Przeczytam wreszcie "Moje wielkie wami prze wesele" i muszę powiedzieć, że tytuł chyba trochę nietrafiony, gdzie to wesele? To chyba nie nawiązanie do ślubu Jack'a?
Ale poza tym bardzo mi się podobało, żałuje, że nie miałam czasu, żeby połknąć tą książkę za jednym razem... Znów się nie zawiodła, było dużo humoru i dobrej zabawy.
Tym razem pod nóż poszedł Robby, uroczy muszę powiedzieć.
Bardzo lubię tę odniesienia do poprzednich postaci.
I małego Tino też, myślę że powinien dostać ten kilt.
A Jean-Luc nie próżnuje z Heather.