Dobra, znów poszłam spać po 8 i dosypiałam jednym okiem w ciągu dnia, ale doczytałam "Miłosną szaradę"
No i muszę podziękować auro_ro, bo jakby nie zapewniała, że potem będzie lepiej bym ją chyba rzuciła. Nie nudziła mnie, ale jakoś trochę mi się z "Uwiedzioną" Britton kojarzyła i pewnie dlatego. Nie czułam między głównymi bohaterami żadnej chemii, a za sprawą postrzegania księcia przez Genevieve, miałam go za starego, zramolałego grzyba. Jak już wcześniej pisałam doskonale rozumiem, że w wieku dwudziestu lat miała prawo tak go odbierać, ale jakoś i mnie się jej spojrzenie na jego postać udzielało
Na szczęście później akcja się rozkręciła. Bardzo podobały mi się ich miłosne schadzki o północy. To było takie odświeżające i ładnie opisane, że nie czułam potrzeby aby te sceny kartkować i uciekać jak najdalej. To jak ona go zawsze po północy szukała, towarzyszące temu emocje i że on pierwszy zdał sobie sprawę ze swoich uczuć bardzo mi odpowiadało. Denerwowało mnie tylko, że Genevieve cały czas twierdziła, że nic nie czuje do Alexa, a jej bratnią duszą jest Harry. Wiem, że dla niej przez większość dorosłego życia było oczywistością, że Harry podziela jej uczucia i w pewnym momencie poprosi o jej rękę. Wiadomo, nie mogła raz dwa zapomnieć o tym co od dawna czuła do Harry'ego, ale jednak o północy natychmiast opuszczała swoją sypialnię aby szukać księcia we wiadomych celach
A za dnia dalej liczył się tylko Harry i obsesyjne rozmyślanie czy już oświadczył się Millicent. No nie powiem szkoda mi księciunia było. Miałam również ochotę momentami przywalić bohaterce w łeb czymś ciężkim.
Podobał mi się humor autorki. Scena na samym początku, kiedy Ian, za sprawą księcia, musiał opuszczać sypialnię jego narzeczonej z gołym tyłkiem. I jak potem relacjonował bratu - wracał do domu w jednym bucie i koszuli zawiązanej na biodrach w formie spódnicy.
Zabawne były również złośliwe przekomarzania i insynuacje księcia, że zrobi coś Ianowi. Sugestywne krojenie szynki, pukanie w środku nocy w drzwi Iana i przechwałki na temat umiejętności strzeleckich Alexa skutecznie obrzydziły Ianowi życie. Momentami było mi szkoda biedaka
Millicent i jej zamiłowanie do szkicowania kotków również wywoływało uśmiech
Teraz mi się przypomniało, że podobało mi się także, że Genevieve szybko rozszyfrowała Alexa i przejrzała jego plan dotyczący uwiedzenia jej w ramach zemsty na Ianie. Myślałam, że ten wątek będzie się ciągnął przez całą książkę, ale całe szczęście nie
Przepraszam, że tak chaotycznie napisałam, ale ciężko mi to ułożyć w logiczną całość, bo książka mimo początkowych obaw wywołała we mnie sporo emocji. A ile ja się, im bliżej końca, przy niej spłakałam
Na pewno warto było ją przeczytać i mam nadzieję, że pozostałe książki pani Long również są warte bliższego poznania