Zbierałaś długopisy? Naprawdę?
A ja, jak byłam nastolatką, to zbierałam ... grzechotki. Miałam całkiem sporą kolekcję, bo było ich chyba ze sto. Wszyscy znajomi wiedzieli o mojej szajbie i znosili mi je przy każdej możliwej okazji. Miałam nawet taką dziwaczną grzechotkę do wózka dziecięcego i to podwójnej długości, bo dla bliźniaków.
Zbierałam też miniaturowe książeczki, z poezją i erotykami przeważnie, ale były też wśród nich senniki, poradniki i proza. I też dobiłam chyba do setki. Stały sobie równiutko rządkiem przed normalnej wielkości książkami na moim regaliku. Ślicznie to wyglądało, muszę przyznać.
Miniaturki jeszcze mam, ale nie wszystkie niestety, a po grzechotkach słuch zaginął, i naprawdę nie mam pojęcia co się z nimi stało.