"Mocne uderzenie" Olivia CunningHmm.. cóż ja tu mogę napisać...
Potrzebowałam kilku dni na ochłonięcie po lekturze, bo mogłoby być pewnie i gorzej z moim słownictwem, miejscami
Miało nie być trójkątów no i dosadnie, a może powinnam inaczej napisać dogłębnie nie było. Znacie mnie już troszkę i wiecie chyba już jak mogę niektóre rzeczy hmm skomentować i do czego się przyczepić
Więc jednak jak dla mnie były.
Główną bohaterką jest Rebeka, która ma część włosów koloru błękitnego, a część blond, zostaje ona nowym inżynierem dźwięku w ekipie Sinnersów; zna się na naprawie samochodów; lubi przebieranki; nie przeszkadza jej, że ktoś ją czy ich podgląda; do tego ma raka, który przyczynił się do jej bezpłodności;
Jest dalej Eric główny bohater, który w poprzednich częściach robił m.in. za podglądacza, ale chyba w części z Jacem był bardziej aktywny w 'trójkącie' niż wcześniej; ma część włosów na krótko, część ma długie i ma jeden kosmyk błękitny
ma miękkie serce; jest okropnie naiwny; i co dziwne jest przeuroczy; do tego ma fajne poczucie humoru
Nie zaskoczy więc pewnie moje stwierdzenie, że książka byłaby świetna gdyby nie mnogość scen erotycznych. Może to kogoś zaskoczy, ale historia Erica i Rebeki podobała mi się. Bardziej próbuje sobie do głowy wbić ich problemy, dramaty jak ich związek się rozwijał i jak sobie z humorem z problemami radzili
Większość scen seksu staram się wymazać z pamięci, ale z drugiej strony nie da się, bo one padają co drugą stronę
No dobra może jednak nie zawsze co drugą
w każdym bądź razie z tym się liczyłam, w końcu erotyk. Tylko wkurzał mnie ten seks oralny z osobą trzecią w pobliżu, wkurzało mnie to, że Rebeka kompletnie nie wstydziła się swojej nagości i chyba każdy członek zespołu obejrzał sobie dokładnie jej nagie ciało. Wkurzało mnie, że nie pilnowali tego by nikt im nie zakłócał stosunku. Hmm wręcz chyba czekali na to aby ktoś ich nakrył.
Przebieranki jak dla mnie były przekomiczne.
Czasem aż mi nawet łezka się w oku ze śmiechu zakręciła. I te sceny bym zostawiła w książce
Bardziej wywaliłabym na zbity p... Treya. Byłam w stanie dużo zaakceptować, normalnie jak padało imię Trey to wszędzie widziałam czerwień i czułam świerzbiącą stopę. Wykopałabym go na inną galaktykę. Co za typek! na dzień dobry okazał się doopkiem. Od razu próbował dobrać się do Rebeki i jeszcze pomagał Ericowi ją przelecieć. No ludzi po co on się wtrącał, oni sobie dobrze radzili bez niego. No, ale chciał się wykazać dobry sercem czy jak? Nie podobała mi się i tu Rebeka, taka panienka, która sama nie wie czego chce i każdemu da
Sorry, ale autorka przesadziła jak dla mnie z ingerencją Treya. Potem jest jakaś kolejna scena pod prysznicami, oni się umówili na odgrywanie roli, a ten się wtrynia i mówi coś w stylu, że jak Eric nie wie jak ją przelecieć to on mu pokaże.
Potem jest coś jeszcze z sosem czekoladowym, że on polewa Erica by Rebeka miała łatwiej i wychodzi oczywiście no, ale ...
Ale to nie miało być o Treyu tylko o Rebece i Ericu. Muszę jednak przyznać, że mam wrażenie, że Eric był za dobry dla Rebeki.
Podobały mi się tatuaże, pomysł z urodzinami super(może te pudełeczka kiedyś wykorzystam), pomysł z matką Rebeki, która ma nie tak z głową i nie lubi Erica, ogólnie było sporo 'jasnych' momentów dla których ta książka może się podobać.
Dla mnie takim momentem i momentem polubienia bohatera jest pewna scena ze szpitala i jego słowa:
– Nie zrobię tylko jednego: nie pozwolę ci się poddać. Nie pochowam cię bez walki Rebeko. Ale cała ta walka spadnie na ciebie, skarbie. To ty będziesz musiała być siłaczką. Ja mogę tylko trzymać cię za rękę i trwać przy tobie.
Nie czytałam poprzednich dwóch części i raczej nie będę. Zostawię sobie obraz Erica taki jaki teraz mam
Więc jestem nawet zadowolona z tego, że przeczytałam. Myślę, że wiele 'śmiechu' by mnie ominęło. A co do Treya niech nieźle po tyłku dostanie w swojej części.
PS. I niech Rebeka oddaje ten naszyjnik z motylem. On powinien być MÓJ!