Panna Felicity Taylor skutecznie przestrzega przyjaciółkę przed poślubieniem cieszącego się złą sławą Iana Lennarda, wicehrabiego St. Clair, pod pseudonimem opisując na łamach londyńskiej prasy jego mroczną przeszłość, którą zna jedynie z plotek. Tymczasem niezrażony wicehrabia nadal poszukuje żony - ożenek jest dla niego koniecznością mającą zapewnić mu przejęcie rodzinnego majątku.
Zdumienie Felicyty nie zna granic, gdy to ona staje się obiektem zainteresowań porywczego i przystojnego Lennarda. Panna Taylor, opiekująca się czwórką młodszego rodzeństwa, tonie w długach, zaczyna więc poważnie rozważać propozycję lorda. Najpierw jednak pragnie poznać całą prawdę o jego tajemniczym życiu…Przyznam, że nie jestem obiektywna jeśli chodzi o ta książkę. Był to mój jeden z pierwszych romansów historycznych. Nie jest odkrywczy, niezwykły ani specjalnie ambitny.
Co mamy? Mamy młodą, zaradną, pracującą (zmuszoną koniecznością i lekkim życiem zmarłego ojca) i pewną swojego zdania pannę Felicity. Mamy tajemniczego Lorda St. Clair. Przed 6 laty nagle wyjechał na kontynent, teraz wrócił, nie mówi niczego o powodach wyjazdu, o tym co robił przez te lata. Nie mówi co robi teraz. Oczywiście, to tylko podsyca plotki. To właśnie te plotki powodują, że jest postrzegany jako niebezpieczny, groźny. Jego milczenie utwierdza plotkarzy. A nikt tak nie wyłapuje smakowitych ploteczek jak autor rubryki w gazecie - Lord X. Jednak kiedy pojawia się plotka o nowej kochance Ian nie wytrzymuje: jest w trakcie "finiszowania" z kandydatką na żonę, a taka informacja nie tylko nie pomoże. Do tego kobieta pomówiona o bycie kochanką... Nikt nie zadziera z Lordem. Bardzo szybko odkrywa kim Lord X jest - mamy pierwsze spotkanie naszych bohaterów, bo oczywiście to nasza Felicity pisze do rubryki plotkarskiej. I tu, mój ulubiony motyw, on po prostu nie może się oprzeć i czuje, że to jest właśnie taka kobieta jakiej pragnie. Jednak ma już prawie narzeczoną... Felicity się stawia, broni swojego zdania co jeszcze bardziej intryguje Iana. Oczywiście kolejna narzeczona ucieka.
Przez kolejne 3/4 książki jest walka na słowa, podstępy, złośliwości i ... przyciąganie aż iskrzy. Widzą to przyjaciele Iana (bohaterowie poprzednich tomów), a ich żony próbują pomóc naszym upartym i dumnym bohaterom. Tak naprawdę to Ian znacznie wcześniej przyznaje, że Felicity to ta jedyna, prowokuje ją, uwodzi, oświadcza się. Felicity odmawia. Tu autorka konsekwentnie trzyma się motywu plotki i prawdy i zaufania. Felicity wie, że Ian ma tajemnice : chociażby kobieta w jego domu i przeszłość. Ian nie chce tego wyjawić i mamy impas. Felicity jest uparta ale tez i ma powody by nie ufać arystokratom. To taka jej mała dramatoza, która urealnia nam trochę pozycje kobiety w tamtych czasach.
W końcu sytuacja finansowa, towarzyska zmusza Felicity do przyjęcia oświadczyn. I w sumie od momentu ich ślubu ( tak około 4/5 książki) zaczyna być mocno lukrowo-cukierkowo. Z powodu Iana - mnie akurat to zupełnie nie przeszkadzało, ale dla wybrednych może być tego za dużo. Jego uczucie do Felicity, jego przemyślenia o tym jaka ona jest cudowna i piękna i jak on na nią nie zasługuje... do tego dochodzi jej seksapil... Wybaczam mu, bo w sumie dlaczego mąż ma tak nie kochać żony?
a mój ulubiony moment? Pióro. Pióro to prezent gwiazdkowy. To taki rodzaj prezentu osobistego, przemyślanego, wybranego tylko dla tej jednej osoby. Jak on się denerwował, czy nie zrobił głupstwa, bo mógł klejnoty, suknie a nie pióro. Ale , że już kochał naszą Felicity to prezent idealny... A kiedy mówił
querida rozpływałam się jak nastolatka.
Offowo- wymieniają Scheaffer'a a ja jestem miłośniczka tych piór. Jest to bardzo dobra i znana marka, rzeczywiście jedna z najstarszych.
Wracam do wątku. Przy kolejnym czytaniu miałam pewien niedosyt rozwiązania sprawy z wujem padalcem, ale skoro trzymamy się wątku przewodniego plotki... niech będzie. Plotka plotkę... Skoro tak to autorka rozegrała. Tak jak i mroczna tajemnica Iana - możliwe, że w innym wypadku bym skrytykowała, ale obiektywna nie jestem. Dramatoza średnia, chociaż podobało mi sie budowanie napięcia wokół niej: pomówienia wuja, obrona Iana przez Lady Bromley i wynikające z tego wątpliwości Felicity - bo zamiast pomóc tylko bardziej ją zaniepokoiły... Felicity jest trochę niewolnicą swoich uprzedzeń i poglądów. Ale jest to bardzo logicznie uzasadnione i usprawiedliwione. A co najważniejsze, Ian to rozumie. Chyba
To jedna z książek, do których wracam i zapewne zakupię. Poprawia mi humor, ma to co lubię: miłość od pierwszego kopa, potyczki słowne, rozterki i OSACZANIE !
och jak on kombinuje
Nie mam dramatów, które by mnie zestresowały, wszystko jest takie logiczne (w granicach romansowej logiki) i naturalne.