przez Księżycowa Kawa » 18 listopada 2014, o 00:05
„Brzydka księżniczka” stanowi swoistą wariację znanej baśni Andersena o „Brzydkim kaczątku”. Przypadł mi do gustu pomysł, w jaki został podany przez Eloisę James. W moim przekonaniu wyszło to w naprawdę interesujący sposób. Niemniej jednak spotkałam się z odmiennymi zdaniami.
Teodora (Teo, Daisy – w zależności, kto do niej się zwraca) jest tytułową Brzydką, co po części wynika z jej młodego wieku, czyli wszystko jeszcze przed nią, zaś po części z tego, że jej typ urody nie mieścił się w ramach ówczesnego kanonu, a co za tym idzie, była z tej przyczyny mocno krytykowana. Dochodzi do tego równocześnie brak pewności siebie ze strony Teo, pojawia się też nieumiejętność stawienia czoła złośliwym językom, a także fakt, że ubierała się pod dyktando matki, która chciała dobrze, lecz niestety jest jej postawa bardziej szkodziła, niż pomagała dziewczynie. Dopiero później, gdy mogła rozwinąć skrzydła i tym samym zdać się na własny gust, następuje przemiana w elegancką kobietę. I dopiero wówczas wielu potrafi ją docenić.
Tak czy inaczej, James od samego początku dostrzega wyjątkowość Daisy i jest dla niego jedyna, chociaż najpierw niezbyt umiejętnie to wyraża i jednocześnie musi walczyć z poczuciem winy, które mocno go nęka. Innymi słowami, oboje nie mają łatwego startu, gdy wiążą się węzłem małżeńskim, ponieważ osoby trzecie aktywnie ingerują w ich relacje, podrzucając kłody pod ich nogi, aż dochodzi do niezwykle niefortunnego zdarzenia, które ma daleko idące konsekwencje.
Nie dość, że ojciec Jamesa roztrwonił swój majątek ponad wszelką miarę, następnie dobrał się do majątku podopiecznej, dokonawszy malwersacji, to jeszcze nie poczuwał się za to do odpowiedzialności i kazał synowi płacić za własne grzechy, uważając, że w pełni to mu się należy. I jakby tego wszystkiego jeszcze mu było mało, swoje żądania wyrażał w sposób tak ordynarny, że zapewne ostatni nikczemnik ma w sobie więcej taktu i umiaru. Tak więc, James w młodym wieku znalazł się w bardzo trudnej dla siebie sytuacji, dźwigając na swoich barkach wielki ciężar odpowiedzialności. W zasadzie oboje nieźle z tym sobie radzili. I kto wie, może by mieli szansę zbudować coś trwałego i niepowtarzalnego, lecz ordynarny cham zamiast pomóc w trudnej sytuacji, postarał się, aby wszystko zniszczyć. Niesamowicie mnie wpienia, że później tak współczuli staremu, bo nie miał lekko – jak na mój gust i tak zbyt łatwo z tego wszystkiego się wyłgał! A należały się mu baty!
Tak czy inaczej, małżeństwo Daisy i Jamesa się rozpada z powodu jego ojca (chyba się powstrzymam i nie napiszę, co o nim sądzę, szczególnie że to nie byłoby nic cenzuralnego!) i rozstają się na wiele lat, ucząc się, jak uporać z zaistniałą sytuacją. Każde na swój własny sposób. I to jest czas trudnych decyzji, a także dorastania. Z całą pewnością nie jest im łatwo, lecz nie dają się pokonać przeciwnościom.
Niewątpliwie powrót Jamesa okazuje się spektakularny, aczkolwiek mogłoby przywiać go wcześniej niż te pięć minut przed uznaniem za martwego przed komisją parlamentarną. W każdym razie by nie zaszkodziło (nie przepadam za takim zagraniem). Druga rzecz, która mogłaby mieć inny przebieg, a mianowicie zmierzenie się z obawami Daisy przed małżeńskimi obowiązkami, czyli skoro była tak zamknięta w sobie po traumatyczny przeżyciu, jednak to powinno zająć więcej niż jedną noc, aby pokonać wszelkie jej opory, które względem tego miała.
Aczkolwiek to tylko nieznaczne drobiazgi.
I super epilog, gdyż zaczyna się (od małej wprawdzie, ale zawsze) kłótni, z czym chyba po raz pierwszy się zetknęłam. Naprawdę z przyjemnością go mi się czytało, jak rzadko kiedy.
I ku mojemu zdziwieniu ta historia podobała mi się od samego początku.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.