obession napisał(a):Aniu podziwiam Twoją sympatie do Sugar, naprawdę, ja aż tak bezwarunkowo nie mogę jej polubić i usprawiedliwiać.
Może to dlatego, że Ania czytała powtórkowo? Jak się czyta za pierwszym razem, jest to trudniejsze.
obession napisał(a):Ale nie można powiedzieć, że Sugar jest kryształową osobą
To mój odwieczny problem w tym wątku, że czym bardziej bronię jakiegoś bohatera, tym staram się używać mocniejszych argumentów, a w końcu wygląda, że ja ich wszystkich wybielam i nie widzę żadnych wad. A tak wcale nie jest, tylko nie chcę się tu za bardzo powtarzać i jak piszę o zaletach, to wady już pomijam, ale gdzieś tam, głęboko w tym wątku, na pewno można znaleźć też "wadliwe" moje posty.
Uważam, że SEP tworzy ciekawych bohaterów, ludzkich, z ich zaletami i wadami, skomplikowanych, rozwijających się i trójwymiarowych. Mają głębię właśnie dzięki temu, że nie są zawsze jednoznacznie dobrzy lub źli.
Niech dowodem na to, że nie uważam Sugar Beth za osobę kryształową, będzie, że nawet u Teda potrafię dostrzec wady.
aniazlipca napisał(a):Myślę, że SEP popełniła błąd przy kreowaniu Winnie - nadała jej tyle znamion ofiary, że już do końca książki ciągnęły się za nią. Może gdyby inaczej poustawiała akcenty i dała kręgosłup to może inaczej spojrzałoby się również na Sugar.
Nie jestem pewna, czy mogła. Na spotkaniu z czytelnikami SEP powiedziała, że pisząc książkę nie planuje, co będzie się działo dalej, tylko obserwuje uważnie bohaterów i podąża za nimi.
Myślę, że Winnie nie dała się inaczej poprowadzić. To zła kobieta, zacietrzewiona w swej obrazie o to, co zdarzyło się jej w dzieciństwie, chytra, zawistna, nastawiona na zemstę, niedostrzegająca swojej winy w niczym, wybielająca się i odwracająca kota ogonem gdzie się tylko da.
A jednocześnie w głębi duszy tliła się w niej malusia świadomość, że też wcale nie jest krystaliczna i zżerały ją wyrzuty sumienia, które z kolei próbowała uciszyć w zarodku przez długie lata, podkładając się Ryanowi jako ofiara.
Najpierw robiła z siebie męczennicę w stosunku do Sugar Beth, a jak ona znikła z jej pola widzenia, to za kata obrała sobie Ryana i dalej udawała męczennicę. A na koniec tak poodwracała kota ogonem, że biedny Ryan jeszcze ją musiał za to przepraszać.
Papaveryna napisał(a):A nie było tak, że ona dowaliła Colinowi, bo ten ujmował się za Winnie?
Tak, masz rację, na niego padło, bo bronił i lubił Winnie.
I dobrze mu tak, bo tylko głupek mógłby ją lubić.