Napisała, że to będzie coś, czego się nie spodziewamy, więc nie sądzę, żeby poszła w dzieciaki... Może jacyś zaginieni kuzyni
A co do tego, że są za szczęśliwi na komplikacje, to po prawdzie oryginalni Bridgertonowie też tacy byli w dużej mierze - jedynym (wielkim oczywiście, ale jedynym) nieszczęściem była śmierć ojca, ale to zostało mocno wykorzystane tylko u Anthony'ego, a poza nim jest jeszcze siódemka. W gruncie rzeczy B. to jedna z najszczęśliwszych rodzin w romansach, jak nie najszczęśliwsza - nie mają problemów finansowych, towarzyskich, mają kochającą matkę i nawzajem też się kochają. I ojciec za życia też ich kochał - żadnych mrocznych tajemnic itd. Praktycznie 100% poczucia bezpieczeństwa. Więc nawet gdyby to miało być o dzieciach, to poziom życiowego cukru chyba znacząco by się nie różnił...
Choć osobiscie zawsze wolałam czytać o Meredithach niż o młodych Blythe'ach... że tak powiem