dopiero zaczyna się walka z demonami przeszłości i walka o przyszłość, która wcale nie rysuje się tak jasno..
"Odebrać marzenie za marzenie" - ta groźba będzie wisieć nad Fleuer przez następne lata, aż do ostatecznej konfrontacji..
Choć książka jest może dość rozwlekła to i tak bardzo wciągająca. Bohaterowie wspaniale wykreowani. Można ich lubić, gardzić nimi, współczuć, nienawidzić, ale nie można być wobec nich obojętnym...
Powiem szczerze, że polubiłam Fleuer od pierwszej sceny, w której się pojawiła. taka zadziorna, jak w przyszłości Meg, ale jednocześnie samotna i zagubiona... Belindę chciałam udusić, Alexa było mi żal, a Jack'a...no cóż małych grzeszków i tak był bardzo fajny