Cornelia „Nealy” Litchfield Case wdowa po prezydencie Stanów Zjednoczonych, zmuszona przez swojego ojca do pełnienia roli pierwszej damy u boku kolejnego prezydenta, postanawia wreszcie stać się wolna. Chce choć przez chwilę żyć jak zwykły, szary obywatel. Przebiera się więc za staruszkę, ucieka z Białego Domu, kupuję samochód i rusza w podróż życia.
Mat Jorik z dnia na dzień dowiaduję się, że jest ojcem dwóch dziewczynek – nastolatki i niemowlęcia. Jego była, żona wpisała w akcie urodzenia swoich córek jego nazwisko. Teraz ona nie żyję, wiec on jest ich najbliższym krewnym. Mężczyzna z początku oburzony, postawia jednak pomóc dzieciom, które w przypadku braku krewnych zostałyby rozdzielone. Od Lucy - starszej z sióstr dowiaduję się, że mają one babcie która może się nimi zaopiekować. Mat postanawia dopilnować, żeby dziewczynki jak najszybciej trafiły pod jej opiekę…
Nealy i Mat spotykają się w pobliżu supermarketu, ona chcąc zmylić poszukujących ją agentów udając ciężarną, ale wpada w kłopoty ponieważ właśnie skradziono jej wóz, a on kompletnie nie radzi sobie z opieką nad pyskatą nastolatką i jej młodszą siostrzyczką. Postawiają sobie na wzajem pomóc i razem ruszyć w dalszą drogę. Pełną przygód, ale także tajemnic.
Muszę powiedzieć, że przede wszystkim bardzo polubiłam bohaterów. To było dużo łatwiejsze niż przypadku „Czyż ona nie jest słodka”. Chyba nie powinnam do tego wracać. W każdym razie, wszyscy, włącznie z dziećmi, może nawet dzieci najbardziej, byli bardzo sympatyczni. Mat jest naprawdę uroczy, nie chce kobiet w swoim życiu, bo wychował się z siedmioma siostrami, tymczasem jest zmuszony podróżować z trzema uroczymi istotami, z których najmłodsza darzy do szczególnym uwielbieniem. To było takie słodkie. Mat wielokrotnie mnie rozczulał, był taki opiekuńczy w stosunku do Nealy gdy dowiedział się, ze jest zaginioną pierwszą damą. Twierdził, że jej ochrona to jego patriotyczny obowiązek, ale ja tam dobrze wiem, że mu na niej zależało. Zachowanie Corneli w ogóle mnie nie dziwi, całe życie na świeczniku to musi być strasznie męczące, nie dziwię się, że chciała poczuć smak wolności. A z drugiej strony to co zrobiła wymagało dużej odwagi i było dość niebezpieczne – łagodnie mówiąc. Oboje są bardzo uparci i mają dość ostre języki, co prowadzi wielokrotnie do kłótni i śmiesznych sprzeczek. Ale już się przyzwyczaiłam, że zabawne dialogi to znak rozpoznawczy książek pani Phillips. Smaczku książce dodają dzieci i kłopoty z nimi związane, Mat dzieci po prostu nie chce, a Nealy się ich boi. Jednak oboje pokochali dziewczynki do szaleństwa.
Opowieść może, trochę zbyt cukierkowa i naciągana, zwłaszcza zakończenie. Co nie zmienia faktu, że czytało się bardzo przyjemnie. Uważam, że czasu poświęconego na tę książkę, nie można nazwać straconym.