Teraz jest 23 listopada 2024, o 10:18

Klan Wilczycy - Carranza Maite (klarek)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW PARANORMALNYCH I FANTASTYCZNYCH)
Avatar użytkownika
 
Posty: 21199
Dołączył(a): 7 października 2013, o 18:13
Ulubiona autorka/autor: brak ulubionej

Klan Wilczycy - Carranza Maite (klarek)

Post przez klarek » 18 listopada 2014, o 18:07

Fanka chciała coś więcej, ale więc jest deczko więcej ;)

Wojna Czarownic – Klan Wilczycy
Carranza Maite

Klan Wilczycy to pierwsza część cyklu Wojna Czarownic. Jak na razie przeczytałam jedynie tę część, ale nie wykluczam sięgnięcia po Lodową pustynię i Przekleństwo Odi, tym bardziej, że jeszcze na razie stoją na półce.
Ale raczej nie chodzi o tę półkę, ale o samą treść.
Przypadkiem wzięłam do ręki, przypadkiem otworzyłam pierwszą stronę i zaczęłam czytać.
Oj, to książka dla młodzieży ze wszelakimi konsekwencjami takiego zamysłu. Nie ma co próbować umieścić ją gdzieś wyżej, gdyż chyba właśnie na tym poziomie broni się najlepiej.
Bohaterka, a właściwie całkiem spora ich grupa to czarownice. Jak to w życiu bywa niektóre złe, a niektóre dobre. Tylko, że tutaj ta dobroć i nie dobroć ma swoje może nie wybitnie odkrywcze, ale stabilne, przekonujące podłoże. Autorka buja po starych historiach, przekazach, przepowiedniach pokazując skąd powstał podział na jedne i drugie. W zasadzie czytelnik nie ma wątpliwości co do zasadności jej toku rozumowania, jej pomysłu, można to śmiało przyjąć. I jeśli na dodatek będzie pamiętał, że to jednak książka z poziomu biblioteki dla dzieci i młodzieży, to nie powinien mieć zastrzeżeń.
Myślę, że gdybym czytała książkę w wieku magicznych 13-14 lat, to bardzo chciałabym być taka jak bohaterka. Z karlicy, brzydkiej, z kilkoma piórkami cieniutkich włosów niemal z dnia na dzień Anaid przeradza się z piękność, która nie tylko przyciąga spojrzenia innych, ale również budzi zazdrość i zawiść. Niesamowity rozkwit dzieje się za sprawą odrzucenia magicznej mikstury do picia, którą dziewczynkę poiła matka. Ukryte również pod płaszczykiem mikstury były umiejętności nastoletniej czarownicy, które teraz zaczynają kwitnąć, niemal w równie szybkim tempie co atrakcyjność.
Jak to w tego typu powieściach bywa, umiejętności, które inni zdobywają przez lata, u Anaid pojawiają się raczej szybko, żeby nie powiedzieć natychmiast, i zawsze wtedy kiedy są potrzebne.
No dobrze, co w takim wypadku mogło sprawić, że taką wydawać by się mogło banalną historyjkę czyta się szybko i w sumie z zainteresowaniem, nawet kiedy target tej powieści jest o kilkadziesiąt lat młodszy niż czytający?
Mnie w pewnym sensie urzekła walka Anaid o matkę – Selenę.
O matkę, która wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi, przeszła na złą stronę, wygrywa w kasynach miliony dolarów i karmi się krwią dzieci. Zapomniała o córce, siostrach i cieszy się blaskiem ukochanych przez nią brylantów. I kiedy wszyscy są przekonani, że tak jest, a sama główna ciotka postanawia sprzymierzyć się ze złą czarownicą i dzięki temu zabić zdrajczynię, Anaid poszukuje czegoś co sprawi, że uwierzy, że Selena nie jest stracona. Odnajduje stary, noszony przez matkę na sercu medalion i nie zastanawiając się idzie po matkę.
Po przeczytaniu pozostaje kilka znaczących pytań, na które w sumie chciałoby się znać odpowiedź. Pod tym względem to powieść otwarta, a jako, że autorce nie brakuje pomysłów, może udzielić całkiem interesujących wyjaśnień.
Raczej nie można narzekać na język, przekaz. Miło i szybko czyta się stronę po stronie.
Mnie nie przeszkadzało, ale po minie mojego dziecka widać było, że brakuje w książce, choćby mini, tyci, maluteńkiego wątku romansowego. W tej praktycznie nie ma. Jeden pocałunek na dodatek w chwili gdy Anaid jest nieprzytomna, a on nieśmiało dotyka wargami jej ust. Z tego co przejrzałam dalsze części, wątek ma dobre podstawy, a kończy się – przynajmniej ja to wyślepiłam – oficjalnym pocałunkiem i trzymaniem za rękę. Czy coś było między tym nie wiem.
W kolejnych dwóch częściach z tego co zdążyłam się zorientować Anaid wędruje przez świat w poszukiwaniu. Ojca, choć pewnie i wielu innych spraw. Ja w każdym razie trzymam za nią mocno kciuki bo dziewczyna na to zasługuje.
Myślę, że osoby wychowane/lubiące „starą dobrą” delikatną fantastyka spokojnie mogą przeczytać Klan Wilczycy. Wiele trudu to nie kosztuje, a jeśli na dodatek czytelnik nie będzie koncentrował się na wyszukiwaniu niedoskonałości, to może być to miły sposób na kilka chwil z książką w ręku.

O czym donoszę zainteresowanym :)

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 18 listopada 2014, o 18:21

hm... dołączam do listy do "przeczytania". ;)
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 21199
Dołączył(a): 7 października 2013, o 18:13
Ulubiona autorka/autor: brak ulubionej

Post przez klarek » 18 listopada 2014, o 18:22

ojej, będzie moja wina w razie co :evillaugh:

Avatar użytkownika
 
Posty: 4713
Dołączył(a): 15 października 2013, o 11:50
Ulubiona autorka/autor: krentz harkness howard robb Singh

Post przez fanka76 » 19 listopada 2014, o 06:23

Klarku dziękuję za recenzje chociaż czuje pewne rozczarowanie które oczywiście nie ma źrodła w twojej recenzji tylko w braku zmiennych mimo tak obiecujacego tytułu :evillaugh:
Moze kiedys sięgnęła ale nie od razu :P

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 19 listopada 2014, o 18:23

klarek napisał(a):ojej, będzie moja wina w razie co :evillaugh:

zemrzesz szybciej wtedy o. :P
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 21199
Dołączył(a): 7 października 2013, o 18:13
Ulubiona autorka/autor: brak ulubionej

Post przez klarek » 19 listopada 2014, o 18:26

fanko, zmiennych jako takich nie ma, czarownice w zależności od klanu, albo od umiejętności mogą wcielać się w zwierzęta. Anaid była i delfinem i ptakiem, a pewnie z przyczyn oczywistych mogłaby przyjąć postać wilka :)
w sumie nie namawiam za bardzo, ale wbrew pozorom, nie jest tak słaba jak można byłoby oczekiwać :)

Lia, jeszcze szybciej :evillaugh:


Powrót do Recenzje romansów paranormalnych i fantastycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości