Teraz jest 22 listopada 2024, o 12:53

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 16 stycznia 2015, o 21:37

- Jak tam, obudziła się wasza wysokość? No, jak się czujesz? Nie mdli? Rzygać ci się nie chce? We łbie się nie kręci?
Gdyby w tym głosie był choć ślad troski, to może bym i uwierzyła, że jest szczerze zaniepokojony.
- Daj sobie spokój, przesiądę się na Pegaza.
- Gdzie się chcesz przesiadać, siedźże, obiecuję dziś nie próbować cię zabić, w nocy na to zarobiłaś.
- Rozumiem. Teraz będziemy się liczyć precyzyjnie. Ja cię ratuję, ty mi przesuwasz termin. Przewidujesz jakieś zniżki?
- Daruj sobie. Lepiej powiedz, coś ty wczoraj robiła?
- Nie co, tylko jak! - Poprawiłam się w siodle, usadawiając się wygodniej. W biodro wbiła mi się rękojeść jednego z kindżałów Kesa. Cholera! Wzdrygnęłam się. Jak mogłam zapomnieć, że ten świr jest cały obwieszony stalą, starczyłoby, żeby ze mnie zrobić gustownego martwego jeżyka.
- Kes, weź ten nóż! Trzymaj to ścierwo z dala ode mnie!
Podejrzanie długo milczał.
- To nie był nóż - powiedział wreszcie. - Mogłabyś ostrożniej traktować mój... moje niektóre części ciała?
Pożółkłam. Trudno, żebym czerwieniała, mając złotą krew.

:hahaha: Jesienne ognie.
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 17 stycznia 2015, o 18:33

ha ha ha niezłe
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 17 stycznia 2015, o 19:46

Faktycznie, brzmi lepiej, niż mi się wydawało.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 17 stycznia 2015, o 19:51

bo to dobre jest..xD i zabawne...xD jeśli ktoś lubi taki humor.xD
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 17 stycznia 2015, o 19:52

Może nawet zaryzykuję…
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 26 stycznia 2015, o 17:20

- O co chodzi, Lambert? - Powoli odwrócił się do drzwi.
Lambert ostrożnie wszedł do pokoju. Musiał zostać wyrwany ze snu i nie zdążył się
do końca ubrać. Jego rzadkie siwe włosy sterczały na wszystkie strony, żakiet miał nie
zapięty i był tylko w jednym bucie. Jednak udało mu się zachować z wielką godnością.
- Proszę mi wybaczyć, proszę pana, ale nowa gosposia właśnie odeszła.
- Niech to szlag. Przecież ostatnio nie było żadnych wybuchów, nagłych błyśnięć
światła ani doświadczeń z elektrycznością. Więc co jej się nie spodobało?
- Pani Pearson poczuła się zdenerwowana tym hm... wczorajszym incydentem w
laboratorium.
- Jakim incydentem? Wczoraj nie przeprowadzałem żadnych doświadczeń. - Baxter
nagle zamilkł, bo przypomniał sobie, co wczoraj działo się w laboratorium. Dama żywcem
obdzierana ze skóry. Poczuł dziwne ciepło na policzkach. Dobry Boże, zaczerwienił się!
- Krzyk damy - mruknął.
- Tak, proszę pana - przyznał zażenowany Lambert. - Krzyk damy.
Baxter rozzłościł się.
- Pokazywałem tylko najskuteczniejszą technikę stosowania dmuchawki. Moją
narzeczoną interesują sprawy naukowe. Gdy zobaczyła, jak mocny płomień można uzyskać w
ten sposób, okazała prawdziwy entuzjazm.
- Tak, proszę pana - odparł Lambert tęsknie. - Umiejętność skutecznego posługiwania
się dmuchawką musi być bardzo przyjemna. Moja już od dobrych paru lat sprawia kłopoty.

:rotfl: Alchemia Quick
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 6741
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 26 stycznia 2015, o 18:11

och Baxter :bigeyes: :evillaugh: i problemy ze służbą... chyba Jones Caleb tez takie miał.. hmmm
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 26 stycznia 2015, o 18:24

:mysli: możliwe..xD
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 6741
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 26 stycznia 2015, o 18:43

Trucizna doskonała
- Zupełnie tego nie pojmuję. - Caleb podszedł do stołu i usiadł. - Gospodynie przychodzą i odchodzą niczym pociągi na stacji. Zostają
przez miesiąc, najwyżej dwa i składają wymówienie. I znów muszę pisać do agencji z prośbą o nową gospodynię. Naprawdę, to bardzo
denerwujące, mogę panie o tym zapewnić.
- A jaka jest najczęstsza skarga? - zapytała Lucinda.
- Właśnie ta, że wszystkie składają wymówienie.
- Miałam na myśli gospodynie. Na co skarżą się najczęściej i dlatego odchodzą?
- Och, jest wiele powodów - odrzekł wymijająco. Włożył do ust duży kęs jajek, przeżuł je z entuzjazmem i połknął. - Kilka służących
wiedziało, że boją się, słysząc, jak późno w nocy chodzę po bibliotece i laboratorium. Mówią, że to tak, jakby dom był nawiedzony. Przecież to zabobonne bzdury.
- Raczej tak - mruknęła Lucinda.
- Inne narzekają, że przestraszyły je pewne doświadczenia, jakie od czasu do czasu przeprowadzam. Jakby odrobina huku i błysk
mogły komuś zrobić krzywdę.
- Prawdę mówiąc, to się zdarzało - zauważyła Lucinda. - Wśród fotografów miało miejsce wiele wypadków, gdy eksperymentowano
z mieszaniną, która pozwala odpowiednio naświetlić zdjęcie.
Caleb spojrzał na nią, poirytowany.
- Jeszcze nie spaliłem domu, panno Bromley.
- To naprawdę miło.
Caleb zajął się jedzeniem.
- Najczęściej jednak gospodynie skarżą się na mój plan dnia.
- To znaczy? - spytała uprzejmie Lucinda.
- Na to, że codziennie się zmienia, w zależności od sprawy, nad
jaką pracuję. Nie jest to przecież moja wina.
- Hm...
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 26 stycznia 2015, o 18:48

no rzeczywiście. :hyhy:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 27 stycznia 2015, o 17:47

:evillaugh: Ach, ta nieświadomość :lol:
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 3091
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: J.Ward, L.Howard, K.Ashley, Krentz/Quick, S.Brown

Post przez aleqsia » 27 stycznia 2015, o 21:41

Oba :hahaha:
Dlatego tak lubię Quick

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 28 stycznia 2015, o 19:03

Marian z niedowierzaniem patrzył na słodkie maleństwo, które siedziało na nocniku i wyciągało w jego
kierunku rączki, krzycząc radośnie:
— Tata!
— To do ciebie — zwrócił się do stojącego w drzwiach toalety Adka, który właśnie przyniósł czyste ręczniki.
— Ale patrzy na ciebie — odparował kolega, ze spokojem rozwieszając ręczniki.
— Przecież nie jestem jej ojcem!
— Nie krzycz przy Tosi, bo będzie płakać. Ważne, że odróżnia płeć. Na żadnego z mężczyzn nie mówi „mama”, choć elektryk lekko spanikował, jak Tosia nazwała go tatą. Patrzył na mnie takim wzrokiem, jakby tylko czekał, aż go w pysk rąbnę. Listonosz już się
przyzwyczaił — opowiadał z rozbawieniem pomieszanym z bezradnością.
— Fuj! Co za smród! Szambo wam wylało? — Marcin, który właśnie pojawił się na piętrze, zatkał nos i ze wstrętem rozglądał się po łazience, szukając źródła fetoru.
— Tata! Tosia lubiła kupe! — zawołało radośnie dziecko.
— Niemożliwe. — Marcin kręcił głową, patrząc na słodkiego, ciemnowłosego aniołka, który w różowej sukience siedział na różowym nocniku i trzymał się za wiśniowe buciki.
—Jak takie maleństwo może tak śmierdzieć?! Czym wy ją karmicie? I niech jej któryś w końcu wytłumaczy, kto jest jej ojcem!
— Na razie myśli, że ty. — Marian ulotnił się z łazienki, pozostawiając na placu boju obu kolegów. Marcin nie zdążył pójść w jego ślady, gdy Adrian rzucił na odchodnym:
— Wytrzyj jej pupę chusteczkami nawilżającymi, załóż majty... wyrzuć z nocnika do toalety i go umyj!
Ostatnie słowa wykrzyczał, zbiegając po schodach. Smród, który produkowała jego mała córeczka, można było porównać jedynie z odorem rozkładających się zwłok. No dobrze, może to za dużo powiedziane. Ale trup niewątpliwie plasował się tuż za zawartością nocnika Tosi.
— Tatuś? Pupa bzitka? — zapytała dziewczynka, patrząc rezolutnymi, szarymi oczkami na komisarza Kurka, który stał zgarbiony, zastanawiając się, co jest nie tak z tą płcią przeciwną. Jak są małe, to śmierdzą, jak duże.., to szkoda gadać.
— No dobrze, malutka — powiedział, zbliżając się do Tosi. — Zabieramy się do roboty. — Sięgnął po chusteczki nawilżające dla maluchów i odwrócił się w stronę małego diabełka, który czekał już gotowy do działania. Dziewczynka podniosła sukienkę do góry i wypięła pupę w jego kierunku. Marcin nieopatrznie zerknął na nocnik.
— O choleras, Chryste Panie! — sapnął przerażony. — Rękawiczki! — jęknął i sięgnął do jednej z szafek pod umywalką, gdzie — o ile któraś z czarownic nie przełożyła — powinno się znajdować opakowanie gumowych rękawiczek.
Odetchnął z ulgą na ich widok, wyjął dwie i starannie naciągnął na wszystkie palce, zastanawiając się, czy mała nie zasnęła w tej pozycji, bo Tosia ani drgnęła. Wyjął dwie chusteczki i starannie wytarł dziewczynkę. A przynajmniej miał taką nadzieję, bo odpowiednich czynności dokonał z zamkniętymi oczami, wstrzymując oddech.
— Juś? — zapytała Tosia, gdy wujek Marcin, zwany tatą, naciągał jej majtki, przezornie unikając zerkania na zawartość nocnika. Niestety, oddechu nie udało się dłużej wstrzymywać.
— Juś — potwierdził z zadowoleniem, obciągając jej sukienkę i poprawiając skarpetki. — Grzeczna dziewczynka.
— Kupa — odpowiedziała Tosia.
— Tak, zrobiłaś kupę. Piękna kupa. — Z uśmiechem pokiwał głową.
— Kupa. — Dziewczynka zaczęła podnosić sukienkę.
Nie. Zostaw. — Chwycił ją za rączki.
— Kupa! — wrzasnęła Tosia, szarpiąc się i czerwieniejąc na buzi.
Marcin dopiero w tym momencie zorientował się, że mała ponownie chce skorzystać z nocnika. Niestety, było już za późno. A on był jedynym wujkiem w pobliżu, w dodatku policjantem, i nie mógł zostawić bezbronnego maleństwa bez pomocy. Jako dorosły mężczyzna płakał tylko raz. Łzy popłynęły mu same, gdy podczas treningu dostał pięścią w nos. Teraz czuł to samo, gdy ujrzał zawartość majtek w różyczki.
:evillaugh:

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

— Błagam. — Marcin już tego nie wytrzymał i runął na kolana. — Cały weekend byliśmy w domu. Z dziećmi! Wiesz, ile mnie to kosztowało?!
— Bez przesady. Anielka i Przemek są na tyle duzi, że sami sobą się zajmą.
— Wszystko krytykują. Według nich wszystko robimy źle. Wiesz, jak się czuję, kiedy dziesięciolatka patrzy na mnie, jakbym był upośledzony umysłowo? Czuję się wtedy jak kretyn z ilorazem inteligencji równym zeru. A Tosia? Jej kupa jest radioaktywna! Na pewno będę miał raka!
Sabina parsknęła śmiechem. Dobrze wiedziała, że dzieciaki na pewno dają im popalić.
— No dobra. Założmy, ze wam pomogę. Dowiem się, gdzie są, i co dalej? Ściągniecie je do domu? Przełożycie przez kolano i wlepicie po parę klapsów?
Wszyscy trzej popatrzyli na siebie zmieszani. Tego jeszcze nie uzgodnili. Punkt pierwszy planu ratunkowego brzmiał: Namierzyć czarownice.
Sabina westchnęła z ubolewaniem, widząc, że nie doczeka się odpowiedzi.
— Słuchajcie, nic wam nie będzie. Postarajcie się tylko utrzymać porządek w domu i zajmijcie się dziećmi, żeby nie było dymu, jak wasze dziewczyny wrócą. Na mnie już czas. Spadam.
— Nie — jęknął Marcin, chwytając ją za połę koszuli. — Nie możesz teraz odejść! Nie zostawiaj nas, nie zostawiaj mnie, błagam!
— Czy wy nie macie choć trochę godności? — Cierpliwość Sabiny była na wyczerpaniu.
— Moja godność została w nocniku Tosi. To dziecko bawi się ze wszystkimi jak aniołek, a jak mnie widzi, to od razu wali kupę. — Marcin czuł, że zaczyna skomleć, a do tego doprowadzała go tylko matka, i to dwadzieścia kilka lat wcześniej, gdy wyciągała pasek z ojcowskich spodni.
— Sabinko — dołączył się do niego Marian. — Nie możesz nas tak zostawić. Znasz je, na pewno w coś się wpakują. Anna jest w ciąży. Nie mogę tak po prostu zostawić jej na pastwę losu...


''Do trzech razy Natalie'' - Olga Rudnicka
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 13117
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 28 stycznia 2015, o 19:10

Cudny fragment, dawno się tak nie uśmiałam. :rotfl: :rotfl: :rotfl:
Czy całość jest taka zabawna, czy to tylko super zabawny wyjątek?
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 28 stycznia 2015, o 19:12

Cała książka taka :rotfl: biedacy zostali sami z dziećmi i za bardzo sobie nie radzą .
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 13117
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 28 stycznia 2015, o 19:17

Oooo, to chyba się skuszę. Tylko co z dwójką? Czy druga część też jest taka fajna? Bo po nudnawej jedynce, łapki same mi się chowają za plecy na dźwięk słowa "Natalie". :D
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 28 stycznia 2015, o 19:26

Spróbuj ,zawsze możesz później popsioczyć na mnie ,że namówiłam :evillaugh:
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 13117
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 28 stycznia 2015, o 19:43

Psioczyć na ciebie nie będę, najwyżej nie doczytam do końca. :D
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 28 stycznia 2015, o 20:52

świetny kawałek lucy :evillaugh:
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 31 stycznia 2015, o 22:19

— Max to był facet ode mnie z baru. Pracowaliśmy
razem. Byliśmy niezłymi przyjaciółmi i mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Celowo przemilczałam, że to „wiele wspólnego” głównie sprowadzało się do tego, że oboje byliśmy wtedy samotnymi rodzicami. — Kilka lat temu postanowiliśmy, że spróbujemy czegoś w rodzaju luźnego związku. Jego niedługo wcześniej owdowiały ojciec przeszedł na emeryturę i w obawie przed samotnością przeniósł się do lokum na piętrze, nad garażem Maxa. Był środek lata i wszyscy relaksowaliśmy się w domu przy jakimś filmie. W pewnej chwili ojciec wstał i stwierdził, że wyskoczy na kilka godzin na ryby. Zostawił nas samych i zaczęliśmy to robić na kanapie. Wszyscy jak jeden mąż przestali jeść i słuchali opowieści wylewającej się ze mnie jednym długim strumieniem. Sama nie wierzę w to, co robię. Jedno upokorzenie maskuję drugim. — Jesteśmy nadzy od pasa w dół i Max od razu przystępuje do rzeczy. Ale dokładnie dwie sekundy później otwierają się drzwi wejściowe i wchodzi jego ojciec. Jest tak zaaferowany manewrowaniem wędką i skrzynką wędkarską, aby niczego nie potrącić, że nie zwraca uwagi na naszą dwójkę próbującą jakoś okryć kocem dolne partie ciała. Ramiona Drew zaczęły podrygiwać z tłumionego śmiechu; Carter patrzył na mnie ze współczuciem, a wszyscy pozostali tylko kiwali głowami, bo nieraz słyszeli już tę historię. — Jego ojciec wszedł do pokoju, usiadł na podłodze
tyłem do nas i zaczął coś układać w skrzynce, narzekając na to, że jezioro było tego dnia zamknięte dla wędkarzy. My tymczasem, skuleni na kanapie za nim, tkwiliśmy pod ciężkim, wełnianym pledem. W samym środku lipca. — W ogóle nie wyglądaliście podejrzanie — zażartował Carter. Wreszcie zdecydowałam się posłać mu ukradkowe spojrzenie i odetchnęłam z ulgą: śmiał się, ale nie ze mnie. Wzięłam głęboki wdech i ciągnęłam swoją historię. — Nie, w ogóle. Zwłaszcza że u Maxa nie ma klimatyzacji, a na zewnątrz lał się żar z nieba; jak nic było ze 30 stopni. Drew z rozbawieniem pokręcił głową. — I jak z tego wybrnęliście? — spytał. — Ja znieruchomiałam z przerażenia, a Max zaczął się przekopywać przez poduszki w poszukiwaniu bokserek. Im głębiej kopał, tym koc bardziej zsuwał się z moich nagich ud, grożąc demaskacją. Trzymałam go więc z całej siły, podczas gdy siedzący metr od nas ojciec Maxa dalej marudził coś o zanętach i spławikach. Max wreszcie namierzył swoje bokserki oraz spodenki i zaczął zakładać je pod kocem. W międzyczasie ja też zaczęłam przeczesywać teren w poszukiwaniu swojej bielizny, ale gdzieś się zapodziała. Znalazłam za to szorty i naciągnęłam je na siebie, a potem niemal krzyknęłam z radości, gdy Max wreszcie zdjął z nas ten przeklęty pled, bo myślałam, że ugotuję się pod nim na twardo. Moja historyjka wprawiła wszystkich w wyśmienity humor, czego akurat nie miałam nikomu za złe, bo przynajmniej nie rozprawialiśmy o moich orgazmach albo o przygodach Cartera z dziewicami.
— Nie wspomniałaś o najlepszym, Claire — przypomniał Jim. — Racja. Więc gdy Max gwałtownym ruchem uwolnił nas spod koca, moje majtki — które najwyraźniej utkwiły gdzieś w wełnianych zakamarkach — poleciały pięknym łukiem przed siebie i wylądowały na głowie jego taty. — I co wtedy zrobiłaś? — zapytał Carter. — To, co każda szanująca się dorosła kobieta zrobiłaby na moim miejscu. Wstałam, wybiegłam z domu jak oparzona i udawałam, że wszystko to nigdy się nie wydarzyło.


fragment mojej nowej polecanki,wybitnie poprawiającej mi humor :evillaugh: a nazywa się to Pokusy i łakocie Tary Sivec
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 31 stycznia 2015, o 22:22

Ewo czyżbym trafiła? :smile:
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 31 stycznia 2015, o 22:48

w samo sedno kochana,tego mi było trzeba
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 31 stycznia 2015, o 23:06

bardzo się cieszę ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 4 lutego 2015, o 01:56

ekhm..
Drżącą ręką ustawiła patelnię na piecu i cofnęła się, kiedy Yaslana wszedł do kuchni. Rzucanie garnkiem najwyraźniej go nie uspokoiło. Wszystko wskazywało na to, że humor miał jeszcze gorszy.
Postawił garnek na blacie obok zlewu.
- Nie nadaje się. Jest źle wyważony - warknął. Po czym zabrał patelnię i znów wyszedł na zewnątrz.
Wrócił kilka minut później, złapał Marian za ramię i wyciągnął ją na dwór.
- Co? - pytała, usiłując się wyrwać. - Książę Yaslano, o co...?
Wcisnął jej w rękę rączkę patelni.
- Garnek jest źle wyważony i nie nadaje się na broń. To się nadaje.
Ruszył ku niej. Uniosła patelnię nad głowę.
- Nie w ten sposób - powiedział, chwytając ją za nadgarstek i kręcąc głową. - Ruch będzie zbyt długi i zdradzi przeciwnikowi, co zamierzasz zrobić. Jeśli ma odnieść skutek, musi być szybki i niespodziewany. - Stanął za nią, położył jedną rękę na jej talii, drugą nie puszczając jej ręki. - Musisz atakować ruchem z boku, z takiej wysokości, jakbyś złapała ją z pieca i rzuciła. To wystarczy, żeby naruszyć kość. Jeśli dodasz trochę Fachu, złamiesz ją.
- Nie zamierzam nikomu łamać kości - parsknęła Marian, kiedy przesuwał jej rękę do przodu i do tyłu. Choć oczywiście myśl o walnięciu go patelnią w głowę była w tej chwili bardzo kusząca.
- Nie jesteś dość wysoka, żeby uderzać w głowę - powiedział Lucivar, jakby czytał w jej myślach. - Ale masz szansę złamać żebro albo rękę.
- Nie zamierzam nikogo atakować patelnią!
- Może i nie. Ale i tak nauczysz się, jak to zrobić. - Puścił ją i cofnął się. - A teraz weź zamach i rzuć w cel.
Bez przekonania zamachnęła się i puściła patelnię. Spadła na ziemię w połowie drogi do beli siana.
- Widzisz? To się nie uda - powiedziała zadowolona, że udowodniła swoją rację.
Patelnia przeleciała w powietrzu, trafiając prosto do ręki Lucivara. Popatrzył na Marian, póki nie cofnęła się w bok. Wtedy zajął jej miejsce, rozkołysał patelnię i puścił ją. Uderzyła w cel z taką siłą, że wbiła się w belę siana. Wisiała w niej przez chwilę, nim za pomocą Fachu Lucivar ściągnął ją znów do siebie.
Bez słowa podał patelnię Marian.
Nie mając wyboru, rozkołysała ją posłusznie. Niech go diabli, to bolało! Wiedziała jednak, że on nie ustąpi, więc spróbowała trafić w cel - i nawet prawie jej się to udało.
Przyjrzał się jej i wyciągnął rękę. Patelnia posłusznie przyleciała do niego.

może wam się kiedyś przyda.xD :hyhy: przy rzucaniu patelnią..xD :P
Bishop Serce Kaeleer. :)
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 15547
Dołączył(a): 17 maja 2013, o 02:05
Ulubiona autorka/autor: Susan Elizabeth Phillips

Post przez Papaveryna » 4 lutego 2015, o 03:20

ewa.p napisał(a):fragment mojej nowej polecanki,wybitnie poprawiającej mi humor :evillaugh: a nazywa się to Pokusy i łakocie Tary Sivec

Ale fajnie Ewo, że spodobała Ci się Sivec :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość