przez Janka » 24 listopada 2014, o 00:16
Nie wiem, jak mam to ocenić, bo, gdybym miała coś teraz powiedzieć, to mój angielski okaże się zerowy, ale za to mam dużo bogatsze słownictwo niż typowa osoba znająca słabo jakiś język. Gramatyki wprawdzie nie pamiętam, ale gdy widzę jakieś karkołomne konstrukcje, to potrafię zgadnąć, czy to np. tryb przypuszczający albo coś jeszcze dziwniejszego. Właściwie nawet nie wiem, czy w gramatyce angielskiej istnieje w ogóle tryb przypuszczający albo strona bierna, albo inne rozrywki.
W oryginale najpierw czytałam książki Kinselli i nie miałam z nimi żadnych kłopotów. Mogę uogólnić, że zrozumiałam wszystko (w większości były to książki, które czytałam wcześniej po niemiecku lub polsku, ale całkowite stuprocentowe nowości były tam także). Możliwe, że ani razu nie musiałam zaglądać do słownika. Jeśli tam były słowa, których nie znałam, to ich znaczenie samo mi wyszło z reszty zdania.
A potem czytałam Evanovich i tu wzrósł stopień trudności, bo kilka wyrazów chciałam sprawdzić w słowniczku, a tam ich wcale nie było. Szczególnie w dialogach występowały wyrażenia (prawdopodobnie z języka ulicy), które nic mi nie mówiły. Rangerowi chciałam nie raz przywalić, żeby sobie to wreszcie zapamiętał i zaczął w końcu wypowiadać się całymi zdaniami. Morelli, Stephanie i Lula często też przesadzali, ale Ranger to już w ogóle maniak odzywania się półsłówkami.
W każdym razie da się czytać bez tej dokładnej znajomości każdego słowa. Niczego mi nie zabrakło w ostatecznym rozrachunku. A zgadywanie sensu wypowiedzi po jednym słowie lub dwóch, można potraktować jako ćwiczenie na inteligencję.
Podziwiam tłumaczy, kórzy sobie z tym świetnie radzą i nie dymi im się uszami.