Postanowiłam przeczytać do końca "Wild Ride", żeby zaliczyć pokutę, bo w końcu mamy teraz post.
W połowie książki doszłam do wniosku, że to jednak bardzo niesprawiedliwe, bo aż tak nie nagrzeszyłam.
Druga połowa na szczęście okazała się dużo lepsza. Było tam kilka zwrotów akcji i treść zaczęła mnie trzymać w napięciu. Coraz bardziej ciekawa byłam zakończenia i dalej doczytałam już dobrowolnie.
Recenzję książki mogę zmieścić w jednym wyrazie:
(Spoiler dla osób powyżej 21 roku życia, bo 18 to za mało.)
Mam wielką nadzieję, że pani Crusie i pan Mayer bardzo dobrze bawili się, pisząc tę książkę. Bo jeśli nawet oni nie, to nie wiem, po co marnowali swój talent na takie głupoty.