Namiętność i złudzenia, B. Delinsky
ja kupuję prawie zawsze w ksiegarni albo w antykwariacie, najpierw muszę wziąć ksiażkę do ręki
przy okazji kolejny fragment
przydługa analiza dlaczego ona (czyli tak naprawde każda kobieta) kupuje i czyta romanse
<span style="font-style: italic">– Znany mi jest ten typ wyzwolonej kobiety. Wykazuje wojowniczość w stosunku do każdej istoty, która wyposażona jest w obydwa chromosomy, X i Y. Najzwyklejsza zawiść.
– To absurdalne! – Chwilę się zamyśliła. – Ale z drugiej strony dość zabawne. Nigdy nie słyszałam podobnej teorii!
Michael nie wyglądał na rozbawionego. Nadal uważnie jej się przyglądał.
– To przestaje być śmieszne, kiedy taka kobieta nie potrafi zamilknąć. Bezustannie poniża swojego mężczyznę, żeby siebie przedstawić w korzystniejszym świetle. Wmawia mu, że jest nieodpowiedzialny. W ten sposób chce zdobyć władzę. Takie istoty są przerażające.
(...)Tak jak się spodziewał, nie odpowiedziała, tylko mu się przyglądała. Zbliżył się do niej, aż musiała unieść głowę. Nie miała pojęcia, co chce zrobić, widziała jedynie, że nie jest ani trochę skruszony.
– Wie pani co, Moniko Grant – zaczął bardziej delikatnie, niż by sobie tego życzyła – nie jest pani wcale taka nowoczesna, za jaką chce pani uchodzić.
– Dlaczego pan tak myśli?
Oderwał wzrok od jej oczu, spojrzał na policzek, potem podbródek i w końcu zatrzymał się na ustach.
– Z powodu tych książek. W środku jest pani staroświecką dziewczyną.
A więc znalazł je! Szybko przybrała rozgniewany wyraz twarzy, ukrywając zakłopotanie.
– Przeszukał pan moje mieszkanie? Kiedy?
– Nie. Przejrzałem tylko tę torbę z książkami.
– Nie miał pan prawa!
– Taką mam pracę. Pamięta pani o kieszonkowcu? – przypomniał jej swoim głębokim, miękkim głosem. Wiedział, że stara się zmienić temat i nie zamierzał jej na to pozwolić. – Naprawdę rozumiem, dlaczego ukryła pani tę torbę. Popsułoby to wizerunek wyzwolonej, niezależnej kobiety.
– To jest cios poniżej pasa!
– Nie, po prostu trafiłem w samo sedno.
Nagle wydał się jej bardzo silny i bliski.
– Założę się, że są chwile, kiedy chciałaby pani ulec jakiemuś mężczyźnie, pozwolić, aby to on dla odmiany podejmował decyzje. Ale coś w środku podpowiada pani, że musi pani być silna i radzić sobie sama, niezależnie od sytuacji. Ale czy po pewnym czasie nie staje się to męczące?
Jego wnikliwość zrobiła na niej duże wrażenie.
– Skąd pan wie tyle o samotności i o uczuciach kobiety?
– Być może nie tylko kobiety tak to odczuwają. Samotność dotyka wszystkich. Wiem, że ja bywam nią zmęczony… – Zawiesił głos. Nagle jego ciepłe spojrzenie tak przykuło jej uwagę, że nie widziała nic poza Michaelem.
Nie mogła się poruszyć. Chciała krzyczeć, kazać mu wyjść, odzyskać odrobinę swojej godności i uporu w samotności. Ale on wszystko wiedział i rozumiał.
Czuła, że zaraz ją pocałuje, mimo to nie była w stanie uniknąć jego ust. Dotknęły jej najpierw bardzo delikatnie, na próbę, potem bardziej zdecydowanie i żarliwie. Poczuła jak całe jej ciało ogarnia ciepło. Zdrowy rozsądek przypominał jej, kim on jest i że robi to tylko po to, aby nad nią zapanować. Nic nie pomogło.
W miarę jak przesuwał ustami po jej ustach, czekając na jakąś reakcję, poczuła, że przestaje się opierać. Był wysoki i silny. Prawdziwy mężczyzna. Czy było coś złego w tym, żeby w tak miłej chwili, wyobrazić sobie, że on jest jej bohaterem? Podobał się jej. Od takiej pierwszej sprzeczki zaczynał się niejeden pierwszy rozdział. A skoro to się dzieje naprawdę, może przerwać kiedy tylko zechce.
Powolutku odwzajemniła pocałunek i poczuła smak jego ust. Czuła się zdominowana tym pocałunkiem, a mimo to dziwnie silna. Kiedy objął ją i przyciągnął bliżej, położyła mu dłonie na piersiach, ale zamiast mięśni natrafiła na metalową odznakę. Cofnęła się.
– Proszę… – Puścił ją. Zanim cofnęła rękę, przez chwilę poczuła przyspieszone bicie jego serca.
– To nie jest takie okropne… raz na jakiś czas, prawda? – zapytał delikatnie.
Monika odwróciła wzrok i przyłożyła rękę do ust. Lecz Micłiael chwycił jej podbródek i trzymał tak długo, aż musiała spojrzeć mu w oczy.
– Być może potrzebujesz mężczyzny, który by cię poskromił – powiedział stanowczo, ale żartobliwie.
– Nie potrzebuję – odparła bardzo wyraźnie, miękkim, niskim tonem.
– Czy nie tak właśnie zachowałby się zawadiaka z twojej powieści? – Z uniesionymi brwiami, badawczym spojrzeniem, w mundurze, z pistoletem, odznaką i atrakcyjnym ciałem wyglądał niczym bohater romansu.
– To, że czytuję takie powieści, nie oznacza, że tego właśnie pragnę.
– Czyżby? – Jeszcze raz utkwił wzrok w jej ustach i to sprawiło, że poczuła się bardziej wojowniczo.
– Tak – powiedziała, choć już wcale nie była pewna. Romanse, które czytała, były jak ze snu lub z bajki. Nie wiedziała, jak ten sen bliski był jej snom. I nie miała zamiaru dyskutować o tym z Michaelem Shawem.
Wyczuwając to, Michael cofnął się i skierował do wyjścia.
– Czy boli cię jeszcze głowa?
– Nie.
– Jeśli będziesz miała zawroty głowy lub mdłości, koniecznie pójdź do lekarza.
– Czuję się dobrze. – Musiała jednak chwycić się klamki, tak się poczuła rozdarta pomiędzy pożądaniem a gniewem. I wcale nie zrobiło jej się lepiej, kiedy nachylił się i szepnął do ucha: – Zacznij od Snów o ekstazie. Wyglądają interesująco.
Udało mu się zbiec ze schodów zanim go zepchnęła. Zatrzymał się w połowie.
– I, Moniko… – Spojrzała na niego groźnie. – Przepraszam za ten bałagan w kuchni. Bądź grzeczną dziewczynką i doprowadź to do ładu, dobrze?
Gdyby miała coś pod ręką, rzuciłaby w niego. Zanim wymyśliła odpowiedź, był już piętro niżej. Jego kroki wybijały równy rytm na drewnianych, zniszczonych schodach. Potem usłyszała, jak drzwi na dole otwierają się i zamykają. Wtedy zdała sobie sprawę, że ciągle stoi na klatce schodowej. Dając upust złości, zamknęła drzwi kopniakiem.
</span>
tak to wygląda Drogie Panie