Słynna seria o Mercy Thompson, tom drugi. Drugi? Jak to? A gdzie pierwszy? Ano drugi. Pierwszy czytałam jakieś 6 lat temu i nie wiem ale nie podszedł mi. Może nie dorosłam do tego typu książek, może był słabszy, może miałam zły czas, nie wiem. Nie mając jakoś weny na powtórkę postanowiłam pominąć go i wziąć do ręki kontynuację. I wiecie co? Można. Da się czytać i nie zginąć bez znajomości wcześniejszego.
Osobny wątek kryminalny, mimo że bohaterowie ci sami. Relacje między bohaterami są przypomniane i co ważniejsze wydarzenia też. Bez problemów można się połapać.
No ale dobra, o treści słów kilka.
Mercy jest mechanikiem samochodowym, mieszka w przyczepie wraz ze swoim bratoeksem (o tym za chwilę) i ma masę różnych dziwnych przyjaciół. Nic dziwnego, sama nie jest typową białogłową. Jest zmienną. Kojotem na dodatek.
O pomoc prosi ją wampirzy przyjaciel, Stefan. Musi sprawdzić, odwiedzić pewne miejsce ale martwi się że jego pamięć może ulec zmodyfikowaniu a Mercy jako zmienna na takie sztuczki jest odporna. Jako że ta ma u niego dług, godzi się. Jadą. Zastają rzeź, no i zaczyna się akcja książki.
Wiecie co? Nie będę dalej nic zdradzać, bo to że napiszę już cokolwiek więcej o tym wątku może popsuć odbiór. Dzieje się dużo, nawet był moment tak straszny że miałam ciary i obawę żeby wyjrzeć za okno. Rozwiązanie zagadki może zaskakujące nie jest, ale ciekawe już owszem.
Dobra. Sza!
O bohaterach mogę za to powiedzieć więcej. Mercy to zmienna wychowana przez wilkołaki. Bo widzicie tutaj wilkołak i zmienny to nie jeden worek, to zupełnie inne stworzenia magiczne. Są jeszcze znane nam wampiry i mniej znani nieludzie. Ci rządzą się zupełnie innymi bardzo tajemniczymi prawami, których nie pojmuję i opisania się nie podejmę. Ale chociażby dla zgłębienia tego warto poczytać kolejne tomy serii.
Dobrze, wilkołaki. Tutaj wilkołaki to wataha, masa układów, masa reguł, zakazów, nakazów. Wiecie typu nie patrz mu w oczy, silowanie się na wzrok, kładzenie na plecach i pokazywanie uległości/dominacji. Ale nic z seksem o co to to nie. W przeciwieństwie do tych paraerotyków nie mamy tu do czynienia z żywymi dildami z funkcją przywdziewania furta,
Tutaj wilkołaki mają swój sens. I nie ma scen! Przynajmniej jeszcze nie w drugim tomie.
Ogólnie coś zaczyna iskrzyć między Mercy a Alfą stada wilkołaków Adamem. Jest jeszcze Samuel, który swego czasu z Mercy się spotykał. Bo widzicie ona jest łakomym kąskiem. Może urodzić wilkołakowi żywe dzieci. Bo wilkołak z normalną kobietą ma tylko 50% szans na potomstwo. Wilkołaki się tworzy a nie rodzą się jak ludzie, więc jeśli dziecko ma wilcze cechy niestety nie przeżywa, Więc bohaterka jako zmienna nie ulegająca wpływowi księżyca, może donosić ciążę. Panie wilkołaki muszą się przemieniać a to się wiąże z utratą dziecka.
Okrutny świat nie? Ale to dodaje mu prawdziwości, nie jest słodko.
Generalnie w tej książce nie ma momentów do rechotu. Można się ze trzy razy uśmiechnąć ale generalnie, myślimy, mamy stracha albo trzyma nas w napięciu. Niestety są też dłużyzny chwilowe ale mogę je wybaczyć
Czytając nie mogłam też uniknąć porównań do Kate Daniels. I powiem tak. Kate jest lepsza. Dla mnie o wiele, wiele lepsza. Więcej akcji, humoru, iskrzenia między bohaterami.
Tutaj nawet główny bohater, teoretycznie główny, bo za wiele to go nie ma, jest jakiś taki rozdziamdziany. Raz tylko zawalczył, pokazał Mercy że mu zależy, na sam koniec. Więc Adamie, nie zostaniesz moją nową miłością. Jesteś miętka dzida, sorry.
Może się wyrobi potem, bo jak na razie większe jaja ma Mercy. Smutne. Nooo i polubiłam bardzo Stefana który chyba też do naszej pani mechanik miętkę czuje.
A wampiry to jest kolejny temat rzeka
ojoj, tam też te układy, układziki, ta cała chmara i jej Pani… Pani Briggs się musiała napracować nad tym. I tu wampiry też są wampirami a nie dla odmiany błyszczącymi płaczkami, albo dildem z kłami. Kły dla ozdoby rzecz jasna.
Ale ogólnie to nie żałuję spędzonego czasu z książką. Podobało mi się. I będę serię kontynuowała
nie teraz już, nie natychmiast, ale będę.
Czego i Wam życzę